Radny wygrał z ratuszem
Radny PiS Jarosław Krajewski ostatecznie wygrał w sądzie sprawę przeciwko prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz o jawność umów cywilnoprawnych
- Wygrałem! Wygrałem! Wygrałem! - napisał na swojej stronie internetowej radny Krajewski. - Po trzech latach mam wielka satysfakcję - komentował wyrok.
Sąd Najwyższy potwierdził, że prezydent Warszawy musiała ujawnić radnemu (w ramach dostępu do informacji publicznej), z kim ratusz zawierał umowy cywilnoprawne i za ile. Oddalił kasację wyroku niższej instancji, o którą zabiegali stołeczni urzędnicy.
Sąd ocenił, że nazwiska i imiona osób, z którymi miasto zawiera umowy o dzieło lub zlecenia, nie są chronione ze względu na prywatność, co oznacza, że gmina musi je ujawnić na żądanie każdego, kto tego zażąda. Spór sądowy radnego z ratuszem trwał trzy lata. Jarosław Krajewski zażądał od prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz informacji o trzech stosunkowo drobnych umowach, na podstawie których ratusz wypłacił ponad 24 tys. zł, m.in. za opracowanie analizy socjologicznej pikniku naukowego czy organizowanie konferencji z mediami w miejskim Biurze Edukacji.
Prezydent jednak odmówiła takich danych. Radny poszedł do sądu. W pierwszej instancji przegrał, w drugiej wygrał. Dostał klauzulę wykonalności wyroku, ale umów i tak się nie doczekał. Poskarżył się więc prokuraturze, że prezydent nie realizuje wyroku sądu, i wystąpił o sądowy nakaz udostępnienia danych. Uzyskał go.
W międzyczasie urzędnicy obdzwonili zleceniobiorców i zapytali, czy ci zgodzą się na podanie ich nazwisk do publicznej wiadomości (wówczas troje odmówiło, troje się zgodziło). Ostatecznie ratusz dostał dwa tygodnie na ujawnienie umów pod karą grzywny. Po dwóch latach radny zatem informacji się doczekał. Ale spór sądowy - już czysto teoretyczny - trwał dalej. Po co? - Chcieliśmy wyczerpać pełną ścieżkę prawną, by pozbyć się wątpliwości w tej sprawie, skoro jeden sąd zdecydował przeciwstawnie do drugiego - wyjaśnia rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk.
Zapewnia, że nie chodziło o utajnienie informacji, a działanie zgodnie z przepisami. - Sąd zdecydował, że w tym przypadku ważniejsza od ustawy o ochronie danych osobowych jest ustawa o dostępie do informacji.
I my to przyjmujemy - komentuje rzecznik ratusza. Spór radnego z ratuszem już przyniósł wymierne efekty. Od marca wszystkie umowy zlecenia podpisywane przez urząd miasta zawierają zgodę zleceniobiorcy na upublicznienie danych. - Jeśli ktoś się nie zgadza na ujawnienie, nie podpisujemy z nim umowy i szukamy innego partnera - wyjaśnia Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza.
Jeszcze w listopadzie wszystkie nowe umowy cywilnoprawne będą publikowane na stronie internetowej miasta. A co z tymi sprzed marca 2012? Tego już jasno urzędnicy nie precyzują, ale przewidują, że każdy, kto wystąpi o informację o umowach, otrzyma ją. Wyrok Sądu Najwyższego powoduje, że będą go musiały wziąć pod uwagę wszystkie sądy administracyjne w kraju. Są też wymierne koszty tej sytuacji.
Warszawski ratusz za reprezentowanie urzędu przed sądem przez prawników kancelarii Domański Zakrzewski Palinka zapłaci 55 tys. zł. Radny Krajewski z własnych pieniędzy na ideowy spór poświęcił tysiąc złotych.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.