Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pechowy początek gospodarzy

Piotr Kaszubski 07-06-2008, ostatnia aktualizacja 09-06-2008 12:52

Jedna bramka wystarczyła Czechom do zapewnienia sobie zwycięstwa w pierwszym meczu Euro 2008 z gospodarzami. Szwajcarzy przeważali, jednak stracili zarówno punkty, jak i swoją największą gwiazdę - Alexandra Freia.

Czesi mają równie ładnych kibiców jak Polacy
autor: Piotr Nowak
źródło: Fotorzepa
Czesi mają równie ładnych kibiców jak Polacy
Alexander Frei, kapitan druzyny szwajcarskiej
źródło: AFP
Alexander Frei, kapitan druzyny szwajcarskiej

Czesi głównie się bronili, ale to oni zadali decydujący cios i wygrali ze gospodarzami imprezy Szwajcarami 1:0. W drugim meczu grupy A Portugalia pokonała 2:0 Turcję.

Patrząc na pierwszy skład Czechów, Helweci nie mieli się czego obawiać. Pavel Nedved skończył przecież reprezentacyjną karierę, Tomas Rosicky narzeka na kontuzję i nie pojechał na Euro, a Milan Baros rozpoczął sobotni mecz na ławce rezerwowych. Napastnik Portsmouth jest wyjątkowo daleki od wysokiej formy sprzed czterech lat, gdy na boiskach Portugalii z pięcioma bramkami został królem strzelców.

Szwajcarzy od początku mieli przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Rywale ograniczali się głównie do grania długich piłek na rosłego Jana Kollera.

Kiedy wydawało się, że do przerwy nic ciekawego się nie wydarzy, stadion w Bazylei zamarł na chwilę. Na murawę padł Alexander Frei. Kapitan gospodarzy opuszczał boisko ze łzami w oczach. Napastnik, który na co dzień gra w Borussi Dortmund, ma ogromnego pecha. Przez pół roku leczył bowiem kontuzję, a potem długo walczył, by wrócić do formy. Drugą połowę obejrzał już z trybun.

Jego zmiennik Hakan Yakin wniósł mnóstwo ożywienia do gry. Po zmianie stron Szwajcarzy zaczęli atakować z większym animuszem. Mieli kilka okazji, ale to Czesi zadali decydujący cios. W 71. min ich akcję wspaniale wykończył król strzelców ligi czeskiej, zawodnik Banika Ostrawa Vaclav Sverkos, i z zimną krwią pokonał bramkarza.

– Szczerze mówiąc, nie chciałem tak strzelić. Piłka trochę mi zeszła – przyznawał szczęśliwy strzelec. Szwajcaria mogła i nawet powinna doprowadzić do remisu, ale kilka minut później Johan Vonlanthen z kilku metrów trafił w poprzeczkę.

– Najważniejsze są trzy punkty. To był dla nas wymarzony start. Zagraliśmy dobrze taktycznie, ale w następnych meczach trzeba będzie grać bardziej odważnie – powiedział trener Czech Karol Brueckner.

W drugim meczu tej grupy Portugalia grała z Turcją. Piłkarze znad Bosforu przede wszystkim nie chcieli przegrać tego meczu i od początku murowali dostęp do własnej bramki. W 18. minucie portugalski obrońca Pepe strzelił bramkę, ale był na pozycji spalonej. Urodzony w Brazylii obrońca zrehabilitował się i w 61. minucie po wymianie kilku podań z Nuno Gomesem umieścił piłkę w siatce. Portugalia dobiła rywala w 93. minucie. – Aby wyjść z grupy, potrzebujemy sześciu punktów. Na razie wykonaliśmy więc tylko 50 procent planu – cieszył się trener Portugalczyków Felipe Scolari.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane