Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Koniec epoki pawilonów

Monika Górecka-Czuryłło 28-02-2010, ostatnia aktualizacja 01-03-2010 16:05

Większości sex-shopów i kebabowni już nie ma. Reszta pawilonów z ulic Marszałkowskiej i Zielnej zniknie do wakacji. Dzielnica ma już zgodę na ich rozbiórkę. Zamiast budek będzie zielony skwer.

*Szpetne budki do czerwca zostaną rozebrane, na ich miejscu powstanie zielony skwer
autor: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa
*Szpetne budki do czerwca zostaną rozebrane, na ich miejscu powstanie zielony skwer
autor: Pasterski Radosław
źródło: Fotorzepa

Na pawilonach wiszą już kartki z napisem „likfidacja” (pisownia oryginalna). Na niektórych jest informacja o przeniesieniu sklepu na Chmielną lub Targową. Okna są pozaklejane gazetami. W niektórych tkwią jeszcze wyblakłe plakaty reklamowe. Znaleźliśmy nawet jeden z kampanii wyborczej Lecha Wałęsy. Prawie wszystkie pawilony zamknięte są na kłódki, zakratowane. Działa kilka „niedobitków” – kebabownie, sex-shopy.

Będą kwiatki i rabatki

– W budynkach przy Marszałkowskiej i Zielnej jest 79 lokali, a udało nam się odzyskać już 66 – mówi rzecznik śródmiejskiego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami Rafał Chromiński. – Pozostałe są zajmowane bez umów, prowadzimy sprawy sądowe o ich odzyskanie. W przypadku dwóch lokali umowa kończy się w maju tego roku. A pierwsze cztery pawilony możemy zacząć rozbierać. Mamy już zgodę miejskiego Wydziału Architektury. W przygotowaniu jest przetarg na wyłonienie wykonawcy.

Ostateczna decyzja o likwidacji zapadła na początku ubiegłego roku. Najemcy pawilonów dostali wypowiedzenia umowy najmu. Byli zdziwieni, bo liczyli, że prowizorka, która trwała 40 lat, będzie wieczna. Części z nich dzielnica zaproponowała inne lokale z zasobów komunalnych.

– To kiedyś była rzeczywiście enklawa prywatnego handlu, zagłębie kapeluszników, kaletników, innych drobnych rzemieślników – mówi burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski. – Ale w wolnej Polsce pawilony zaczęły schodzić na psy.

Rzeczywiście zmienili się najemcy. Nowi prowadzili przede wszystkim sex-shopy, lokale gastronomiczne, przede wszystkim oferujące turecki kebab.

Burmistrz zapewnia, że pawilony znikną do lata. – Z wyjątkiem tego będącego najbliżej Marszałkowskiej, bo to jest obiekt prywatny – mówi Bartelski. Ale dodaje, że trwają negocjacje w sprawie ewentualnego odszkodowania dla właściciela lub wskazania terenu zamiennego.

Spór toczy się też o grunt. Duża część terenu pod pawilonami należała kiedyś do Domów Towarowych Centrum, których następcą jest Centrum Development & Investment. – Sądzimy się z miastem o prawo do gruntu – przyznaje Dorota Wojciechowska z CDI. A urzędnicy przyznają, że do fragmentów gruntu są też roszczenia przedwojennych właścicieli.

– Dlatego na razie tylko sprzątamy ten teren i nie planujemy żadnych inwestycji – mówi burmistrz Bartelski. I dodaje, że przygotowywany jest miejscowy plan tego fragmentu Śródmieścia. – Dlatego po rozbiórce tylko posiejemy w miejscu pawilonów trawę, posadzimy kwiatki – mówi burmistrz. – W przyszłości teren będzie można sprzedać inwestorom.

Burmistrz nie ukrywa, że jemu marzy się tutaj pierzejowa, niewysoka zabudowa, fragment klasycznego miasta.

– Nie mam żadnego sentymentu do tych pawilonów i nic przeciwko ich rozbiórce – ocenia pomysł urbanista Grzegorz Buczek. – Ale niepokoi mnie, że nadal nie ma koncepcji zabudowy tego centralnego fragmentu miasta. No, ale może przynajmniej posprzątać warto.

Urbanista dodaje, że likwidacja pawilonów zyskałaby większą przychylność, gdyby dzielnica przedstawiła architektoniczne plany dla tego terenu. – Bo samo zasadzenie trawki na kolejne 40 lat nie jest dobrym rozwiązaniem – uważa Buczek.

Koniec epoki

Pawilony budowali warszawscy rzemieślnicy pod koniec lat 50. Sami odgruzowywali i porządkowali teren między ul. Marszałkowską, Królewską i Świętokrzyską. Sklepiki od razu stały się enklawą prywatnego handlu, gdzie można było kupić towary niedostępne w państwowych sklepach. Warszawiacy z całego miasta przyjeżdżali tu po eleganckie ubrania, oryginalne dodatki i niedostępne gdzie indziej gadżety. Tu kupowano parasole i lampy. W latach 70. kupców wywłaszczono i pawilony stały się własnością miasta. Po 1989 roku zaczęły zmieniać najemców. Odchodzili rzemieślnicy. W latach 90. część sklepów rozebrano pod budowę pierwszej linii metra.

Dodaj swoją opinię

Dla „Życia Warszawy”

Jarosław Zieliński, varsavianista

Pawilony przy Marszałkowskiej i Zielnej żadnej wartości materialnej ani architektonicznej nie mają. Od początku były budowane jako tymczasowe, na dziesięć lat, i – jak to prowizorki u nas – przetrwały lat 40. Ale z gospodarczego i społecznego punktu widzenia to był fenomen.

Wszędzie siermiężny PRL z szaroburymi ubraniami, identycznymi butami. I pustki w sklepach. A przy Marszałkowskiej był inny świat. Kolorowe buty, wprawdzie z plastiku odlewane, ale takie były obiektem pożądania warszawiaków. Ubrania zza zachodniej granicy albo z przedwojennych filmów o elicie finansowej kraju. Nawet wystawy były inne niż w państwowych sklepach. Królowały suknie, futra, firmowe czapki znanych przedwojennych rzemieślników i efektownie podświetlone puszki z kawiorem, suszone owoce południowe, egzotyczne orzechy. Charakterystyczne były też ceny – na pewno nie na kieszeń robotnika czy socjalistycznego inteligenta. Pawilony były legendą handlowego ruchu oporu.

Ale wyglądają szpetnie, są ruiną i dlatego trzeba je zlikwidować. Warto o ich roli powspominać w literaturze, ale nie warto się im dłużej przyglądać.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane