Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Lokomotywy wspomnień

Rafał Jabłoński 10-04-2008, ostatnia aktualizacja 11-04-2008 20:40

Towarowa, róg Prostej. Zamiast domów tory – rdzewiejące, opuszczone, zarośnięte. To ślady po gęstej sieci kolejowej oplatającej niegdyś miasto.

autor: Gardziński Robert
źródło: Fotorzepa
źródło: Życie Warszawy

Do wybuchu I wojny światowej Warszawa była komunikacyjnym centrum tej części Europy. Tu Zachód spotykał się ze Wschodem. To nie żart. Lewobrzeżne koleje warszawskie, w tym Wiedeńska, miały europejski rozstaw szyn. Natomiast prawobrzeżne, czyli Petersburska i Terespolska – rosyjski, szerszy. Przez kilkanaście lat nie stykały się ze sobą, aż w końcu Rosjanie nakazali wybudowanie kolei Obwodowej przez Wisłę. – Początkowo tor miał trzy szyny – mówi nam Janusz Sankowski, dyrektor Muzeum Kolejnictwa. I jeździły nim pociągi o obu rozstawach kół. Potem zbudowano dla nich dwa osobne tory.

W 1903 roku car miał dosyć takiego bałaganu i na lewym brzegu rzeki nakazał wybudowanie szerokotorowej linii do Łodzi Kaliskiej. Do tego samego miasta prowadziła odnoga Kolei Wiedeńskiej, czyli o europejskim rozstawie. Tak więc z Warszawy do Łodzi można było jechać normalnymi albo szerokimi torami. Do wyboru. – Kłopotów dopełniały wąskotorówki o kolejnych trzech rozstawach – dodaje dyrektor Sankowski. – Tych było pięć linii. Dynamicznie rozwijające się miasto związane było torami o pięciu różnych rozstawach! Między nimi nie można było wymieniać taboru.

Splątana sieć

Reporter „Kuriera Warszawskiego” z okazji otwarcia pierwszej linii kolejowej donosił: „Książę Namiestnik przybył na miejsce, z którego przy ulicy Jerozolimskiej zaczyna się droga żelazna. Następnie oglądał wszystkie lokomotywy ozdobione kwiatami (...) 14 wagonów napełniło 200 zaproszonych. Pierwszy wagon zajęła orkiestra wojskowa. Gdy zaczęła się podróż, lud wzniósł modły do Wszechmogącego...”.

To było 14 czerwca 1845 roku. Co prawda pociąg dojeżdżał tylko do Grodziska Mazowieckiego, ale Warszawa właśnie wkraczała w wiek pary. Co nam zostało z tych dni? Ten pierwszy przejazd był początkiem Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Jej towarowe zaplecze znajdowało się m.in. na tzw. Syberii – dokładnie tam, gdzie jest opuszczony tor, o którym wspomnieliśmy na początku. W tym rejonie była niegdyś ulica Kolejowa. Wjeżdżało się przez bramę, której szczątki zobaczyć można na wysokości ulicy Srebrnej, między jezdniami Towarowej.

Szyny przy Syberii należały przed wojną do firmy budującej lokomotywy, a po wojnie do fabryki koparek Bumar-Waryński. Dziś tory przecinają pozostały odcinek Kolejowej jeszcze czterokrotnie. Dobre miejsce na refleksyjny spacer.

Niewiele jednak pozostało z najstarszych warszawskich kolei. – W rejonie Dworca Wschodniego i ulicy Armatniej są jeszcze XIX-wieczne budynki – mówi dyrektor Janusz Sankowski.

– Przy tej ostatniej to ślad po kolonii kolejowej.

Znaki czasu, znaki wojny

Jak wspomnieliśmy, miasto poszatkowano torami. Powód prozaiczny – do lat 20. zeszłego stulecia był to najtańszy sposób transportowania materiałów. Na przykład na Stawkach istniały niegdyś wielkie magazyny i drobne fabryczki. Z Dworca Gdańskiego prowadziły tam bocznice kolejowe. Jedna z nich spełniła upiorną rolę podczas wojny – wywieziono nią Żydów do Treblinki. To taki znak czasów. Ten historyczny tor istniał jeszcze pod koniec zeszłego wieku.

– Aktem brutalnego wandalizmu było wykopanie szyn. Zrobił to właściciel terenu bazy samochodowej na Stawkach z dziesięć lat temu – mówi nam Jacek Leociak, współautor książki „Getto warszawskie: pamiętnik po nieistniejącym mieście“.

Po spaleniu tej dzielnicy w 1943 roku Niemcy wywozili z niej gruz nad Wisłę. Wąskotorowa kolejka jechała od dziesiejszego Intraco do Zakroczymskiej, a potem w stronę Wisłostrady i dalej na Kępę Potocką. Była jeszcze wykorzystywana w latach 50. Też woziła gruz. Nie ma jej na żadnych planach, jest natomiast na kilku zdjęciach lotniczych.

Tylko wspomnienia

Wybrzeżem Kościuszkowskim koło Tamki jedzie samochód. Naraz na drogę wychodzi robotnik i chce go zatrzymać. Kierowca trąbi, ale potem gwałtownie hamuje, bo za mężczyzną, w poprzek ulicy, pojawia się wielka lokomotywa. To nie scena science fiction. Tak było naprawdę. Parowozy ciągnące węglarki z Dworca Gdańskiego zjeżdżały na wąską ulicę – tam, gdzie teraz jest Wisłostrada. Potem jechały brzegiem rzeki i skręcały na wysokości Tamki w bramę Elektrowni Powiśle. Wielokrotnie doszło tam do zderzeń z samochodami. Taka była wtedy symbioza ruchu kołowego z koleją.

Ślad po bocznicy, którą pociągi wyjeżdżały z terenu dworcowego, jest między pobliską myjnią samochodową a ogródkami działkowymi. To krótki kawałek drogi prowadzącej donikąd. Ślad drugi – po północnej stronie Fortu Legionów koło Sanguszki – głęboki, łukowy wykop. Latem na dnie parowu dostrzec można podkłady kolejowe. Tyle dotrwało do dziś z linii, dzięki której działała elektrownia na Powiślu.

Pokazaliśmy kilka miejsc, gdzie przed laty istniała kolejowa Warszawa. Zachęcamy do znalezienia innych. By do nich trafić, należy zaopatrzyć się w reprint któregoś z przedwojennych planów miasta. I szukać w terenie.

Kolejowy kalendarz

Linia Wiedeńska otwarta została w 1848 roku (cała trasa).Rok 1862 – Kolej Petersburska. Dworzec – tam, gdzie teraz Warszawa Wileńska.

Cztery lata później – Kolej Terespolska. Początek – to dziś dworzec Wschodni.

Było też pięć kolejek wąskotorowych, zwanych przed wojną podjazdowymi. Pierwsza, w stronę Grójca ruszyła w 1891 roku. Początkowo miała koński napęd, potem zastosowano lokomotywy parowe.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane