Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Dziwnych balów moc

Rafał Jabłoński 27-01-2012, ostatnia aktualizacja 31-12-2013 15:23

Pierwsze, większe doniesienia o karnawałowych balach pojawiły się w stołecznej prasie już po wojnach napoleońskich. Z czasem było ich coraz więcej, a spośród nich wyłowić można różne smakowite informacje o niecodziennych pomysłach

źródło: Życie Warszawy
Grawiura Franciszka Kostrzewskiego, przedsta- wiająca sceny karnawałowe z lat 80. wieku XIX. Nieco przerysowane, bo taka była wówczas moda. Podkpiwano sobie tak często, że liczba karykatur w warszawskich gazetach przewyższała rysunki traktujące ten sam temat, ale na serio. Wynika z tego, że ówcześni mieszkańcy stolicy mieli  nie najgorsze poczucie humoru
źródło: Archiwum
Grawiura Franciszka Kostrzewskiego, przedsta- wiająca sceny karnawałowe z lat 80. wieku XIX. Nieco przerysowane, bo taka była wówczas moda. Podkpiwano sobie tak często, że liczba karykatur w warszawskich gazetach przewyższała rysunki traktujące ten sam temat, ale na serio. Wynika z tego, że ówcześni mieszkańcy stolicy mieli nie najgorsze poczucie humoru
Poranne skutki karnawału (lata 20. zeszłego stulecia).  W okresie międzywojennym istniała jeszcze magia zabawy balowej, ale w latach komuny fantazja z ludzi uszła...
źródło: Światowid
Poranne skutki karnawału (lata 20. zeszłego stulecia). W okresie międzywojennym istniała jeszcze magia zabawy balowej, ale w latach komuny fantazja z ludzi uszła...

Na trop najdziwniejszych zabaw karnawałowych natrafiłem w roku 1923. Najdziwniejszych, bo politycznych. „Robotnik" zatytułował tę wiadomość – „Manifestacja balowo – »narodowa«". A rzecz miała się, jak napisano: „... kilka wielkich balów odbywających się w nocy w dniach 20 na 21 stycznia, gromadzących »najlepsze« sfery towarzyskie Warszawy zostało przerwanych i zakończonych wcześniej z uwagi, że była to chwila egzekucji Eligiusza Niewiadomskiego". Ów Niewiadomski, związany ze środowiskami narodowej demokracji, jak wiemy, zamordował prezydenta Gabriela Narutowicza, po czym tamtej nocy o 5 nad ranem stanął przed plutonem egzekucyjnym.

Początek zaprzeszłego wieku

Około 1817 r. zaczęły odbywać się bale dochodowe, z których zysk przeznaczano między innymi na szczytne cele, przeważnie na ubogich. Jakie to były imprezy, jakbyśmy dziś zapytali? Otóż w roku 1821 „bale płatne dane w stolicy były następujące: 1. Bal przyjacielski, 2. Bal nowo przyjacielski, 3. Bal nowo otworzony. Ten ostatni zwyczajnie, jako nowy był najliczniejszy".

Po pięciu latach na niektórych balach pojawiało się do 1,5 tysiąca osób, a w roku 1829 na jednym z nich reporter „Kuriera Warszawskiego" zliczył 2,5 tysiąca ludzi. Bawiono się nie najgorzej, bo nie było innych rozrywek – żadnej telewizji, dyskotek, klubów tanecznych – więc chadzano na maskarady do sal Teatru Wielkiego. Podczas karnawału 1840 r. dano tam aż dziewięć balów, co skrzętnie odnotowały gazety.

Oczywiście w tym samym czasie odbywały się wspaniałe spotkania u arystokracji i bogatych ludzi, ale większość, i to zamożnych, mieszkańców stolicy mogła tylko pomarzyć o dostaniu się do środka. Zresztą były to zabawy dostojne i ugrzecznione, a jak miały tam miejsce jakieś skandale, to i tak prasa o nich nie donosiła. Najwyżej po latach pojawiały się wzmianki w pamiętnikach. Ale tych nie wznawia się od ponad stu lat.

Dziwne

Przeglądając stare gazety, natrafiłem w połowie XIX w. na ślady balów rzeźnickich i dziadowskich. Pomyślałem, że te pierwsze to oczywiście zabawy cechowe, jak bale krawców, drukarzy, jubilerów czy też lutnistów w klubie wioślarzy

(o tym ostatnim nieco później). Aliści okazało się, że balu rzeźnickiego nie wyprawiali rzeźnicy. „Kurier Warszawski" napisał o tym, iż „na dobitkę karnawału zbierano się tłumnie w Wilanowie (...), gdzie w oberży tanecznej goście w porze popołudniowej raczyli się kawą, herbatą, ponczem i pozostałemi z ostatniego wtorku pączkami. Bale owe uprzyjemniała muzyka z doborowych artystów (czyli zebranych z czterech stron świata)". Niestety, jak donoszono w roku 1878: „od kilku już lat bale rzeźnickie nie istnieją".

Jeśli idzie o bale dziadowskie, były to – jakbyśmy dziś powiedzieli – menelskie dyskoteki. „Wczoraj przy ulicy Waliców odbył się bal urządzony przez kilkudziesięciu żebraków z parafii Karola Boromeusza. Składka wynosiła po 10 kopiejek na światło, goście dostarczyli w naturze wiktuałów, a jeden z nich, ociemniały, przygrywał na trąbie". To wiadomość z roku 1889.

A teraz coś pro domo sua. Otóż wertując stare opracowania, natrafiłem na ślad balu grabarzy. Oczywiście wpadłem w euforię i już oczyma duszy widziałem tytuł – „Taniec ze śmiercią". Ale jakoś samej informacji znaleźć nie mogłem. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że był to bal pijanego zecera, którzy przestawił litery. Albowiem rzecz tyczyła balu garbarzy, a nie grabarzy. Niestety.

Przełom stulecia

Pod koniec wieku XIX liczba mieszkańców stolicy sięgnęła prawie 700 tys., co przełożyło się na większą liczbę zabaw i ich zróżnicowanie. Mieliśmy w mieście mnóstwo balów kostiumowych i maskaradowych oraz różnych stowarzyszeń. Bardzo aktywne były sportowe, jak  wioślarzy czy cyklistów. Co ciekawe, szereg gazet ciągle piętnowało bawiących się – a to, że wydają za dużo pieniędzy, a to, że mamy kryzys, pora nieodpowiednia, a w końcu problemy narodowe. Jakby ludziom nie wolno było się bawić. W roku 1926, nie najgorszym z punktu widzenia ekonomicznej koniunktury, „Rzeczpospolita" wysmażyła tytuł – „Bale a nędza". Prawdziwy kryzys miał tymczasem przyjść dopiero w 1929 r.

Cofnijmy się o cztery dekady. Niemal regularnie odbywały się maskarady cyklistów, i to dość często w Resursie Obywatelskiej. Mamy rok 1894. „Cykl gazowy świecił się najpierw na frontowej ścianie resursy, dając znać ciekawym, że się bawią cykliści (...) ze smakiem urządzono buduar dla dam, którego sufit przedstawiał siatkę pająka z jej autorem w środku, któremu udało się schwytać cyklistę – naturalnie sztucznego – i much parę. O 10 1/2 bal rozpoczął prezes towarzystwa August hr. Potocki z panią Kestrel polonezem, wiodąc za sobą 150 par (...) W chwili gdy to piszemy, zabawa trwa w całej pełni i prawdopodobnie przeciągnie się do białego rana".

Natrafiłem też na ślad „balu purymowego literatów żydowskich w Dolinie Szwajcarskiej". Odbył się w roku 1901, a po dwóch latach była tam kolejna impreza, już maskaradowa, którą złośliwie skomentował „Tygodnik Polski": „bal urządzony przez pp. Frumkina, Bachracha i innych (...) zgromadził liczne grono arystokracji nalewkowskiej". Coraz większe napięcia narastały między obiema, stołecznymi nacjami.

W czasie I wojny światowej bawiono się rzadziej i skromniej, a po niej zainteresowanie wielkimi balami osłabło. W roku 1925, a więc przed kryzysem, gazety poinformowały, że w Warszawie podczas karnawału odbyło się tylko 280 balów. Jedną z przyczyn okazało się powojenne zubożenie, drugą zaś rozwój gramofonów i radia. Koszty zabaw publicznych były spore, bowiem należało opłacić orkiestrę, a tu, gdy zebrało się nawet kilkadziesiąt osób, wystawiano urządzenie mechaniczne i wszystko grało. Było taniej.

Wiele balów okresu międzywojennego wyprawiano z myślą o szczytnym celu. I tak na przykład w roku 1921 odbyła się impreza karnawałowa dla 600 osób „oddziału narciarskiego warszawskiego Towarzystwa Łyżwiarskiego i Towarzystwa Tatrzańskiego" w Resursie Obywatelskiej – by zebrać fundusze na budowę schroniska na Hali Gąsienicowej. Kiedy tam będziemy, pamiętajmy, że obiekt wystawiono i za pieniądze tańcujących warszawiaków.

Dziś bale należą do rzadkości, bo i ludzie bawią się inaczej...

Te i wcześniejsze varsaviana Rafała Jabłońskiego można znaleźć pod adresem www.zyciewarszawy.com.pl/varsaviana

Życie Warszawy

Najczęściej czytane