Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Powrót Tadeusza Kościuszki

Rafał Jabłoński 30-09-2010, ostatnia aktualizacja 30-09-2010 23:58

Na tegoroczne Święto Niepodległości zapowiadane jest odsłonięcie pomnika naczelnika powstania 1794 roku. Tak to, po 93 latach, dokona się realizacja zamiarów naszych pradziadów. Tylko że nie będzie to pomnik warszawski, a kopia tego z Waszyngtonu.

Październik 1927 roku. Urna z sercem naczelnika  powstania  w uroczystym kondukcie  na Zamek  Królewski
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Październik 1927 roku. Urna z sercem naczelnika powstania w uroczystym kondukcie na Zamek Królewski
Pokłosie konkursu z 1927 roku. Po lewej anonimowa praca przypominająca nieco pomnik waszyngtoński. Po prawej – propozycja dłuta Stanisława Jackowskiego, która zdobyła trzecią nagrodę. O pierwszej gazety nic nie pisały!
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Pokłosie konkursu z 1927 roku. Po lewej anonimowa praca przypominająca nieco pomnik waszyngtoński. Po prawej – propozycja dłuta Stanisława Jackowskiego, która zdobyła trzecią nagrodę. O pierwszej gazety nic nie pisały!
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Historia wystawienia pomnika jest dokładną ilustracją powiedzenia, że wielkie idee niszczą wszystkie dobre pomysły. „Kościuszko” mógł stać w naszym mieście już wiek temu, ale...

Koncepcja wystawienia rzeźby ku upamiętnieniu wielkiego Polaka powstała w październiku 1917 roku wśród bardziej światłych umysłów prawobrzeżnej Warszawy. Otóż przypomniano sobie, że „15-go października upływa sto lat, jak na szwajcarskiej ziemi zmarł Tadeusz Kościuszko”. I wyłoniono „ze Związku Stowarzyszeń Praskich komisję, która ma za zadanie opracować projekt wzniesienia na Pradze pomnika naszemu bohaterowi”, jak to opisano w „Echu Pragi”.

W różnych miejscach

Zasugerowano trzy lokalizacje: wylot mostu Poniatowskiego od strony prawobrzeżnej części stolicy, skwer naprzeciw kościoła u zbiegu Zygmuntowskiej i Floriańskiej (tam, gdzie dziś jest plac Weteranów 1863 r.) oraz skrzyżowanie Targowej i Zygmuntowskiej „na miejscu dawnej stacji kolejowej”.

Otóż ulica Zygmuntowska to dzisiejsza aleja Solidarności, a dawna stacja to Dworzec Wileński, który w 1917 roku w zasadzie był nieczynny. Rzecz polegała na tym, że stanowił on koniec kolei petersburskiej. A do Sankt Petersburga nic nie jeździło, bo front stał w poprzek linii. I nawet ruch do Wilna był mizerny, a poza tym część mostów została wysadzona podczas walk, zaś nowe, prowizoryczne, nie gwarantowały płynnego ruchu i naszym antenatom wydawało się, że linia zostanie już martwa. Więc miejsce po dawnej stacji wysadzonej w powietrze przez wycofujących się Rosjan – idealne, zaś pomnik będzie „od mostu Kierbedzia widocznym (...) A ulica Targowa winna być wtedy nazwana ulicą Tadeusza Kościuszki”. Pomnik nie stanął, choć, prawdę mówiąc, nie wiemy, z jakiego powodu.

Panteon

Po ośmiu latach ideę przejęli wielcy tego kraju, m.in. generał Józef Haller, ks. Adam Czartoryski i hr. Adam Zamoyski. Działali oni już w nowym zgromadzeniu zwącym się Komitetem Budowy Pomnika Tadeuszowi Kościuszce. Ale nic nie chcieli postawić, gdyż przestali dyskutować o lokalizacji, a poza tym uznali, że to nie ma sensu, bowiem są w kontakcie z Komitetem Budowy Wielkiego Pomnika Bohaterom Walk o Niepodległość. A ten miał stanąć na placu Saskim (dziś Piłsudskiego), jak to zapewniano generała Hallera, i miał być panteonem, w którym znalazłyby się pomniki słynnych postaci – od czasów konfederacji barskiej aż do wielkiej wojny. Problem w tym, że na placu stał jeszcze gigantyczny sobór św. Aleksandra Newskiego i wciąż spierano się, czy go rozbierać, czy też nie.

100. rocznica śmierci Kościuszki dawno już minęła, sobór w końcu rozebrano, ale panteonu nie wystawiono. Za to w 1926 roku rozpisano konkurs na pomnik naszego bohatera. Prace nie napływały zbyt obficie, więc przedłużono go o miesiąc i na początku następnego roku ogłoszono, że otrzymano 27 „modeli”. Trzy z nich zakwalifikowano do nagród, ale ani jednego do realizacji.

Reporter „Kuriera Warszawskiego” relacjonował, że 17 „Kościuszków” siedzi na koniach, ośmiu – stoi, a trzech jest na kolumnie. Tylko jeden projekt wzbudził zainteresowanie publiczności; była to praca „nr 14” (nie podano czyjego autorstwa), która to “odbija zasługi Kościuszki”. Otóż, jak napisał wspomniany reporter – u stóp naszego bohatera leży lew trzymający „tarczę z napisem: jedność, wolność i niepodległość”. Powyżej siedzi orzeł, na cokole są tablice z opisami dokonań, zaś u góry stoi sam Kościuszko ze sztandarem. I stał długo, bo wkrótce zaczęto narzekać, iż konkurs był chybiony, gdyż nie podano precyzyjnych warunków, a więc – ani w jakim miejscu ma stanąć, ani w jakim otoczeniu. Lokalizacji pomnika nie doczekano się.

Wieża

Niespodziewanie w roku 1929 na łamach „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł o potrzebie wystawienia pomnika Kościuszce, proponujący gotowy projekt Stanisława Jackowskiego (o twórcy tym pisaliśmy przed tygodniem podczas omawiania niezrealizowanego pomnika Chrystusa Króla). „Kościuszko” Jackowskiego to nie był jeden z projektów konkursu z roku 1927, ale nowa koncepcja. W każdym razie powalał on na kolana, gdyż „byłby najwyższym pomnikiem w Polsce, dorównując swą wysokością »Pomnikowi Wolności« w Nowym Jorku”.

Dzieło Jackowskiego to okrągła kolumna stojąca na prostopadłościennej podstawie. U góry znajdował się zdobiony krzyż – jedna z wcześniejszych wersji Orderu Orła Białego. Artykuł ten „Rzeczpospolita” zatytułowała – „Serce Kościuszki pod obłokami niebios”, gdyż w tymże krzyżu znaleźć się miało przywiezione z rapperswilskiego muzeum serce bohatera. Byłoby ono osłonięte kryształami górskimi, których blask rzucałby światło „na całą polską ziemię, tak jak rzuca je dotąd idea Kościuszkowska”. Gdzie miało to wszystko stanąć – nie precyzowano.

Co ciekawe, koszt tej monumentalnej konstrukcji był stosunkowo niewielki, gdyż znaleziono darmowe ciosy kamienne. Otóż pod mostem Kierbedzia leżały bryły „granitu finlandzkiego” pochodzące z rozbiórki wspomnianego już soboru na pl. Saskim. Był to doskonały materiał o niepowtarzalnym połysku, wydobyty z kamieniołomów fińskich (po wojnie nieczynnych). Niestety, granit ten niszczono, „wywożąc go na Kresy jako fundamenty do mostów”.

Parę tygodni później miesięcznik „Sztuki Piękne” poinformował, że „Kościuszko stanie prawdopodobnie nawprost Belwederu przy zakończeniu Alei Ujazdowskich”. I na tym sprawa ucichła.

Rozdroże

Minął rok, a warszawiacy dowiedzieli się, że niebawem rozpocznie się budowa pomnika, ale nie wiedzieli, według jakiego projektu. Podano jedynie, że stanie w miejscu Łobzowianki. Otóż była to modna wówczas cukiernia, wystawiona przy Alejach Ujazdowskich naprzeciw rozbieranego soboru pod wezwaniem św. Michała Archanioła Arcystratega. To był kolejny wielki sobór (kopia moskiewskiego), ale wykonany... z drewna! Stał w tym miejscu, gdzie dziś znajduje się wylot Trasy Łazienkowskiej w kierunku Wisły.

W rejonie Łobzowianki zamierzano urządzić plac zwany tymczasowo – Na Rozdrożu. Nazwa ta pozostała do dziś, ale pomnika tam nie ma. Prawdę mówiąc, należało się tego spodziewać, gdyż właśnie trwał wielki kryzys i rada artystyczna przy Wydziale Technicznym magistratu zdecydowała o zaniechaniu budowy innego pomnika – Kraszewskiego na placu Trzech Krzyży, jak się należy domyślać, z powodów pustek w kasie. I tenże sam los spotkał monument naszego bohatera...

O samym pomniku nie wspominano już do wojny, choć niespodziewanie w roku 1936 pojawiła się dziwna informacja – w rejonie placu Unii Lubelskiej po usunięciu stacji końcowej i torów ciuchci wilanowskiej powstał niewielki skwerek. Był on przesunięty w stronę ulicy Chocimskiej i z samego placu mało widoczny. Tymczasem dostrzeżono na nim tablicę – „Budowa pomnika Tadeusza Kościuszki”, nie wiadomo, z czyjej inicjatywy wystawioną. Komentator „Kuriera Warszawskiego” lamentował, że to wielki błąd, gdyż na samym placu Unii Lubelskiej stoi już jeden pomnik – Lotników, więc przytłoczy on „Kościuszkę”. Tak na marginesie, pomnik z placu Unii, zniszczony podczas wojny, odbudowany został na skrzyżowaniu Żwirki i Wigury z dzisiejszą Trasą Łazienkowską, ale już jako pomnik Lotnika. A o Kościuszce znów ani słowa.

Wreszcie w roku 1985 doczekaliśmy się pomnika, ale... Kościuszkowców – żołnierzy, którzy podczas II wojny światowej walczyli w dywizji imienia naszego bohatera. Co prawda dziś pojawiają się wątpliwości, czy miała ona coś wspólnego z ideami Tadeusza Kościuszki, ale pomnik od czasów PRL stoi. I to właśnie na Pradze.

Podczas posiedzenia komitetu gen. Hallera w 1925 roku padło zdanie – „wśród naszej młodzieży upada kult bohaterów”. Było ono prorocze, bo przez 85 lat nie zdołaliśmy wystawić w mieście pomnika jednemu z najsłynniejszych Polaków. A gdy już wystawiamy, to obcą kopię.

Na pewnego Polaka

Patrz, Kościuszko,

na nas z nieba!

raz Polak skandował

i popatrzył nań

Kościuszko,

i się zwymiotował

Konstanty Ildefons Gałczyński, 1934 rok

Dodaj swoją opinię lub napisz na czytelnik@zw.com.pl

Życie Warszawy

Najczęściej czytane