Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Znana twarz jednak nie chroni

Janina Blikowska 13-09-2014, ostatnia aktualizacja 14-09-2014 08:40

W Polsce celebryci nie unikną kary za przestępstwa na drodze, ale kariery to im raczej nie zniszczy.

Porsche Joanny L. jeszcze przed kolizją
źródło: EAST NEWS
Porsche Joanny L. jeszcze przed kolizją

Popularna aktorka prowadzi swoje porsche pijana. Kompozytor i były mąż innej gwiazdy siada za kierownicę luksusowego BMW pod wpływem narkotyków i zabija kobietę. Choć podobne  historie zdarzały się wcześniej, te dwa przypadki z ostatnich tygodni pokazują, że celebryci nie wyciągnęli wniosków z błędów innych.

Taka lekcja życia

Aktorka Joanna L. znana m.in. z serialu „Przyjaciółki" czy telewizyjnych show w zeszłym tygodniu na warszawskim Ursynowie spowodowała kolizję. Swoim porsche uderzyła w tył nissana, a ten w tył skody. Okazało się, że gwiazda miała 1,2 promila. L. usłyszała zarzuty jazdy pod wpływem alkoholu, za co grozi do dwóch lat więzienia. Przyznała się do winy. Chce warunkowego umorzenia postępowania, kary grzywny i zabrania prawa jazdy.

Na razie prokuratura nie odniosła się do tych wniosków. Przesłuchuje dodatkowych świadków. Dopiero po nich zdecyduje, co dalej.

Sama aktorka po incydencie wydała oświadczenie. „Nie szukam żadnych usprawiedliwień, bo w takiej sytuacji ich po prostu nie ma. To, co się wydarzyło, jest naganne" – napisała. Tłumaczyła, że dzień wcześniej piła wino do kolacji. Liczyła, że krótki sen wystarczy, by wytrzeźwieć. – To moja lekcja na całe życie, której z pokorą poniosę konsekwencje i wyciągnę wnioski – dodała.

Już niemal dwa miesiące za kratami siedzi Dariusz K., kompozytor i menedżer, były mąż piosenkarki Edyty Górniak. Na warszawskim Ursynowie zabił na pasach 63-letnią kobietę, która przechodziła przy zielonym świetle. Mężczyzna był trzeźwy, ale testy narkotykowe wykryły kokainę, którą – jak się potem okazało – zażył 1,5 godziny przed wypadkiem. K. postawiono zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem środka odurzającego. Nie przyznał się. Powiedział, że nie pamięta zdarzenia.

Choć adwokaci podejrzanego zaoferowali wysokie poręczenie majątkowe sięgające 500 tys. zł, to ani prokuratura, ani sąd nie zdecydowały się na nie. – Istniała obawa matactwa, podejrzanemu grozi surowa kara – tłumaczy Paweł  Wierzchołowski, szef mokotowskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie wypadku.

W tym tygodniu akta sprawy przejął biegły, który ma odtworzyć przebieg zdarzenia. Śledczy mają do przesłuchania jeszcze jednego świadka oraz czekają na opinię z sekcji zwłok. Po niej będą mogli kończyć postępowanie.

Szwank na wizerunku

Czy celebryci dopuszczający się przestępstw za kółkiem są traktowani łagodniej niż inne osoby? Po tym jak aktorka Joanna L. zaraz po kolizji nie trafiła na komendę, internet zalały takie komentarze.

– Kolejna celebrytka, która wyjdzie z tego bez szwanku. Zobaczycie, nie poniesie żadnej kary, tak jak ten co gra Lubicza w serialu „Klan" – komentowali internauci na popularnym portalu poświęconym życiu gwiazd.

Aktor Tomasz Stockinger, bo o nim mowa, w 2009 r. w Żabieńcu na Mazowszu swoim seatem exeo uderzył w forda ka, który zderzył się jeszcze z seatem toledo. Pasażerka forda została przewieziona do szpitala, a aktor uciekł z miejsca wypadku. Doszło do policyjnego pościgu. Policjanci zatrzymali go w Górze Kalwarii. Okazało się, że miał 2,3 promila alkoholu w organizmie.

Sąd skazał aktora na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Popularny dr Lubicz musiał też zapłacić 10 tys. zł grzywny oraz stracił prawo jazdy na dwa lata.

Karę w zawieszeniu dostała też była wicemiss Polonia Ilona Felicjańska. Ją za jazdę po pijanemu po warszawskim Ursynowie (miała 2,3 promila, spowodowała kolizję i uciekła z miejsca zdarzenia) skazano na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Sąd zatrzymał jej prawo jazdy na trzy lata, a musiała też wpłacić 1000 zł na rzecz Społecznego Komitetu Centrum Zdrowia Dziecka.

Karę grzywny wymierzono aktorowi Borysowi Szycowi. Sześć lat temu prowadził swoje audi A5 po kolacji, na której sączył wino. Policyjny alkomat wykazał później 0,7 promila alkoholu. Aktor stracił prawo jazdy na dwa lata i musiał zapłacić 4,5 tys. zł.

Jak wymiar sprawiedliwości podchodzi do znanych ludzi?

Prokurator Wierzchołowski mówi, że każda sprawa jest inna. – Wszystko zależy od przebiegu zdarzenia, jakie przepisy zostały naruszone, jakie były stopień społecznej szkodliwości czynu oraz zachowanie osoby na miejscu zdarzenia i podczas postępowania. To wszystko ma znaczenie – tłumaczy śledczy.

Podkreśla, że celebrytów nie traktuje się inaczej niż pozostałych.  – Mało, to znane osoby są częściej pokazywane w mediach i od nich należy wymagać więcej, one powinny kształtować pozytywny wizerunek, więc jeśli zachowają się niezgodnie z prawem, to może się zdarzyć, że kara wobec takiej osoby może być wyższa niż w przypadku funkcjonariuszy publicznych – uważa prokurator.

Nie każdy lubi 
takie gwiazdy

Bywają jednak sytuacje, że znane osoby próbują wykorzystać swoją twarz, by uniknąć kary. Ekspert od ruchu drogowego, wieloletni wiceszef stołecznej drogówki Wojciech Pasieczny mówi, że takie przypadki dotyczyły i prawdopodobnie wciąż dotyczą różnych wykroczeń drogowych, zwłaszcza przekroczenia prędkości.

– Kilka lat temu znany piosenkarz złapany na zbyt szybkiej jeździe chciał dostać od policjanta pouczenie zamiast mandatu – wspomina Pasieczny. Dodaje, że piosenkarz chciał podarować nawet swoją płytę. Policjant nie chciał. – Nie lubię pana, nie słucham pana muzyki – odparł stróż prawa.

Jednak u części polskich celebrytów panuje przekonanie, że im wolno więcej. Po wpadce Joanny L. w jej obronie stanęło wielu kolegów.

– Cokolwiek się zdarzyło, wiem, że zdarzyło się absolutnie nieświadomie ze strony Joasi. 90 proc. z nas miało w życiu setki, jak nie tysiące takich sytuacji, kiedy będąc na kolacji z przyjaciółmi, wypiło wino czy kilka lampek wina i nawet nie pomyślało, wstając następnego dnia, czując się osobą zupełnie trzeźwą, że może jeszcze coś w organizmie zostało – mówiła aktorka Katarzyna Skrzynecka agencji informacyjnej Newseria Lifestyle. Joanny L. bronił też Kuba Wojewódzki w swoim programie. – Ona miała 1,2 promila, a Tusk będzie zarabiał 1,2 miliona. Będę jej bronił – mówił.

Czy wypadki związane z jazdą pod wpływem alkoholu i narkotyków spowodowane przez znane osoby mają wpływ na ich późniejszą karierę?  – Nie będę o tym już rozmawiał. Nie jestem ekspertem – uciął rozmowę aktor Tomasz Stockinger.

Agnieszka Szulim, prowadząca program„Na językach" w TVN, mówi, że może tak być. – Krążą plotki, że Joanna L. z powodu swojego incydentu straciła intratny kontrakt reklamowy – mówi dziennikarka. Przyznaje, że kariera Borysa Szyca przyśpieszyła po tym, jak pijanego złapała  policja.

– Zagrał w wielu filmach, nie wszystkich dobrych, ale to był jego dobry czas. Podobnie jak dla Kate Moss, która najlepsze kampanie reklamowe dostała już po tym, jak media ujawniły jej zdjęcia, jak wciągała kokainę – mówi dziennikarka.

Szulim podkreśla, że takie przykłady jak aktorki Joanny L. powinny być napiętnowane. Powinny być przykładem dla innych, a nie sygnałem, że wszystko jest w porządku. – Ja po kolacji z winem następnego dnia pojechałam do pracy taksówką. Tak powinni robić inni – dodaje dziennikarka TVN.

rp.pl

Najczęściej czytane