Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nie ma dobrego czasu na podwyżki

Izabela Kraj 22-05-2011, ostatnia aktualizacja 23-05-2011 22:58

Prezydent Warszawy mówi nam, dlaczego podwyżki cen biletów, wody czy ścieków uważa za normalność. Dlaczego chce sprzedać cały SPEC, a na pl. Defilad tylko jedną działkę. I czemu wzywa niektórych burmistrzów do dymisji.

autor: Krzysztof Skłodkowski
źródło: Fotorzepa

Zauważyłam ostatnio nerwowość urzędników, gdy pytam o finanse miasta. Mamy powody do niepokoju? Coś się sypie w budżecie?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Nerwowość? Ja zachowuję spokój. Ale sytuacja finansowa miasta jest gorsza niż w latach 2007-2009, bo mamy spowolnienie gospodarcze. Pani dobrze wie, że wpływy z podatków – szczególnie z CIT – mamy niższe o blisko miliard rocznie. Z powodu obniżenia skali podatkowej i ulgi prorodzinnej ubył nam następny miliard. A musimy zapłacić lekko obniżone, ale wciąż wynoszące około miliarda, janosikowe. Zgodnie z zaleceniem resortu finansów powinniśmy też ostro redukować deficyt w kolejnych latach. Już zapowiedzieliśmy  ministrowi, że to się w Warszawie w 2012 roku nie uda....

Ratusz obawia się fali gapowiczów w związku z planowaną od sierpnia podwyżką cen biletów. Od ręki zatrudnia kilkudziesięciu nowych kontrolerów.

Jak to?

Zabraknie nam 275 mln zł, żeby obniżyć deficyt do takiego poziomu jaki chce resort, czyli według zasady 4,3,2,1 proc. budżetu w kolejnych latach. U nas w pierwszym roku deficyt wyniesie więc ponad 5 proc., jeśli się nie zwiększą dochody.

Niespodziewanie miasto musiało też wygospodarować ponad 200 mln zł na odszkodowania reprywatyzacyjne.

Tak. A jeśli tego nie wypłacimy po wyrokach sądów, urzędnicy odpowiedzą swoim prywatnym majątkiem.

Więc stąd te nerwowe ruchy? W czwartek na jednej sesji aż dwie podwyżki. Tego jeszcze nie było. Głosowanie nowego cennika biletów i zaraz potem wyższej o 30 proc. taryfy wody i ścieków. A wkrótce chcecie podnieść nawet opłaty za żłobki....

Ale te podwyżki nie są niczym nadzwyczajnym. Były już planowane wcześniej. Jest czas wzrostu cen na całym świecie. Niestety to moi poprzednicy zachowywali się dość beztrosko i udawali, że bez podwyżek nie ma problemu. A każda z nich ma swoje konkretne uzasadnienie.

I każda oddzielnie denerwuje. To po kilka argumentów poproszę: bilety podrożeją, bo...

Bo właśnie wszystko drożeje, także koszty transportu, benzyna... A chcemy utrzymać określony podział kosztów między miasto a pasażerów. W Warszawie w 2003 roku z zakupu biletów pasażerowie pokrywali 47 proc. kosztów utrzymania warszawskiej komunikacji. Dziś jest to zaledwie 37 proc. Po podwyżce dojdziemy prawie do 42 proc. Czyli w dalszym ciągu miasto dopłaca prawie 60 proc. Gdybyśmy chcieli dorównać do poziomu sprzed 8 lat, bilet jednorazowy już dziś musiałby kosztować 4,20 zł a nie 2,80.

Od sierpnia po podwyżce będzie już 3,60, a za trzy lata 5,20. Dlaczego po raz pierwszy chce Pani, by Rada Warszawy zdecydowała o biletach od razu na trzy lata? Dla świętego spokoju do następnych wyborów?

Doświadczenia z poprzedniej podwyżki nauczyły nas, że staje się ona przedmiotem niepotrzebnej politycznej gry, więc chcemy jej uniknąć. Długoterminowe planowanie wydaje mi się też uczciwsze w stosunku do warszawiaków. W dodatku chronimy ich, kosztem przyjezdnych, bo bilety miesięczne drożeją stosunkowo najmniej.

Ceny wody i ścieków podskoczą z ok. 7,5 zł do prawie 10 zł za metr sześcienny.

Powody te same. Ostatnia podwyżka była w 2008 roku. A rozbudowa oczyszczalni Czajka i innych inwestycji wodno-kanalizacyjnych to w sumie ponad 4 miliardy złotych. Podwyżka ta była zaplanowana przez MPWiK jeszcze przed wzięciem kredytów.

Ale już opłaty za żłobki nie rosną dlatego, że tak dużo tych żłobków powstało w mieście.

Jest nowa ustawa "żłobkowa". Zmienia się system. Każde miasto przy tej okazji ustala nowe ceny. Uznaliśmy, że to dobry moment, by uzależnić je od zamożności rodziców. Poza tym w ciągu ostatnich czterech lat stworzyliśmy ponad 800 miejsc w żłobkach publicznych. Do końca roku oddamy kolejnych 270. Czyli, w ciągu krótkiego okresu przybędzie ponad 1000 miejsc dla najmłodszych.

Ktoś, kto kiedyś płacił 200 zł za dziecko ma teraz płacić aż 1,2 tys. zł.

Rzeczywiście ci, którzy zarabiają najwięcej, czyli po 2,8 tys. zł na osobę w rodzinie, będą musieli sami zapłacić pełną cenę. Przy dwojgu dzieciach już się bardziej będzie opłacało wynająć nianię. Ale mniej zamożni nadal dostaną dofinansowanie.

Nawet niezmienne od wielu lat 90-procentowe bonifikaty za wykup mieszkań komunalnych chcecie zmniejszyć do 50 proc. To dotkliwa zmiana.

Tak. Bonifikaty rzeczywiście były od czasów Gierka (śmiech). A tymczasem sześć tysięcy ludzi czeka w kolejce na mieszkanie komunalne. Nie mogę sobie dłużej pozwalać na wysłuchiwanie zarzutów, że skoro Warszawę stać na darowanie 90-procentowych zniżek, to nie powinniśmy narzekać, że mamy niskie dochody. Przecież jak ktoś kupuje mieszkanie na rynku to nie ma 50 proc. upustu. Myślę zresztą, że ci, którzy chcieli wykupić lokale, już to zrobili, lub przynajmniej złożyli wnioski. Te postępowania zostaną dokończone.

Mam jednak wrażenie, że strasznie "ściubolicie". Wcześniej nie było to aż tak dotkliwe. Dyrektor ZTM wymyślił nawet, że lotnisko Okęcie powinno znaleźć się w II strefie biletowej. To jakaś desperacka próba szukania dodatkowych dochodów, znów z kieszeni warszawiaka.

Wyższe opłaty za przejazd na lotnisko są rozwiązaniem powszechnie stosowanym w Europie – Wiedniu, Paryżu czy Madrycie. A mieszkańców, którzy posiadają bilety okresowe, będą nadal obowiązywały opłaty jak w pierwszej strefie. Wyższy cennik obejmie tylko przejazdy jednorazowe.

Ale czy to wszystko naprawdę jest uzasadnione społecznie? Ludzie potrafią zrozumieć, gdy ceny rosną z powodów rynkowych np. w sklepach. Ale jeśli opłaty zależą wyłącznie od woli politycznej, rodzi się bunt. Przecież można w tym trudnym czasie oszczędzić mieszkańcom niektórych wydatków.

Wola polityczna powinna być zgodna z rachunkiem ekonomicznym. Inaczej to się nazywa populizm. Jeśli mieszkańcy chcą mieć np. autobus do Aleksandrowa, nie chcą zasuwać per pedes na dalekie nowe osiedla w Białołęce, liczą na szybką kolej na lotnisko, most Północny, SKM do Legionowa i Otwocka czy II linię metra, to muszą za to płacić. Ich wydatki wpływają na skrócenie czasu ich dojazdów. A pieniądze na te inwestycje nie biorą się znikąd.

Wydatki miasta to również imprezy, festyny czy np. Park Fontann na Powiślu. Atrakcja świetna – nie krytykuję. Ale niektórzy powiedzą, że zbędna w czasach kryzysu.

Po pierwsze nie mamy kryzysu. Po drugie fontanny to koszt ok. 11 mln zł, w tym 4,5 od spółki MPWiK...

To właśnie ta spółka od podwyżki wody i ścieków...

... a mieszkańcy głosują nogami na to co im się podoba. Codziennie mnóstwo osób odwiedza teren z fontannami. Jeżeli choćby niewielka część z nich przejdzie na Stare Miasto, czy  Trakt Królewski, to oznacza, że inwestycja była potrzebna. Poza tym skala tych wydatków jest nieporównywalna z innymi budowami. My potrzebujemy setek milionów, miliardów na duże budowy.

To podam przykład porównywalny. Ze sprzedaży działek na pl. Defilad dałoby się dostać te setki milionów złotych, tylko najpierw należałoby wykupić roszczenia. A pieniędzy na wykup nie ma. To nielogiczne.

Logiczne. Nie ma gwarancji, że te działki uda się sprzedać, nie ma więc sensu dziś wykładać milionów na roszczenia. Chcemy w tym roku sprzedać jedną już "czystą" działkę przy Pałacu Kultury i będzie to sprawdzian, ile mamy szanse za nią dostać. Proszę pamiętać, że zastój w nieruchomościach jeszcze trwa. W tym roku z 6 przetargów na grunty udało się rozstrzygnąć jedynie dwa.

Ale SPEC sprzedacie jeszcze w tym roku, zanim PiS i SLD doprowadzą do referendum?

Mam nadzieję. Inaczej czeka nas redukcja kolejnych wydatków

Za ile?

Och! Przecież na tym etapie nikt tego nie powie. Zresztą nie wiem nawet, jakie są złożone oferty. Naprawdę. Profilaktycznie nie pytam.

A z czego ewentualnie będziecie ciąć, jeśli referendum się uda?

Zawsze jest z czego ciąć. Ale o tym pomyślimy, gdy będzie taka potrzeba.

Dzielnice skarżą się, że zaczyna im brakować pieniędzy na oświatę. Bagatela – 160 mln zł.

Nieprawda. To już nieaktualne dane. Dziś tyle nie brakuje.

No dobrze. Dziś jeszcze nie, ale zabraknie od września. Być może na pensje dla nauczycieli.

Do końca roku burmistrzowie powinni sobie poradzić z przeorganizowaniem budżetów dzielnic tak, by szkoły nie ucierpiały.

A jeśli nie?

To niech się taki burmistrz poda do dymisji. Nie jest sztuką zarządzanie w czasie dobrobytu i wysokich dochodów. Dobry menadżer to ten, który potrafi działać efektywnie, gdy budżet jest ograniczony. Tego oczekuję również od burmistrzów. Jeśli to wyzwanie ich przerasta, powinni zrezygnować z funkcji.

Wrócę jeszcze do tego "czasu podwyżek". Wprowadzacie je teraz – po wyborach – bo to rok bezpieczny politycznie?

Zawsze są jakieś wybory. I nie ma lat bezpiecznych politycznie. Takie decyzje też kiedyś trzeba odpowiedzialnie podejmować. Podwyżki opłat za użytkowanie wieczyste gruntów były już w ubiegłym roku, mimo że przecież mieliśmy wybory. Jeszcze wcześniej wprowadziliśmy zmiany czynszów, teraz czas na ceny biletów czy wody.

Nie obawia się Pani, że odbije się to na wyniku wyborczym Platformy?

Sama Pani sobie zaprzecza, że podwyżki po wyborach, a teraz okazuje się, że jednak przed wyborami.

Dla Pani – po wyborach. Dla parlamentarzystów i prezesa PO - przed.

Ja nigdy nie byłam koniunkturalna. I nigdy nie mówiłam, że nie będę podwyższać lokalnych podatków, przecież te pieniądze są wydawane na zaspokojenie potrzeb mieszkańców. Była już kiedyś próba zbudowania ustroju, gdzie miało być "każdemu według potrzeb". Jakoś za nim nie tęsknie.

Zatem warszawiacy mają przygotować portfele na kolejne zmiany cen np. wywozu śmieci?

Z tym czekamy na wejście w życie nowej tzw. ustawy śmieciowej, na podstawie której samorząd stanie się właścicielami wszystkich odpadów. Wtedy będziemy ustalać opłaty. Ponieważ system naliczania zostanie ujednolicony, wiele osób zapłaci mniej za odbiór odpadów.

A do tego czasu już nic nie podrożeje?

Tego gwarantować nie mogę. Wszystko poddajemy analizie ekonomicznej.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane