Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Coś prawie jak Wietnam

Maria Synoradzka 18-12-2009, ostatnia aktualizacja 20-01-2010 12:52

Toan Pho, ul. Chmielna 5, tel. 22 826 30 30, czynne od poniedziałku do piątku w godz. 9.30 – 23, w weekendy w godz. 10 – 22, nie można płacić kartą.

Barek jest niewielkich rozmiarów, najzwyczajniejszy w świecie. Je się tutaj sztućcami z plastiku albo jednorazowymi pałeczkami
autor: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa
Barek jest niewielkich rozmiarów, najzwyczajniejszy w świecie. Je się tutaj sztućcami z plastiku albo jednorazowymi pałeczkami
źródło: Życie Warszawy

Toan Pho, barek wietnamski przy Chmielnej, robi furorę. Tłum studentów okupuje go od rana, a w godzinach szczytu robi się tu tak ciasno, że w gąszczu przeciskających się do lady gości nie widać już nic, tylko słychać gromkie: saajgonki, zuuuupa! W sprawie Toan Pho dostałam nawet e-maile, w których ekspresową kuchnię chwalono pod niebiosa. No, pomyślałam, wreszcie fajne miejsce dla fana zupy Pho i wiosennych naleśniczków.

Wybrałam się więc w weekend na Chmielną. Barek jest niewielkich rozmiarów, najzwyczajniejszy w świecie. Je się tutaj sztućcami z plastiku albo jednorazowymi pałeczkami. Wśród gości krążą: przechodni słoik z marynowanym czosnkiem w plastrach, miseczka zabójczo ostrej pasty chilli i talerz z ćwiartkami cytryny. Można się poczuć jak w autentycznej wietnamskiej jadłodajni, w której nie jest ważne, co się dzieje, ale co się dostaje na talerzu. Zamówienia składa się przy barze, umilając sobie czas obserwacją kuchennego rzemiosła.

Pierwsze minuty w osławionym lokaliku wprawiły mnie jednak w konsternację. Zmroziła mnie wypowiedź pani wydającej dania i jednocześnie przyjmującej pieniądze, że nem, czyli naleśniczki z papieru ryżowego, przygotowuje się tutaj tylko w wersji smażonej, bo „inaczej tego dania zrobić się nie da”! Ale, ale, pomyślałam. Gdzie są np. te miękkie nem cuon z krewetką, świeżą miętą i tajską bazylią? Przezroczyste delikatesy, którymi każda wietnamska mama przekupuje swoje pociechy? Dowiedziałam się, że takich tu nie ma.

Okazało się, że na menu Pho Toan składają się „ulubione” nad Wisłą dania – ryż lub makarony (ryżowy, sojowy, pszenny) z rybą lub mięsem i innymi dodatkami. Wszystkie smażone są na oleju, którego przepalona nuta nadaje każdej potrawie identyczny smak. Mimo oporów spróbowałam Bun nem, zesmażonych na brąz sajgonek z cienkim makaronem ryżowym i garścią kiełków rzuconych na talerz. Kawałki suchych naleśników nie prezentowały się apetycznie. I niczego nie poprawił cieniuteńki sos rybny podawany do dania.

Zamówiłam też coś lżejszego, czyli naleśniki ryżowe przygotowane na parze z „szynką wietnamską cynamonową gotowaną w liściu bananowca”. Nazwa ładna, ale nic poza tym. Zalane wodą płaty ryżowego ciasta z homeopatycznymi ilościami grzybów mun i z szynką, czy raczej rodzajem kiełbasy, smakowały jak ryżowa mąka z mielonką.

W Toan Pho tylko zupa Pho bo tai to danie, które można zjeść ze smakiem. Co prawda wyobrażałam sobie potężną michę wywaru pachnącego koprem włoskim, imbirem, anyżkiem i kolendrą, gotowanego pieczołowicie i tradycyjnie na wołowym ogonie. Zupę z bujnym, grubym na dwa palce zielonym dywanem z kolendry, tajskiej bazylii, dymki, zielonych części kopru włoskiego i kiełków. Cóż, tego wszystkiego tutaj się nie znajdzie. Owszem, dostaniemy pełną miskę pożywnej zupy, z kawałeczkami lekko obgotowanej wołowiny, dymką i makaronem ryżowym, ale zieloności w niej niewiele, a całości wyrazu nadaje jedynie wywar. W przypadku zupy Bun ngan z kaczką i bambusem albo Bun ga mang moc – z kurczakiem – lepiej nie ryzykować, bo są tłuste i zdecydowanie mniej smaczne.

Barek z Chmielnej może podobać się za skromność, niewygórowane ceny i królewskie porcje. Ale zdecydowanie mniej za brak wentylacji, przez co zapachy kuchenne nie dają o sobie zapomnieć przez resztę dnia. Nie podzielam entuzjastycznych opinii o kuchni w tym miejscu. Ba – niepomiernie się im dziwię. Przepadam za wietnamskim jedzeniem. Tymczasem tu wszystko jest namiastką. Wersją hurtową. Barową.

jedzenie 2

atmosfera 2

obsługa -

Skala 1 – 5

po wietnamsku

Pho bo tai 14 zł

Bun ngan 15 zł

Bun ga mang 15 zł

Bun nem 14 zł

rachunek 58 zł

Informacje dodatkowe

• parking – nie

• sektor dla palących – nie

• karta win – nie

• menu i atrakcje dla dzieci – nie

• Internet bezprzewodowy – nie

Życie Warszawy

Najczęściej czytane