Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Japonia studzi emocje

Wojciech Lorenz 12-04-2011, ostatnia aktualizacja 14-04-2011 12:35

Japoński rząd próbuje ratować kraj przed wizerunkową katastrofą, jaką może wywołać zrównanie zagrożenia awarią w elektrowni atomowej Fukushima z wybuchem w Czarnobylu

Wcześniej jedyną awarią o tej skali była eksplozja reaktora w ZSRR w 1986 roku.
źródło: AFP
Wcześniej jedyną awarią o tej skali była eksplozja reaktora w ZSRR w 1986 roku.

Premier Naoto Kan podczas transmitowanej w telewizji konferencji prasowej zapewniał, że poziom promieniowania spada. – Kryzys krok po kroku jest opanowywany – uspokajał.

Jak tłumaczą eksperci, dopiero teraz oszacowano, że po eksplozjach wodoru, które uszkodziły zewnętrzną obudowę dwóch reaktorów, do środowiska 15 i 16 marca przedostawało się 10 tysięcy bekereli radioaktywnego jodu 131 na godzinę. Zgodnie ze standardami opracowanymi przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej oznacza to, że awaria musi być zaliczona do bardzo poważnych, o większych konsekwencjach dla środowiska i ludzi. Wcześniej jedyną awarią o tej skali była eksplozja reaktora w ZSRR w 1986 roku.

– Ilość promieniowania, jaka przedostała się do środowiska, to jedna dziesiąta tego, co w Czarnobylu – uspokajał Hidehiko Nishiyama, rzecznik japońskiej Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego i Przemysłowego (NISA). – Jeśli wyciek nie zostanie powstrzymany, w końcu skażenie może przekroczyć emisję z Czarnobyla – przyznał jednak Junichi Matsumato, rzecznik firmy Tepoco zarządzającej elektrownią.

W mieście Namie 24 kilometry od Fukushimy poziom rocznego promieniowania przekracza trzykrotnie dopuszczalne normy. Chociaż w innych rejonach promieniowanie spada, władze zdecydowały się w poniedziałek zwiększyć strefę ewakuacyjną wokół elektrowni z 20 do 30 kilometrów. Mieszkańcy mają miesiąc na opuszczenie domów.

– W Szwecji mamy takie powiedzenie, że są różne poziomy piekła. Bez wątpienia awaria w Fukushimie jest poważna, ale wciąż o wiele mniej groźna niż ta w Czarnobylu. Tam doszło do eksplozji rdzenia reaktora, a pożar wywołał efekt komina, który wysłał do atmosfery wielki ilości substancji radioaktywnych. Tutaj reaktory wyłączono, ale częściowo utracono nad nimi kontrolę. Wysokie skażenie jest ograniczone do elektrowni i powoli sączy się na zewnątrz – tłumaczy Tord Johansson, fizyk nuklearny z Uniwersytetu w Uppsali.

Dotąd w Japonii obowiązywał piąty poziom zagrożenia – taki sam jak po awarii w amerykańskiej elektrowni Three Miles Island w 1979 roku. Władze boją się, że zwiększenie poziomu wywoła paniczny lęk przed produktami z Japonii, co może pogrążyć kraj, który i tak znajduje się w tragicznej sytuacji.

– Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo. Badamy żywność i mogę zapewnić, że nigdzie nie wysłalibyśmy skażonych produktów. Niestety, widać objawy paniki i w jednym z krajów zablokowano nawet import japońskich ręczników – mówi Kazuko Shiraishi, pierwsza sekretarz Ambasady Japonii w Warszawie.

W poniedziałek minął miesiąca od trzęsienia ziemi i tsunami, które zniszczyło północno-wschodnie wybrzeże wyspy Honsiu. Z najnowszych danych wynika, że kataklizm zabił prawie 13 tys. osób, a 14 tys. uznaje się za zaginione. 157 tys. ludzi pozostaje w centrach ewakuacyjnych. Kilka dni temu oddano pierwszych 36 domków dla poszkodowanych, ale trzeba ich wybudować tysiące.

Mozolnie idzie akcja usuwania gruzów zalegających setki kilometrów wybrzeża. Nie można na przykład usunąć statków wyrzuconych na brzeg, bo są  ubezpieczone tylko na morzu. – Szykowana jest zmiana przepisów – mówi pani Shiraisi.

 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane