Karaluch bryka u lekarza
– W życiu nie widziałem takich gigantów – mówi pacjent przychodni przy Koszykowej. Rano karaluchy biegają po schodach i korytarzach. Podobne problemy są także w stołecznych szpitalach.
Czytelnik „ŻW” Janusz Jendyk wybrał się na wizytę u lekarza. – Było to przed ósmą rano. Siedziałem w poczekalni, a pod nogami biegało robactwo. Niektóre karaluchy były już martwe – opowiada. – To nie jest kraj trzeciego świata, tylko środek Europy! Do czego to podobne, żeby robactwo pojawiało się w miejscu, gdzie powinna panować sterylna czystość.
Dodaje, że owady są na wszystkich czterech piętrach klatki schodowej. Widział też prusaki. Sprawdziliśmy, co się dzieje w przychodni przy Koszykowej. Dwa dni z rzędu widzieliśmy, jak sprzątaczki rano zgarniają owady do worków.Dariusz Sarti, zastępca dyrektor ds. medycznych przychodni Cepelek przy ul. Koszykowej, był tym faktem zdziwiony.
– Nikt nam nic nie zgłaszał. Byłem przekonany, że jest idealnie czysto. Nasze służby na bieżąco sprzątają cały budynek – zaznacza Sarti. Problem z karaluchami mają też inne lecznice.
Z badań Państwowego Zakładu Higieny wynika, że owady biegają nie tylko po korytarzach w przychodniach, ale spotyka się je nawet w szpitalnych sterylizatorniach (4,3 proc. badanych szpitali) czy blokach operacyjnych (2 proc.). Mieszkają także w salach chorych (10 proc.).
Najczęściej pojawiają się karaczany (karaluchy i prusaki) i mrówki. Zdarzają się także pchły, świerszcze i muchy. Tymczasem Wiesław Rozbicki, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie, podkreśla, że karaluchy mogą być bardzo niebezpieczne dla zdrowia człowieka.
– Wychodzą z zsypów i przenoszą stamtąd bakterie czy drobnoustroje, które mogą dostać się do organizmu człowieka i powodować np. salmonellę – mówi Rozbicki. – Tak więc tu nie chodzi tylko o estetykę – dodaje. Owady najchętniej gromadzą się w szparach i szczelinach oraz w wilgotnych miejscach. Mogą przenosić np. czerwonkę, gruźlicę czy dur brzuszny oraz powodować alergie.Sanepid próbuje walczyć o czystość w budynkach służby zdrowia, ale jest to walka z wiatrakami.
– Przecież nie zamkniemy szpitala ani nie nałożymy kar finansowych, bo i tak nie zapłacą – przyznaje dyrektor Rozbicki. – Lepiej zachęcać administracje, by jak najszybciej zajęła się problemem – dodaje.– Karaluchów ani w domu, ani w przychodni być nie powinno – wątpliwości nie ma Bożena Sawicka z Państwowego Zakładu Higieny. – Ta przychodnia powinna jak najszybciej wykonać dezynsekcję, np. w weekend, gdy nie będzie pacjentów. To naprawdę nie kosztuje dużo. Dariusz Sarti zapewnia, że natychmiast zajmie się owadami i wynajmie firmę, która je usunie. Koszt dezynsekcji zależy od ilości użytego preparatu i powierzchni, którą trzeba oczyścić (od 400 do 1,6 tys. zł).
Dodaj swoja opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.