Nie zareagowali na sepsę?
Karol, syn varsavianisty Lecha Królikowskiego, zmarł w poniedziałek na sepsę. Lekarka postawiła złą diagnozę, później pogotowie odmówiło pomocy.
Proszę nie zdejmować butów. Koledzy Karola nigdy tego nie robili – mówi roztrzęsiona Krystyna Królikowska, kiedy wchodzę do holu. Ciągłe telefony z wyrazami współczucia.
– Byłem dziś w jego mieszkaniu. Przed blokiem od tygodnia stoi brudny, zakurzony samochód Karola. Ja już do niego nie wsiądę – mówi Lech Królikowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy, wybitny varsavianista, radny Ursynowa. W poniedziałek miał odbierać nagrodę za swoją książkę. Zamiast tego pochowa syna.
Środa. – Synowa zadzwoniła po lekarza ze spółdzielni, bo Karol źle się czuł, miał gorączkę – opowiada Królikowska. Ten zbadał go, stwierdził półpasiec i przepisał leki.
Trzy dni później 30-letni chłopak wył z bólu. O godz. 9 rodzina zadzwoniła na pogotowie, opisała objawy i powiedziała o wcześniejszej diagnozie. – Dyspozytorka powiedziała, że karetki nie wyśle, bo to półpasiec i musi boleć – opowiada łamiącym się głosem.
Następny telefon był do przychodni Falck. Lekarka przyjechała 1,5 godz. później. – Nie zbadała Karola, dała mu tylko zastrzyk przeciwbólowy i wypisała skierowanie do szpitala zakaźnego – mówi Królikowska. Lekarka nie chciała zawieźć Karola do szpitala.
– Więc siostra Karola wsadziła go do samochodu, zawiozła do szpitala na Woli i na plecach go wniosła, bo nie mógł chodzić – opowiada mama Karola. Lekarze od razu wykluczyli półpasiec. Diagnoza: sepsa. Choroba jak tsunami, która błyskawicznie wyniszcza organizm. Karol dostał morfinę, kroplówkę, zrobiono mu badania. I odesłano na intensywną terapię w szpitalu na Lindleya. Trafił tam z gorączką, ciśnieniem 55 na 23, zatrzymaną pracą nerek.
– Podawano mu dawki leków 500-krotnie wyższe niż normalnie – mówi Lech Królikowski. – Czekałem na iskierkę nadziei. Nic już nie dało się zrobić.
Czy lekarze popełnili błąd?
– Rozpoznanie sepsy w warunkach domowych jest prawie niemożliwe – tłumaczy Ireneusz Weryk, dyrektor ds. ratownictwa medycznego Falck. – Dotarł do szpitala, tak? A więc miał środek transportu i był w stanie dojść do izby przyjęć.
Weryk wylicza: lekarka nie zawiozła Karola do szpitala, bo nie miała takiego obowiązku. Przyjechała 1,5 godz. od wezwania, bo to nie karetka. Nie wezwała pogotowia, bo widocznie nie stwierdziła zagrożenia życia. Na pewno zbadała Karola, bo na karcie są pomiary tętna i ciśnienia.Rzecznik pogotowia był wczoraj nieuchwytny.
Karol prawdopodobnie złapał sepsę w przedszkolu czteroletniej córeczki. Basia z mamą od soboty leżą na obserwacji w szpitalu na Lindleya. Okaże się, czy są zdrowe.
– Powiadomiliśmy miasto, ale wszystko toczy się normalnie. Nie ma na razie mowy o kwarantannie – mówi Krystyna Materska, nauczycielka z Przedszkola nr 157 na Bródnie.
– Mojego syna nic już nie uratuje. Ale można uratować kogoś innego. Może też jakiegoś ojca. Dlaczego ludzi się nie ostrzega, że w przedszkolach grasuje sepsa? – pyta rozgoryczony Królikowski. – Mała wciąż nie wie, że taty nie ma.
Varsavianista nie kryje żalu.
– Do systemu służby zdrowia, która nie potrafi zareagować w takich przypadkach.
We wtorek Królikowski zawiadomił Prokuraturę Rejonową w Śródmieściu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Już wszczęto śledztwo. Dziś ma być przeprowadzona sekcja zwłok Karola.
– Jak to jest, że lekarz nie potrafi rozpoznać sepsy, że ta choroba prawie zawsze oznacza wyrok śmierci? – pyta łamiącym się głosem. I pokazuje ostatnie zdjęcia Karola z sierpniowych wakacji z córką.
– Tu wychyla się z samochodu, zapiął Basię w foteliku. Za chwilę odjadą. Wtedy ostatni raz widziałem go na nogach – opowiada Lech Królikowski. – Wierzyłem cały czas, że skoro jest młody i zdrowy, to jest szansa, że z tego wyjdzie...
Płk Wojciech Lubiński, lekarz chorób wewnętrznych z Wojskowego Instytutu MedycznegoNiestety, sepsę można potwierdzić jedynie w badaniach krwi. Początkowe jej objawy nie są typowe i mogą występować w szeregu innych chorób – nawet przy okazji banalnych infekcji wirusowych. Należą do nich m.in. wysoka gorączka powyżej 40 stopni lub obniżenie temperatury poniżej 36 stopni, wzrost czynności serca powyżej 100 uderzeń ma minutę lub liczby oddechów powyżej 20 na minutę i ból głowy.
Z takimi dolegliwościami powinniśmy bezwzględnie zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu. Może on zlecić badania ambulatoryjne, np. oznaczenie liczby leukocytów we krwi lub OB, które mogą wskazać na istnienie stanu zapalnego w organizmie. Niezależnie od tego, od czasu wizyty warto obserwować swój organizm i w razie pogorszenia się samopoczucia znów zgłosić się do lekarza lub od razu do szpitala.
Alarmujące w przypadku najbardziej niebezpiecznej sepsy meningokokowej, która ma najostrzejszy przebieg, jest wystąpienie np. sztywności karku i wybroczyn na ciele w postaci czerwonych plamek. Wtedy dla życia chorego liczą się minuty. Do szpitala należy zgłosić się także przy wystąpieniu objawów niewydolności narządowej, np. zaburzeń świadomości.
—ez
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.