Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Warszawa warta włóczęgi

Jolanta Gajda-Zadworna 29-04-2010, ostatnia aktualizacja 06-05-2010 23:24

O kluczeniu w labiryntach miasta, szukaniu bunkrów i innych śladów przeszłości, męskich, rowerowych trasach i karierze w „Świerszczyku“ opowiada autor, którego dzieciom przedstawiać nie trzeba. Z Grzegorzem Kasdepkem spaceruje Jolanta Gajda.

„Tu i tam  z Kubą  i Bubą”  to kolejna książka o przekornych bliźniakach. Jej autor napisał też „Kacperiadę. Opowiadaniadla łobuzów  i nie tylko”, „Co to znaczy... 101 zabawnych historyjek...” „Mam prawo”   „Bon czy ton” i cykl o detektywie Pozytywce. Współtworzyłprzewodnik „Warszawa  jest OK!”
źródło: materiały prasowe
„Tu i tam z Kubą i Bubą” to kolejna książka o przekornych bliźniakach. Jej autor napisał też „Kacperiadę. Opowiadaniadla łobuzów i nie tylko”, „Co to znaczy... 101 zabawnych historyjek...” „Mam prawo” „Bon czy ton” i cykl o detektywie Pozytywce. Współtworzyłprzewodnik „Warszawa jest OK!”
W czasie rowerowych wędrówek Grzegorz Kasdepke chętnie zagląda w okolice dawnego Stadionu Dziesięciolecia
źródło: Archiwum
W czasie rowerowych wędrówek Grzegorz Kasdepke chętnie zagląda w okolice dawnego Stadionu Dziesięciolecia

Wygląda sympatycznie i łagodnie, ale to właśnie on okiełznał najbardziej niesforne książkowe bliźniaki. Jego najnowszy sposób na Kubę i Bubę wiąże się z Warszawą.

Wycieczka po stolicy jako rodzinny wentyl bezpieczeństwa, a także odejście od rutyny niedzielnych spacerów pojawia się w „Tu i tam z Kubą i Bubą“, wydanej właśnie przez Literaturę.

W labiryncie dworca

Grzegorz Kasdepke wie, jak przykuć uwagę przedstawicieli pokolenia migających obrazków. Jego książka jest jak jajko niespodzianka. Pełno w niej elementów, z których samemu można ułożyć zabawkę. Warszawskie plenery bywają w niej tłem rozbrajających scenek, ale też pretekstem do kolejnych zadań. Na przykład w miejskim labiryncie, który trzeba pokonać, omijając punkty z fast foodami. Kluczenie, w tym przypadku wymuszone troską o efekt familijnej wycieczki, dla wielu przyjezdnych jest uczuciem nierozerwalnie związanym z Warszawą.

– Większość turystów odbiera stolicę jako przedłużenie Dworca Centralnego. A gubią się w nim nawet rdzenni mieszkańcy. Poczułem się zaprzyjaźniony z Warszawą, gdy zorientowałem się, że na pewno wiem, w który korytarz wejść, by dojść dokładnie tam, gdzie sobie zamierzyłem. Przestałem wtedy wracać do rodzinnego Białegostoku, a zacząłem do Warszawy – opowiada.

Piłka w grze

Jak na pisarza przystało, zdradza, że jego fascynacja Warszawą zaczęła się od lektury. Jako dzieciak uwielbiał „Do przerwy 0:1“ Adama Bahdaja. A jej akcja dzieje się głównie na Woli.

– Czytając o tej warszawskiej dzielnicy i klubie Polonia Warszawa, zapragnąłem kiedyś kibicować tej drużynie – wspomina. – Trochę to było dziwne i do dziś spotykam się z komentarzami typu: jak facet urodzony w Białymstoku, może chcieć przychodzić na stołeczny stadion, ale pozostałem wierny Polonii. Choć kibicuję też Jagiellonii Białystok – dodaje.

Obiekt przy ul. Konwiktorskiej był jednym z pierwszych miejsc, jakie odwiedził po przyjeździe do stolicy. Stał się on jednym z punktów nawigacyjnych w labiryncie miasta. Jednak nie o sporcie chciał pisać, kiedy studiował na UW dziennikarstwo.

Przez jakiś czas współpracował z „Polityką“, a także ze „Świerszczykiem“. Wkrótce stał się szefem tego pisma dla dzieci.

– Początek lat 90. był czasem szybkich karier. W redakcji z początku moim obowiązkiem było rozcinanie listów od czytelników. Musiałem robić to znakomicie, skoro po jakimś czasie mnie awansowano – śmieje się.

W tym czasie współpracował również z telewizją, pisząc scenariusze do programów dziecięcych, m.in. „Ciuchci“ i serialu „Klan“. Po latach mieszkania w akademikach zaczął też szukać samodzielnego lokum.

– Podświadomie rozglądałem się za miejscami, które by mi przypominały Białystok – ocenia dziś.

Najpierw znalazł je na Żoliborzu, a od dwóch lat na Saskiej Kępie, która – jak mówi – jest zatopioną w aglomeracji mieściną. – Bardzo mi ta prowincjonalność odpowiada – dodaje.

Tylko dwa kółka

Kuba i Buba na Pragę nie docierają, ale w ramach „włóczęgi“ trafiają nad Wisłę. – Kiedy syn był mały, nie cierpiał spacerów. Uważał, że są nudne. Dlatego spacer był w naszym domu słowem absolutnie zakazanym. Na Kacpra najmocniej działała „włóczęga”. Więc się włóczyliśmy. Głównie na dwóch kółkach – wspomina autor.

Wędrówki te prowadziły ich m.in. nad rzekę. – Uwielbiam Wisłę – deklaruje gorąco. W czasie przeprawy na drugi brzeg wielką przyjemność sprawia mi gapienie się na rzekę. Raz szybszą, kiedy indziej wolniejszą. Z wodą bardziej lub mniej mętną, brzegami pełnymi wędkarzy albo policjantów, którzy wędkarzy ganiają. Obrazek niby ciągle ten sam, a całkiem inny – konstatuje.

Miejscem odkrytym tej zimy był środek zamarzniętego Jeziorka Kamionkowskiego. Śmigał po nim na nartach, łapiąc zawistne spojrzenia przechodniów spieszących przez park.

Dopełnieniem mroźnej sielanki był zapach czekolady napływający z fabryki Wedla.

Czuby na trawniku

Ale miejsca znaczące w Warszawie wiążą się autorowi „Kacperiady...“ nie tylko z rekreacją. Na wiele ulic i placów spogląda przez pryzmat historii.

– Patrzę na Warszawę jak na miejsce dwóch niezwykle ważnych powstań: Warszawskiego i w getcie. Drugie robiło na mnie nawet większe wrażenie, bo przyjechałem z miasta, które w czasie wojny straciło 70 proc. mieszkańców. Właśnie Żydów. Jakie było moje rodzinne miasto przed pogromem, uświadomiłem sobie, gdy jako nastolatek zacząłem zgłębiać historię. Od tamtej pory patrzę na poznawane miejsca, jak na pole zainscenizowanej bitwy – mówi.

Chodzi więc po alei Wojska Polskiego ze świadomością fragmentów zajętych kilkadziesiąt lat temu przez powstańców i miejsc, z których padały strzały.

Kiedy jeszcze Kacper dał się prowadzić na „włóczęgi”, razem tropili m.in. zamaskowane w alei Wojska Polskiego bunkry.

– Widać im tylko czuby. Można stanąć. Każdy uważny przechodzień zauważy je bez problemu, bo to wyrastające z trawnika pagórki, zakończone jakby betonową „czapką“ – podpowiada Kasdepke.

Jakby inne Krakowskie

W nastawionej na zabawę książeczce autor nie planował przywoływania dramatycznych zdarzeń z przeszłości. Jednak życie dopisało tragiczny kontekst jednemu z miejsc odwiedzanych przez Kubę i Bubę.

– Kiedy jeżdżę po Polsce, czytelnicy pytają mnie o czas, w którym na Krakowskim Przedmieściu zbierały się tłumy, a Pałac Prezydencki stał się symbolem narodowej tragedii. Dobrze się jednak stało, że nie miałem szans na zmianę tekstu – mówi Kasdepke. – Chciałbym, żeby Pałac Prezydencki kojarzył się dzieciom radośniej niż w ostatnich dniach – dodaje.

Od i do stadionu

Ważnym warszawskim miejscem są dla Kasdepkego Bielany, a w nich m.in. kościół pokamedulski. – To za sprawą ks. Wojciecha Drozdowicza, który skupia wokół siebie różnych pozytywnych wariatów – mówi.

Są jednak i takie fragmenty miasta, których wciąż nie potrafi zaakceptować. Okolice Domów Centrum i Centralnego stara się omijać z całych sił. I zbacza choćby na Powiśle – np. na ulicę Smulikowskiego. Tu, w siedzibie wydawnictwa Nasza Księgarnia, mieściła się redakcja „Świerszczyka“.

Chętnie zagląda też w okolice dawnego Stadionu Dziesięciolecia. Pociągają go ludzie z różnych stron świata i egzotyczne bary, w których trudno dogadać się po polsku, a obok jest wystający Stadion Narodowy.

Zauważa, że jego przygoda ze stolicą zaczęła się od sportowego obiektu, ale na Stadionie Dziesięciolecia bynajmniej się nie kończy. Bo trudno nie wspomnieć służewieckiego toru wyścigów konnych.

Tylko tu w tak niezwykły sposób mieszają się finansowe elity z emerytami w szponach hazardu, artyści z politykami, lokalni mafioso z poczciwymi bibliotekarzami. Raz na kilka tygodni Kasdepke musi tu wpaść. W ostatniej książce zabrał na tor także Kubę i Bubę.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane