Petarda rozrywa kurczaka
Z nafaszerowanego fajerwerkami ptaka zostały szczątki, a z gumowej ręki nie zostało nic. Sprawdziliśmy, jak niebezpieczne może być odpalanie petard.
Na poligonie na Szczęśliwicach policyjny pirotechnik zademonstrował nam, jak tragiczne mogą być skutki nieodpowiedzialnego obchodzenia się z materiałami wybuchowymi.
Gumowa rękawiczka, a w niej kilka frankfurterek. Pirotechnik wkłada też do środka chińską niewielką petardę z namalowaną trupią czaszką. I podpala lont. Wybuch był tak silny, że dłoń zniknęła. – Gdyby to była ręka, to zostałaby poszarpana – tłumaczył policjant.
Teraz kilkunastocentymetrową petardą faszerujemy kurczaka z hipermarketu. Ogień, wybuch i korpus rozpada się na kilkadziesiąt kawałków. A pilśniowa deska, na której kurczak leżał, pęka. Kolejny strzał z rakietnicy zostawia osmaloną bruzdę na drewnianej ścianie. – Gdyby dostał człowiek, zostałby poparzony – dodaje pirotechnik.
Jak się bawić, by przeżyć
Chociaż co roku policja ostrzega przed zabawą z petardami, to w sylwestra są dziesiątki poszkodowanych. Powód? – Ludzie nie potrafią ich odpalać, strzelają w kierunku innych osób, w tłumie, z balkonu. A do fajerwerków potrzebna jest przestrzeń. Apelujemy o rozwagę – mówią policjanci.
– Ofiary najczęściej mają poparzone twarz i dłonie, uszkodzone oczy. Niekiedy zabawa z materiałami pirotechnicznymi kończy się amputacją palców – opowiada dr Marek Niemirski z warszawskiego pogotowia ratunkowego.
Co zrobić, aby nie stać się ofiarą przypadkowego wybuchu?
– Kupować materiały pirotechniczne w sprawdzonym miejscu, np. w sklepie, a nie od osoby, która robi je np. w domu – radzi policyjny pirotechnik. – Przed odpaleniem dokładnie trzeba przeczytać instrukcję obsługi. Każda petarda lub raca powinna mieć instrukcję po polsku – dodaje policjant z sekcji minersko-pirotechnicznej KSP.
Urzędnicy inspekcji handlowej radzą, aby przed kupnem fajerwerków sprawdzić, czy opakowanie nie posiada żadnych wad, np. pęknięć, nie jest rozcięte, nie ma wybrzuszenia oraz nie wysypuje się z niego mieszanina pirotechniczna. Trzeba sprawdzić, czy wszystkie elementy są dobrze połączone, nie przesuwają się, a urządzenie służące do podpalenia nie wypada.
Pod kontrolą strażników
Miejsca, gdzie sprzedawane są race, miny, wulkany, fontanny czy bengalskie ognie, kontrolują strażnicy miejscy. – Sprawdzamy, czy kupcy nie sprzedają ich nieletnim. Za to grozi im mandat do 500 zł lub skierowanie wniosku do sądu grodzkiego – informuje Monika Niżniak, rzeczniczka prasowa straży miejskiej.
Na razie w tym roku w ręce policji nie wpadły jeszcze osoby nielegalnie sprzedające materiały pirotechniczne. Wczoraj, po doniesieniu od mieszkańców, mundurowi skontrolowali działający w bloku przy ul. Batorego na Mokotowie internetowy sklep z fajerwerkami. Ustalili, że działa legalnie. – W mieszkaniu nie składuję hurtowych ilości towaru – dodaje właściciel sklepu Łukasz Borkowski.
Zobacz policyjny film o fajerwerkach (w formacie .mov, 12MB)
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.