Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Czas szubienic

Rafał Jabłoński 06-01-2012, ostatnia aktualizacja 06-01-2012 22:45

Varsaviana. Przed dziesięcioma laty w lochach Fortu Legionów znaleziono dziwny, drewniany przedmiot. Wędrówka jego tropem doprowadziła do miasta szubienic, jakim w latach 60. wieku XIX była Warszawa

Ta­jem­ni­czy sze­ścian wy­do­by­ty przez Zbi­gnie­wa Re­ku­cia z lo­chów For­tu Le­gio­nów
autor: Ra­fał Ja­błoń­ski
źródło: Fotorzepa
Ta­jem­ni­czy sze­ścian wy­do­by­ty przez Zbi­gnie­wa Re­ku­cia z lo­chów For­tu Le­gio­nów
U gó­ry – au­ten­tycz­na car­ska szu­bie­ni­ca usta­wio­na  w re­jo­nie Bra­my Stra­ceń.  Co cie­ka­we, Niem­cy w la­tach 1916 – 1917 też za­bi­ja­li tam lu­dzi
źródło: Rzeczpospolita
U gó­ry – au­ten­tycz­na car­ska szu­bie­ni­ca usta­wio­na w re­jo­nie Bra­my Stra­ceń. Co cie­ka­we, Niem­cy w la­tach 1916 – 1917 też za­bi­ja­li tam lu­dzi
Po le­wej – de­mon­stra­cja PPS w 1931 r. Szu­bie­ni­ca  stoi obu­do­wa­na spe­cjal­ną  osło­ną ja­ko  pa­trio­tycz­na  re­li­kwia
źródło: Rzeczpospolita
Po le­wej – de­mon­stra­cja PPS w 1931 r. Szu­bie­ni­ca stoi obu­do­wa­na spe­cjal­ną osło­ną ja­ko pa­trio­tycz­na re­li­kwia

„Tru­py ich w bia­łych, śmier­tel­nych ko­szu­lach wi­szą jesz­cze w tej chwi­li na ha­kach szu­bie­ni­cy, wiatr nie­mi ko­ły­sze, lud się gro­ma­dzi, obu­rze­nie sil­ne (...) woj­ska ogrom­na licz­ba". To frag­ment te­le­gra­mu, ja­ki wy­słał

16 czerw­ca 1863 r. z War­sza­wy re­por­ter kra­kow­skie­go „Cza­su". Po­wie­szo­no wów­czas ko­ło Cy­ta­de­li dwóch pol­skich kon­spi­ra­to­rów. Przed tym wydarzeniem i po nim wie­sza­no jesz­cze dzie­siąt­ki. Nic więc dziw­ne­go, że wspo­mnia­na skrzyn­ka sko­ja­rzo­na zo­sta­ła z car­ską szu­bie­ni­cą.

Co to jest

Drew­nia­ny, pu­sty w środ­ku sze­ścian nie pa­su­je do żad­nych, zna­nych przed­mio­tów. Przed  la­ty na je­go te­mat wy­po­wia­da­li się róż­ni mu­ze­al­ni­cy, w tym Ro­man Ma­tu­szew­ski, eks­pert Mu­zeum Woj­ska Pol­skie­go. Je­go zda­niem, coś ta­kie­go nie wy­stę­po­wa­ło ani w daw­nych warsz­ta­tach ar­ty­le­ryj­skich (w for­cie sta­ły nie­gdyś dzia­ła), ani też w woj­sko­wych warsz­ta­tach ko­wal­skich.

Sze­ścian ma po­nad pół me­tra na pół, przy czym wy­mia­ry po­li­czal­ne są w cen­ty­me­trach uży­wa­nych już w XIX w. na te­re­nie Kon­gre­sów­ki, a nie w ca­lach. To nie­zwy­kle so­lid­ny, a za­ra­zem cięż­ki przed­miot. Po­wsta­ła więc kon­cep­cja, iż mo­że on po­cho­dzić z pra­cow­ni pla­stycz­nych, ja­kie dość krót­ko znaj­do­wa­ły się na te­re­nie for­tu w la­tach 80. ze­szłe­go wie­ku. O opi­nię po­pro­si­li­śmy kil­ku pro­fe­so­rów z Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych, w tym i z Wy­dzia­łu Rzeź­by. Otóż przy­po­mi­na to nie­co pod­sta­wy rzeź­biar­skie, ale tyl­ko tro­chę, gdyż  nie ma­ją one tak ma­syw­nej pły­ty u gó­ry.

Przeczytaj wcześniejsze teksty z cyklu VarsavianaKo­lej­ną wer­sję za­su­ge­ro­wał eks­pert od for­ty­fi­ka­cji – dr Bo­gu­sław Perzyk, któ­ry przy­po­mniał, iż w po­bli­żu for­tu był nie­gdyś nie­miec­ki bun­kier ty­pu ring­stand. Zo­stał za­sy­pa­ny i dziś trud­no go zlo­ka­li­zo­wać. W każ­dym ra­zie żoł­nierz ob­słu­gu­ją­cy w nim ka­ra­bin ma­szy­no­wy, wy­sta­ją­cy po­nad po­wierzch­nię zie­mi, mu­siał stać na czymś ma­syw­nym, bo ina­czej nie się­gał bro­ni. Wy­ko­ny­wa­no więc po­dob­ne pod­sta­wy. Czy to zatem nie­miec­ka ro­bo­ta?

I na ko­niec su­ge­stia, ja­ką ra­zem z od­kryw­cą – Zbi­gnie­wem Re­ku­ciem – za­war­li­śmy przed la­ty w ar­ty­ku­le z „Ku­lis". Otóż mógł to być ro­dzaj stoł­ka pod szu­bie­ni­cę.

Le­gen­da

W po­wszech­nym mnie­ma­niu na sto­kach for­tu (któ­ry znaj­du­je się vis-a-vis Wy­twór­ni Pa­pie­rów War­to­ścio­wych) po­wie­szo­no w ro­ku 1864 pię­ciu człon­ków Rzą­du Na­ro­do­we­go, w tym Ro­mu­al­da Trau­gut­ta. Prze­ko­na­nie ta­kie po­wzię­to oko­ło 1916 r., gdy w po­bli­żu for­tu zna­le­zio­no „sześć czy sie­dem cza­szek".

Jak przed po­nad ro­kiem wspo­mi­na­łem w var­sa­via­nach, ów­cze­sna pra­sa pod­kpi­wa­ła so­bie z te­go fak­tu, wy­ty­ka­jąc, że za­po­mnia­no, iż do ro­ku 1835 znaj­do­wał się w tym re­jo­nie cmen­tarz. Mi­mo tych wąt­pli­wo­ści po­sta­wio­no tam krzyż, a „ja­kieś Wol­skie Ko­ło Po­lek" szyb­ko sko­ja­rzy­ło zna­le­zi­sko z eg­ze­ku­cją i po­ło­ży­ło ka­mień ze sto­sow­nym na­pi­sem. Co praw­da w la­tach 20. su­ge­ro­wa­no, że kaźń Trau­gut­ta od­by­ła się gdzie in­dziej, ale nikt błę­du nie sko­ry­go­wał.

Wspo­mnia­na na po­cząt­ku tych var­sa­via­nów eg­ze­ku­cja od­by­ła się „o go­dzi­nie 5 ra­no na szu­bie­ni­cy wy­sta­wio­nej na sto­ku Cy­ta­de­li pod sa­me­mi wa­ła­mi na pra­wo od bra­my...". Tam to „po­wie­si­li Mo­ska­le księ­dza Agry­pi­na Ko­nar­skie­go, ka­pu­cy­na, i Hen­ry­ka Abich­ta, sy­na pro­fe­so­ra uni­wer­sy­te­tu wi­leń­skie­go (...) wie­sza­no o kil­ka­set kro­ków od daw­nych szu­bie­nic".

Przy­pad­ki pu­blicz­ne­go, nie­mal se­ryj­ne­go wie­sza­nia pa­trio­tów pol­skich za­czę­ły się po ro­ku 1861, kie­dy to z po­wo­du po­wszech­ne­go wrze­nia ogło­szo­no w mie­ście stan wo­jen­ny. Jak wy­ni­ka z re­la­cji, po­cząt­ko­wo wie­sza­no ko­ło Bra­my Za­kro­czym­skiej – w re­jo­nie, w któ­rym dziś są ul. Kra­jew­skie­go oraz na­syp ko­le­jo­wy, a nie­gdyś był pła­ski te­ren, czy­li tzw. rów­nia ognio­wa. Czy­nio­no to tam z kil­ku po­wo­dów. Po pierw­sze by­ło bli­sko sa­mej bra­my, więc nie trze­ba by­ło da­le­ko wo­zić ska­za­nych. Po dru­gie te­ren znaj­do­wał się w za­się­gu dział for­tecz­nych, a na­wet ka­ra­bi­nów pie­cho­ty sto­ją­cej za ce­gla­nym mu­rem, co nie po­zwa­la­ło Po­la­kom na od­bi­cie więź­niów.

Eg­ze­ku­cje

We wrze­śniu 1863 r. re­por­ter „Cza­su" re­la­cjo­no­wał: „sznur z nie­szczę­śli­wym Ka­miń­skim obe­rwał się (...) po­wtór­nie cią­gnię­to go w gó­rę. Już to nie przy­pa­dek, kie­dy za każ­dą ra­zą się po­wta­rza". I to nie był przy­pa­dek, bo z roz­licz­nych opi­sów wy­ni­ka, że do­dat­ko­wą, a nie­ofi­cjal­ną ka­rą by­wały zry­wa­ją­cy się (ce­lo­wo pod­cię­ty) stry­czek i po­wta­rza­nie eg­ze­ku­cji. W ro­ku 1905 zna­ny re­wo­lu­cjo­ni­sta Ste­fan Okrze­ja (ma uli­cę na Pra­dze) też urwał się ze sznu­ra.

Szcze­gó­ło­we do­nie­sie­nia re­por­te­ra kra­kow­skie­go „Cza­su" skoń­czy­ły się w czwar­tym kwar­ta­le 1863 r. Praw­do­po­dob­nie wy­rzu­co­no go z Kon­gre­sów­ki za pre­cy­zyj­ne re­la­cje. Stąd też na­tra­fi­łem już tyl­ko na zdaw­ko­wy opis eg­ze­ku­cji człon­ków Rzą­du Na­ro­do­we­go. „W dniu 5 sierp­nia o godz. 10ej ra­no stra­ce­ni zo­sta­li na sto­kach cy­ta­de­li w War­sza­wie urzęd­ni­cy rzą­du na­ro­do­we­go...". Ani sło­wa o do­kład­nej lo­ka­li­za­cji te­go miej­sca.

Po­dob­no Ro­sja­nie ro­bi­li zdję­cia, ale re­la­cje te są nie­pew­ne, a od stu lat nikt tych fo­to­gra­fii nie wi­dział. Na­to­miast wie­my do­kład­nie, że wszel­kie sto­łecz­ne ar­chi­wa wy­wie­zio­ne zo­sta­ły na Wschód w 1915 r.

Te­atr śmier­ci

Oka­zu­je się jed­nak, że ist­nie­je opis eg­ze­ku­cji Ro­mu­al­da Trau­gut­ta. Spo­rzą­dzo­ny on zo­stał przez ro­syj­skie­go hi­sto­ry­ka Mi­ko­ła­ja Ber­ga, sto­ją­ce­go – jak wspo­mi­nał – o 30 do 40 kro­ków od wie­sza­nych. Tyl­ko też nie na­pi­sał, gdzie to do­kład­nie by­ło.

Z tych re­la­cji oraz z wcze­śniej­szych do­nie­sień re­por­te­ra „Cza­su" ry­su­je się upior­ny ob­raz te­atru śmier­ci. Pu­blicz­ność pod­cho­dzi­ła od stro­ny No­we­go Mia­sta i zaj­mo­wa­ła miej­sce tam, gdzie dziś po­łu­dnio­wa część par­ku Trau­gut­ta. Przed ni­mi by­ła pła­ska prze­strzeń opi­sy­wa­na w do­nie­sie­niach ja­ko „sto­ki cy­ta­de­li" al­bo też „plac przed cy­ta­de­lą". Za nim, w tle, ja­ko de­ko­ra­cja ja­wi­ły się wa­ły for­tecz­ne, a trze­ba pa­mię­tać, że wów­czas nie by­ło na­sy­pu ko­le­jo­we­go. Po pra­wej fort zwa­ny dziś Le­gio­nów, a po le­wej dru­gi, na­zy­wa­ny dziś Trau­gut­ta, obej­mo­wa­ły wi­dow­nię z obu stron. Zza ku­lis sły­chać by­ło dźwię­ki or­kie­stry. „Mu­zy­ka woj­sko­wa na­prze­ciw szu­bie­ni­cy w ko­sza­rach pra­wie ca­ły dzień gra­ła" – to sło­wa re­por­te­ra „Cza­su" z ro­ku 1862, a do­ty­czą one praw­do­po­dob­nie bu­dyn­ków za wa­ła­mi, bo żad­nych ko­szar na ze­wnątrz w tym re­jo­nie nie by­ło.

A te­raz o sa­mej sce­nie. To du­ży plac z szu­bie­ni­cą, we­dle róż­nych wspo­mnień oto­czo­ny przez kil­ka­na­ście ty­się­cy żoł­nie­rzy (licz­ba ta by­ła póź­niej kwe­stio­no­wa­na ja­ko zbyt wy­so­ka). Po­za tym, pa­ra­dok­sal­nie, nie wie­my, gdzie oni sta­li. Je­dy­na in­for­ma­cja, któ­rą po­da­łem już wcze­śniej – kil­ka­set kro­ków od Bra­my Za­kro­czym­skiej. Jak wy­ni­ka ze sta­rych map, plac ta­ki mógł znaj­do­wać się w re­jo­nie dzisiej­sze­go wę­zła Sło­miń­skie­go, Mię­dzy­par­ko­wa, na le­wo od Za­kro­czym­skiej; czę­ścio­wo pod na­sy­pem ko­le­jo­wym.

Uda­ło mi się też usta­lić po­przez ze­sta­wie­nie róż­nych ar­ty­ku­łów ga­ze­to­wych z epo­ki, że Trau­gut­ta wie­sza­no w tym sa­mym miej­scu, gdzie wcze­śniej Ja­ro­szyń­skie­go z Ryl­lem i Rzoń­cą, a w ro­ku 1846 – Żdżar­skie­go i Ko­ci­szew­skie­go z tzw. wy­pra­wy sie­dlec­kiej. A więc by­ła to sta­ła sce­na eg­ze­ku­cji.

Z Bra­my Za­kro­czym­skiej kro­czył po­chód: „Kat na­zwi­skiem Dich­twald w czer­wo­nym płasz­czu i cy­lin­dro­wym ka­pe­lu­szu je­chał kon­no na cze­le or­sza­ku". Da­lej by­ło mniej do­stoj­nie, bo „ska­za­nych trans­por­to­wa­no po­je­dyń­czo na jed­no­kon­nych wóz­kach uży­wa­nych zwy­kle do wy­wo­że­nia gno­ju". Zna­ko­mi­te dzia­ła­nia pro­pa­gan­do­we.

Fi­nał

Prze­glą­da­jąc zdaw­ko­we opi­sy, na­tra­fia­my na ca­łe se­rie wie­szań ska­za­nych w ro­ku 1863. Wy­ni­ka z nich jed­no – to nie Niem­cy pod­czas ostat­niej oku­pa­cji wy­my­śli­li ulicz­ne eg­ze­ku­cje. W XIX w. lu­dzi wie­sza­no w oko­ło dzie­się­ciu miej­scach (po kil­ku ska­za­nych i w róż­nym cza­sie). Po­za tym pod mu­ra­mi Cy­ta­de­li kaź­nie od­by­wa­ły się jesz­cze wie­lo­krot­nie. Ale to nie wszyst­ko – co naj­mniej sze­ścio­krot­nie roz­strze­li­wa­no kon­spi­ra­to­rów na sto­łecz­nych pla­cach.

Z jed­ne­go z opi­sów wy­ni­ka, że „trup wi­siał na szu­bie­ni­cy przez dzień ca­ły". A więc zdej­mo­wa­no go no­cą, gdy war­sza­wia­cy te­go nie wi­dzie­li, zaś za­ko­py­wa­no w fo­sie z da­la od mia­sta, by Po­la­cy nie od­ko­pa­li. Wszyst­ko wska­zu­je na to, że wy­kop w re­jo­nie Bra­my Za­kro­czym­skiej to cmen­tarz na­ro­do­wy. Tak na mar­gi­ne­sie – przy dru­gim koń­cu fo­sy, w par­ku ko­ło Wi­sło­stra­dy, le­ży kil­ku­dzie­się­ciu zdraj­ców, de­zer­te­rów i zwy­kłych kry­mi­na­li­stów roz­strze­la­nych tam w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym. Jed­nych i dru­gich nie eks­hu­mo­wa­no. To ta­ki pa­ra­doks na­szej hi­sto­rii.

A co do drew­nia­ne­go sze­ścia­nu – to jed­na z wie­lu nie­wy­ja­śnio­nych sto­łecz­nych za­ga­dek.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane