Hejt już nie jest bezkarny
Przeprosiny dla Romana Giertycha za wulgarne komentarze postowiczów na portalu fakt.pl to znak, że obelgi rodzą odpowiedzialność.
To wnioski z precedensowego procesu, istotnego dla języka debaty publicznej i ochrony dóbr osobistych.
Mecenas Roman Giertych nie pozwał postowiczów, co jest możliwe, ale w szerszej skali niewykonalne, ale właściciela portalu, żądając usunięcia hejterskich postów, a były niewątpliwie obelżywe.
Ile wolności
W trwającym już kilka lat procesie zderzyły się dwie racje i dwie regulacje prawne.
Pierwszą wyraża art. 15 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, który mówi, że portal (usługodawca hostingowy) nie musi sprawdzać wpisów. Ma obowiązek reagować dopiero po otrzymaniu wiadomości o niedopuszczalnym wpisie albo gdy go zauważy. Według tego stanowiska druga racja, czyli przepisy kodeksu cywilnego (art. 24) o ochronie dóbr osobistych, w tym dobrego imienia, jest wyłączona. Trzeba jednak pamiętać, że Sąd Najwyższy przesądził, że w razie sporu to administrator strony internetowej ma dowieść, że nie wiedział o bezprawnych wpisach, a jeśli wiedział – odpowiada.
Fakt.pl miał system antyspamowy odsiewający 1/3 niewłaściwych wpisów oraz kilku moderatorów ręcznie usuwających niedopuszczalne posty. Nie wystarczyło to jednak, by się obronił.
Coś za coś
– By wychwycić wszystkie niedopuszczalne posty, portal musiałby wprowadzić szczelną premoderację wpisów – wskazuje pełnomocnik portalu adwokat Anna Cichońska.
– Jestem przeciwny takiemu rozwiązaniu, gdyż jest niewykonalne, choćby z przyczyn ekonomicznych, a możliwość wyrażenia swobodnej opinii jest bardzo istotną wartością – wskazuje Dariusz Pluta, adwokat. – Prawny obowiązek usuwania takich wpisów powinien być uruchamiany wyłącznie na żądanie osoby zainteresowanej (wydawca może taki wpis usunąć także bez wezwania). Dopiero gdy wydawca (redaktor naczelny) mimo wezwania nie usunie wpisu, winien ponosić odpowiedzialność prawną – dodaje.
– Stanowisko sądów rozumiem tak: jeżeli moderujesz i stosujesz filtry, to wiesz, że masz hejt. A od tej wiedzy uzależniona jest odpowiedzialność portalu – ocenia adwokat Paweł Litwiński. – Innymi słowy, jeżeli portal twierdzi, że nie wiedział o bezprawnych postach, a zatrudniał moderatorów, to zdaniem sądu wiedział. W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest rezygnacja z moderacji. W ten sposób unika się domniemania wiedzy. A jeśli chcemy moderacji, to w 100 proc. skutecznej, bo tylko taka zapewni brak odpowiedzialności za cudze komentarze.
Ten nieco przewrotny pogląd adwokat Maciej Ślusarek komentuje tak:
– Duże portale mają moderatorów i dużo hejtu, wniosek: winny mieć monitoring sprawny. Natomiast małe portale, ze sporadycznym hejtem, mogą być spokojne, chyba że ktoś zawiadomi je o bezprawnym wpisie. Wtedy portal powinien go niezwłocznie usunąć. To może być rozsądne rozwiązanie, bo regulacje prawne nie nadążają za rozwojem internetu.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.