Kult gra bez retuszu
„Made in Poland" to trzeci album koncertowy zespołu. Od wydanego siedem lat temu „MTV Unplugged" różni się repertuarem i energią.
Kult to bodaj jedyny albo jeden z kilku polskich zespołów, które mogą zapełnić publicznością katowicki Spodek. Koncertowych powodów do satysfakcji grupa Kazika Staszewskiego ma jednak więcej.
Święto Niepodległości obchodzić będzie w londyńskim O2 Forum, gdzie kilka dni wcześniej wystąpią Prophets of Rage, czyli supergrupa złożona z muzyków Rage Against the Machine, Public Enemy i The Cypress Hill. A już za tydzień Kult gościć będzie w manchesterskim The Ritz oraz Academy w Dublinie.
Nagrania bez poprawek
Dobrą zapowiedzią tych zagranicznych koncertów jest premiera najnowszego albumu live „Made in Poland". Dobrą i uczciwą, ponieważ Kazik Staszewski i jego koledzy nie idą drogą wielu gwiazd, które poprawiają nagrania koncertowe w studiu albo ulepszają brzmienie sztuczkami komputerowymi nawet podczas występu.
O charakterze nagrań najlepiej mówi informacja zawarta w książeczce: „Materiał nagrany całkowicie na koncertach, bez poprawek, dostrajania i edycji".
Mamy więc Kult bez pudru. To nie tylko efekt odważnej decyzji, ale i świadectwo wielkiej pracy, jakiej dokonał zespół przez 35 lat. Fani grupy pamiętają bowiem dobrze, że Kazik i jego koledzy byli niezwykle wstrzemięźliwi w nagrywaniu płyt koncertowych, na co wpływ miał uraz po premierze albumu „Tan" z 1989 roku.
Kiedy taki zespół jak Kult podsumowuje i świętuje swoje 35-lecie, musi czuć ból głowy związany z wyborem repertuaru. Problem ten pomogła rozwiązać decyzja o publikacji podwójnego albumu, który pomieścił 36 piosenek.
To, co najlepsze
Osobiście cieszę się, że w przeciwieństwie do wielu utytułowanych gwiazd, które wydają nowe płyty, a i tak prezentują „zestaw obowiązkowy", bo fanom podoba się on najbardziej – Kult ceni swoje najnowsze osiągnięcia.
Dlatego album zaczyna się od „Jeśli będziesz tam" z zeszłorocznej płyty studyjnej „Wstyd". A jest jeszcze znakomita kompozycja tytułowa o patologiach publikacji w internecie, mocno obyczajowy „Madryt" i „Dwururka" oraz „Apokalipsa". O tym, że Kult był zadowolony nie tylko z tych nagrań, świadczy fakt, że niedługo po premierze „Wstydu" ukazał się związany z nim „Suplement".
Również poprzednia płyta studyjna ma godną reprezentację w postaci „Układu zamkniętego" wspierającego niegdyś promocję głośnego filmu Ryszarda Bugajskiego i „Prosto". Dla bardziej konserwatywnych fanów najważniejsze są oczywiście tak zwane największe przeboje. Nie zabrakło „Lewe Lewe Loff", „Arahji", „Na całym świecie źle się dzieje, koledzy", czyli popularnej „Wódki", a także „Mieszkam w Polsce", „Do Ani mojej żony" czy „Krwi Boga".
Warto podkreślić, że ze szczególną atencją Kazik odniósł się do tych piosenek ojca Stanisława Staszewskiego, które napisał on do wierszy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Dlatego poza „Barankiem" i „Celiną" Staszewski junior zaśpiewał „Śmierć poety" i „Wróci wiosna, baronowo". Zwłaszcza ta ostatnia zapowiedź brzmi kojąco.
W najnowszym „Plusie Minusie" rozmowa z Kazikiem Staszewskim.
Uwaga, Czytelnicy konkurs
10 pierwszych osób, które na adres konkurs@rzeczpospolita.pl przyślą tytuł najnowszego albumu Kultu, otrzyma płytę.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.