Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mafia sprzedaje głosy

Piotr Kowalczuk 28-05-2009, ostatnia aktualizacja 28-05-2009 21:46

Na południu kraju politycy startujący w wyborach do Parlamentu Europejskiego mogą kupować głosy niemal jak w sklepie. Od mafii Giacomo Mancini, kandydat partii Silvia Berlusconiego Lud Wolności, w poszukiwaniu głosów zapędził się do Bari na pięcie włoskiego buta.

Po wiecu odebrał telefon rzekomo od lokalnych działaczy politycznych. Prosili o spotkanie. Przyszło trzech gangsterów i bez wielkich ceregieli zaproponowali dwa tysiące głosów za trzy tysiące euro. Zdumieli się, gdy odmówił, i tłumaczyli, że w Bari życie polityczne organizuje się w ten sposób od lat.

W końcu powiedzieli, że wobec tego udadzą się do konkurencji.Natomiast do Rosario Crocetty, kandydata opozycyjnej Partii Demokratycznej z miasteczka Gela w sercu Sycylii, gdzie jest burmistrzem, zgłosiła się cosa nostra. O tyle to dziwne, że Crocetta wojuje z mafią. Wyrzucił z pracy w ratuszu żonę ukrywającego się lokalnego bossa i dostał policyjną ochronę.

Mimo to mafioso zaproponowali mu wyborcze wsparcie, żądając 400 euro za każde 500 głosów. „Biznes jest biznes” – skwitował i pokpiwał, że widocznie kryzys dotknął też mafię, bo 80 centów za głos to na Sycylii cena promocyjna. Ale zdaje sobie sprawę, że na kilka dni przed wyborami stawka może podskoczyć do 50 euro za sztukę, bo tak już bywało.

Powszechność handlu głosami potwierdza też dekret wydany w zeszłym roku tuż przed wyborami. Przewidywał nawet więzienie dla tych, którzy do kabiny wejdą z aparatem fotograficznym lub robiącą zdjęcia komórką. Wszystko dlatego, że na południu w wielu okręgach mafia skupowała głosy po 20 – 50 euro od sztuki, ale żądała dowodów fotograficznych.

Natomiast o tym, że w wyborach lokalnych na południu Włoch głosy zdobywa się od dawna dzięki mafijnej machinie wyborczej, wiedzą wszyscy. Pisał i mówił o tym wielokrotnie choćby znawca przedmiotu Roberto Saviano – autor przetłumaczonej niedawno na język polski „Gomorry”, traktującej o mafijnym świecie Kampanii.

Od Neapolu po Sycylię jednym z filarów potęgi mafii są wpływy w lokalnych władzach. Mafioso zapewniają sobie w ten sposób wszelkie zamówienia publiczne i oddziaływanie na ważne dla nich decyzje. Dlatego prośbą, groźbą i korupcją kontrolują wybory.

W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego włoskiej mafii nie chodzi o zdobycie wpływów politycznych w Strasburgu, ponieważ to niemożliwe. Proponują kandydatom na europosłów własny, alternatywny i skuteczny „sztab wyborczy” za pieniądze – bez żadnych zobowiązań. Crocetty to w ogóle nie dziwi: „Dlaczego zarabiająca na wszystkim mafia miałaby się wyrzec zarobku na tych wyborach?”.

We Włoszech wybory do europarlamentu odbędą się 6 i 7 czerwca. Z sondaży wynika, że zdecydowanym faworytem jest Lud Wolności Berlusconiego, posiadający aż 15 punktów procentowych przewagi nad opozycyjną Partią Demokratyczną.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane