Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Sposób na tematy trudne i błahe, stare i nowe

Jolanta Gajda-Zadworna 30-10-2008, ostatnia aktualizacja 02-11-2008 20:21

Autorski tomik Wolfa Erlbrucha „Gęś, śmierć i tulipan” – jesienna nowość w księgarniach – to mądre antidotum na szeregi wyszczerzonych pustych dyń i ekspansywny korowód straszydeł.

źródło: Mat. wydawcy

Przemijanie, odchodzenie, śmierć. To tematy, które osaczają nas i wymagają zajęcia wyraźnego stanowiska. Zwłaszcza teraz, gdy wciąż silna tradycja gna nas na groby bliskich.

Jednak zaduma dnia Wszystkich Świętych i skupienie Zaduszek coraz mocniej spychane są na margines przez krzykliwy Halloween. Ośmieszający i banalizujący śmierć oraz to, co się z nią wiąże. Niedający odpowiedzi na niewygodne pytania ani niesięgający istoty lęku, który ogarnia nawet małych ludzi. Dla nich, ale też dla starszych, propozycję ma Wolf Erlbruch.

Jego autorska książka „Gęś, śmierć i tulipan” zaskakuje nie tylko tytułem, zderzającym słowa pozornie niemające ze sobą nic wspólnego. Zwraca też uwagę ascetycznością, wręcz surowością formy, która nieoczekiwanie staje się wielkim atutem. Dzięki niej książkę łatwo wyłowić z pulsującego kształtami i barwami tła księgarskich półek.

Oszczędność tekstu, koloru i kształtu przykuwa uwagę czytelnika, a pozornie błahy dialog, prowadzony przez gęś i śmierć, zapada w pamięć. Tak, jak banalne stwierdzenie śmierci: Jestem przy tobie od twoich narodzin, tak na wszelki wypadek.

Gęś boi się śmierci, ale wdaje się z nią w rozmowę. Może dlatego, że jej postać tak naprawdę nie przeraża? Widok jej głowy-czaszki łagodzi „mimika” (śmierć potrafi się uśmiechać, a nawet „prawie” smucić) i dopełnia workowaty strój, rozdeptane kapcie oraz tulipan zamiast kosy.
Cały ten słowno-ilustracyjny sztafaż przełamuje grozę nieuniknionego.

Pozwala krok po kroku, łagodnie (a nawet z pewną dozą humoru i czułości, którą okazuje gęsi śmierć) zmierzyć się z tym, co nieuchronne. I o czym wciąż tak trudno rozmawiać.

ŻW poleca

„Nocny Maciek” Paweł Pawlak

Książki autorskie (jedna osoba odpowiada za tekst, ilustracje, okładkę...), ale też współtworzone przez ilustratorów poniosą każdy temat. Pomogą przy trudnym, dowartościują pozornie błahy i ożywią stary. „Nocny Maciek” (wyd. Stentor) to sposób jednego z najlepszych polskich ilustratorów na strach przed ciemnością.

„Czerwony kapturek” ilustracje Kveta Pacovska

Klasyka dziecięcej literatury w nowym wymiarze. Wybitna czeska graficzka, ilustratorka i autorka książek artystycznych Kveta Pacovska – debiutująca na polskim rynku – nadaje tekstowi braci Grimm współczesny, pulsujący rytm i ostrość kreski. Wyd. Dwie Siostry.

„Nic” Maria Marjańska, ilustr. Krystyna Lipka-Sztarbałło

Przykład organicznej współpracy autora tekstu i ilustracji. Punktem wyjścia jest „nic”, a właściwie pomysł, by owemu „niczemu” poświęcić tomik (wyd. Stentor). Powstała zabawna, pełna zaskakujących skojarzeń książeczka. Współautorki bawią czytelnika, żonglując zarówno słowem, jak i stylizowaną na lata 60. ilustracją.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane