Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ojciec prosi o tupet

Krzysztof Rawa 26-01-2011, ostatnia aktualizacja 28-01-2011 21:23

Agnieszka Radwańska przegrała z Kim Clijsters i nie wystąpi w półfinale. Porażka kontuzjowanego Nadala.

źródło: AFP

Polka przegrała z Belgijką 3:6, 6:7 (4-7). To był najlepszy z czterech wielkoszlemowych ćwierćfinałów Agnieszki, ale tego dnia można było mieć apetyt na jeszcze więcej. Clijsters grała zachowawczo, chwilami zwyczajnie słabo i dawała Radwańskiej liczne szanse co najmniej na trzysetowy mecz.

Najbardziej żal dziesiątego gema drugiego seta. Polska tenisistka właśnie przełamała serwis Belgijki i prowadziła 5:4. Zaczęła dobrze – dwie wygrane akcje, 30-0, do wyrównania tylko dwa kroki. Nie ma co zwalać na pokazy sześciu samolotów Królewskich Sił Lotniczych nad kortami (Australia obchodziła w środę święto narodowe) – hałas przeszkadzał obu, a tylko Clijsters potrafiła wzmocnić grę, przyspieszyć odbicia i z widocznym wysiłkiem wyrwać Polce sukces.

W tie-breaku Radwańska także prowadziła: 2-0, potem jeszcze 4-3, lecz pozostałe punkty zdobyła tylko Kim. Ojciec polskiej tenisistki zaraz po spotkaniu był surowy dla córki. Tak jak wszyscy widział słabość Belgijki, mówił nawet dziennikarzom o jej drewnianych nogach i najgorszym meczu w turnieju, więc tym bardziej bolała go niemoc Agnieszki w przełomowych momentach, brak agresji, tenisowego tupetu lub koncentracji w chwilach, gdy dostawała piłkę do prostego smecza i pakowała ją w aut.

Gdy emocje opadną, ocena zapewne będzie lepsza. Decyzja o starcie w Australian Open zaraz po operacji stopy i bardzo krótkiej rehabilitacji okazała się słuszna. Noga wytrzymała, z kondycją nie było źle, pewność odbić powoli wracała. Agnieszka prawdopodobnie poprawi nieco pozycję w rankingu. Do startu w Dubaju (początek 14 lutego) zostało jej sporo dni na odpoczynek.

– Co za ulga, że nie grałam z Agnieszką trzeciego seta – powtarzała po spotkaniu Kim Clijsters. Dla lokalnych kibiców wciąż pozostaje ich „Aussie Kim”, prawie Australijką, to pozostałość po dawnym narzeczeństwie z Lleytonem Hewittem. Jeśli jednak wierzyć rozumowi, nie sercu, to jej niepewna gra wzmocniła wiarę Wiery Zwonariowej w sukces w półfinale. Ćwierćfinał Rosjanki z Petrą Kvitovą był krótki, wynik 6:2, 6:4 nie pokazuje jednak, że 20-letnia Czeszka sprawiła Wierze sporo kłopotów. Wydarzeniem dnia było to, że Rafael Nadal nie wygra w Australii czwartego turnieju wielkoszlemowego z rzędu, nie będzie „Szlema Rafy” ani chociaż klasycznego finału z Rogerem Federerem. Zawiniła kontuzja, która ujawniła się po pierwszych piłkach spotkania z Davidem Ferrerem. Gdy mniej sławny z Hiszpanów objął prowadzenie 2:0 (drugi gem trwał 23 minuty), wciąż można było sądzić, że to tylko uwertura do pięknego meczu, a nie stała niedyspozycja tenisisty nr 1. Wszystko stało się jasne, gdy Nadal poprosił o pomoc terapeuty poza kortem. Wrócił, ale zabiegi przy lewym udzie niewiele dały – nie był w stanie wyrównać gry z jednym z najwytrwalszych hiszpańskich kolegów.

Po drugim secie Ferrer miał w oczach pytanie, czy rywal podda się przed końcem, czy nie. Nadal wytrwał, chyba tylko dla australijskiej publiczności. Zwycięzca w piątek zagra z Andym Murrayem, który znalazł sposób na Aleksandra Dołgopołowa, ale z własnej winy grał cztery sety, zamiast trzech, gdy zapomniał, że szybki w ruchach i decyzjach Ukrainiec to najbardziej nieortodoksyjny tenisista turnieju.

W ćwierćfinale odpadli polscy debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski po dwusetowej porażce z Maksem Mirnym i Danielem Nestorem. Przyczyna była prosta jak zasady debla. – Zawaliłem serwis w pierwszym secie, nie wykorzystaliśmy piłki setowej, rywale wskoczyli na falę – mówił Fyrstenberg.

Przy świetle dnia zaplanowano dziś oba półfinały kobiet oraz debli męskich. Podczas wieczornej sesji na kort centralny wyszli walczyć o finał Roger Federer i Novak Djoković.

PAP

Najczęściej czytane