Rodzice zginęli na oczach dziecka. Śledztwo umorzone
Prokuratura na warszawskiej Pradze Południe umorzyła postępowania dotyczące zabójstwa 33-letniej Moniki P. i samobójstwa jej męża, do których doszło na oczach pięcioletniej córeczki pary.
- Śledztwo w sprawie zabójstwa umorzono ze względu na śmierć sprawcy, a sprawę samobójstwa, bo nie stwierdziliśmy, by ktoś namawiał do jego popełnienia – mówi Renata Mazur, rzecznik praskiej Prokuratury Okręgowej.
Rodzinna tragedia rozegrała się w październiku ub. roku w bloku przy ul. Nasielskiej na warszawskiej Pradze Południe. Policja została wezwana do jednego z mieszkań z powodu nocnej awantury. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce zobaczyli mężczyznę stojącego na gzymie bloku z małą pięcioletnią dziewczynką.
Policjanci rozmawiali z desperatem i z dziewczynką. Namawiali do zejścia. Na miejsce ściągnięto strażników, którzy rozłożyli skokochron. Mężczyzna nie posłuchał policjantów. Skoczył w dół, za ziemię, obok poduszki ratunkowej. Przeżył upadek. W ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie po godzinie zmarł.
Ratownicy weszli do mieszkania. Tam odkryli zwłoki 33-letniej Moniki P. Kobieta została zadźana nożem. Świadkiem jej śmierci, a poźniej także desperackiego kroku ojca była pięcioletnia dziewczynka, która po tej tragedii znalazła się pod opieką psychologa. Zaopiekowali się nią rodzice. Śledczy nie zdecydowali się na przesłuchanie dziecka.
- Jego relacje znamy z przesłuchania dziadków. Dziewczynka opowiedziała im co się wtedy stało – mówi prok. Mazur.
Z ustaleń śledczych wynika, że małżonkowie byli prawnikami. Nie mieszkali z sobą od roku, dzieckiem opiekowali się na przemian. Mężczyzna prowadził własną działalność gospodarczą związaną z ochroną patentową, a jego żona pracowała w domu mediowym.
Małżeństwo było w trakcie rozwodu. Po wyprowadzce z domu mężczyzna podjął leczenie psychiatryczne, które później przerwał. W dniu tragedii Łukasz P. przyszedł do żony i córki. – Rodzice bardzo się wtedy pokłócili – mówiła dziadkom dziewczynka. Potem mężczyzna zamordował żonę, a później siebie. – Nie mamy wątpliwości, że to Łukasz P. zamordował żonę, a potem sam się zabił. O tym, że to on dokonał zabójstwa świadczą liczne ślady biologiczne zabezpieczone na nożu czy na rękach mężczyzny – tłumaczy prok. Mazur.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.