Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Absolwent Żylety

Stefan Szczepłek 20-09-2016, ostatnia aktualizacja 20-09-2016 09:20

Pierwszą ofiarą czystek w Legii padł fizjoterapeuta Wojciech Spałek. Jak by to on był winien.

Oni też będą mieli swoje święto
autor: Grzegorz Rutkowski
źródło: Fotorzepa
Oni też będą mieli swoje święto

Jest już w wieku ochronnym, więc przesunięto go do drugiej drużyny.

Spałek to najbardziej doświadczony masażysta w ekstraklasie (GKS Katowice, Zawisza, Groclin, Polonia, Legia). Gdyby trenował lub masował Bogusława Leśnodorskiego, to może by został. Ale zajęcia z prezesem ma ktoś inny. Lada moment lekarzem Legii przestanie być Jacek Jaroszewski, też fachowiec, lekarz kadry Polski. To pewnie nie koniec zmian, bo zaczęto drwa rąbać, a w szatni Legii i jej okolicach nie ma solidarności. Każdy myśli o sobie.

Zwolnienie Besnika Hasiego to decyzja logiczna, bo trener sam się o to prosił. Co powinien teraz zrobić dyrektor sportowy Legii Michał Żewłakow? To on postawił na swojego kolegę z Anderlechtu, który w Brukseli zaczynał uczyć się fachu. Prawie cztery miesiące pracy na Łazienkowskiej pokazały jednak, że się nie nauczył i przegrali obaj.

Wszystko, co dzieje się wokół Legii, potwierdza moją tezę, że klub piłkarski to nie jest taki sam biznes jak każdy inny i mogą sobie na nim połamać zęby nawet najtęższe menedżerskie umysły, które wcześniej odnosiły sukcesy, sprzedając piwo, kontenerowce, pracując w reklamie, banku lub w kancelarii prawnej.

Kimś takim jest większościowy udziałowiec Legii Dariusz Mioduski. Kulturalny biznesmen o nienagannych manierach, zawsze ubrany elegancko i stosownie do sytuacji. Rozmowa z nim to przyjemność. Dziś jest członkiem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA). Ale przed przyjściem do Legii nie miał doświadczeń w zarządzaniu klubem. Spytałem kiedyś osobę dobrze znającą realia Łazienkowskiej, a przy tym cieszącą się autorytetem, skąd Dariusz Mioduski czerpie wiedzę o funkcjonowaniu klubu piłkarskiego. – Myślę, że od pana Leśnodorskiego – odpowiedział mój rozmówca. – A pan Leśnodorski? – drążyłem. – Sądzę, że od „Starucha" – powiedział. Idąc tym tropem, łatwo dojść do wniosku, że wyższą szkołą zarządzania Legią jest Żyleta.

Wpadki sportowe i organizacyjne na Łazienkowskiej ostatnich trzech lat właśnie osiągnęły kulminację. To już nie tylko kompromitująca porażka z Borussią, ale i wstyd na całą Europę, jaki zrobiła grupa kibiców. Po takich blamażach, po wcześniejszej wpadce, ujawniającej niekompetencje pracowników (wykluczenie Legii z eliminacji Ligi Mistrzów po naruszeniu przepisów w meczu z Celtikiem) w normalnej spółce akcyjnej rada nadzorcza pozbawiłaby stanowiska prezesa, który naraził firmę na wielomilionowe straty.

Prezesem rady nadzorczej Legii jest jednak Dariusz Mioduski, a prezesem klubu Bogusław Leśnodorski. Mam wrażenie, że pochodzą z innych światów, dziwię się niezmiennie, co ich łączy. Może wreszcie to Mioduski zostanie liderem tej drużyny. Sukcesu sportowego nie zagwarantuje, ale chociaż wstydu będzie mniej.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane