Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Odwaga i spokój Agnieszki

Krzysztof Rawa 24-01-2011, ostatnia aktualizacja 26-01-2011 15:28

Shuai Peng pokonana 7:5, 3:6, 7:5. Agnieszka Radwańska zagra w środę z Kim Clijsters o półfinał.

Radwańska obroniła dwa meczbole  i czwarty raz jest w wielko- szlemowym ćwierćfinale
źródło: AFP
Radwańska obroniła dwa meczbole i czwarty raz jest w wielko- szlemowym ćwierćfinale

Warto było to oglądać. Kilka razy zakradało się zwątpienie w sukces Polki, lecz równie często wracała nadzieja, a czasem pewność, że Agnieszka przegrać nie może. Mecz zawieszony między odwagą i strachem, przypływami energii i zniechęcenia obu tenisistek zakończył się czwartym w karierze Radwańskiej awansem do wielkoszlemowego ćwierćfinału.

Dobrze, że Polka znalazła w sobie odwagę i spokój. Zimna krew była jej bardzo potrzebna, bo Shuai Peng grała mocno, starała się jak najszybciej rządzić wymianami i w każdym z setów pierwsza osiągała przewagę. Problem Agnieszki polegał na tym, że ze słabszymi rywalkami wystarczyło grać bezpiecznie, nie ryzykować i czekać na błędy drugiej strony, ale z Chinką ten pomysł się nie sprawdzał. Musiała atakować.

W pierwszym secie udało się względnie łatwo i w dobrym momencie, przy stanie 5:5. W drugim już nie, bo Peng atakiem odpowiedziała na atak. Jak na normy kobiecego tenisa i dość wolne korty w Melbourne obie zasługiwały na pochwały za częste sprinty do siatki i skuteczne woleje. Gdy w decydującym secie na tablicy było 3:1 i 40-0 dla Agnieszki, polska grupa rozpoczęła wiwaty.

Za wcześnie. Chinka nie tylko nie pozwoliła na więcej, ale z wyjątkową zawziętością wywalczyła kolejne cztery gemy. Prowadziła 5:4 i 40-30, serwowała, by wygrać mecz.

Nigdy nie wiadomo, ile w takich piłkach jest szczęścia, ile umiejętności i wiary. Jednak to Radwańskiej nie zadrżała ręka, nie zawahała się, nie czekała na prezenty. Ruszyła do siatki raz, ruszyła drugi, kolejną groźbę zlikwidowała ryzykownym odbiciem serwisu. Potem było łatwiej, Shuai Peng bała się zwycięstwa, bała się też porażki. Ćwierćfinał Agnieszki stał się faktem.

Chinka mówiła, że trochę miała pecha, że brała od tygodnia środki przeciwbólowe, bo dokuczały jej plecy, ale również, że wyczerpała swe możliwości do granic. – Przecież Agnieszka to naprawdę świetna tenisistka. Teraz mi smutno, lecz może czegoś mnie ten mecz nauczył – mówiła dziennikarzom.

Radwańska po dwóch godzinach odpoczynku wyszła na kort jeszcze raz, by z Yung-Jan Chan zagrać mecz deblowy, ale nie było mowy, by wsparła koleżankę z Tajwanu. Wiktoria Azarenka i Maria Kirilenko, obie już bez obowiązków w singlu, wygrały 6:2, 6:1.

Ćwierćfinał Radwańska – Clijsters w środę, można przypuszczać, że na głównym korcie. Grały raz, w 2006 roku w czwartej rundzie Wimbledonu, wynik wtedy był oczywisty, juniorka przegrała z mistrzynią 2:6, 2:6. Teraz szanse są większe, co nie znaczy, że duże.

W ćwierćfinale debla są Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Wygrali z Australijczykami Colinem Ebelthite’em i Adamem Feeneyem w trzech setach. W zgodnej opinii grali za długo, rywale nie byli aż tak mocni. Znacznie większe wyzwanie czeka ich w ćwierćfinale z Maksem Mirnym i Danielem Nestorem. – Mirny gra w Melbourne życiowy tenis, może nie zgrał się jeszcze z nowym partnerem, lecz liczyć na to można tylko odrobinę – mówili Polacy.

We wtorek w programie turnieju jest połowa ćwierćfinałów, a także czwarty mecz deblowy Łukasza Kubota oraz drugi mikst Marcina Matkowskiego.

Bohaterowie z poniedziałku odpoczywają. Jest wśród nich Radwańska, jest Petra Kvitova, jest także Aleksandr Dołgopołow, który najpierw pokonał Jo-Wilfrieda Tsongę, następnie Robina Söderlinga (nr 4) i sprowokował zasadne pytania, kim jest młody Ukrainiec. Pierwsza odpowiedź jest klasyczna: to syn tenisisty i trenera, który wiedział, kiedy oddać chłopaka pod opiekę australijskiego szkoleniowca Jacka Readera.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane