Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Chorwaci zmiażdżyli niemiecką maszynę

Andrzej Borodej 12-06-2008, ostatnia aktualizacja 13-06-2008 14:16

Podopieczni Slavena Bilicia wygrali 2:1 i dołączyli do grona faworytów turnieju. Dla Niemców był to najniższy wymiar kary.

autor: Jankowski Bartosz
źródło: Fotorzepa

Oczywiście, że stać nas na pokonanie Niemców. W sporcie przecież zdarzają się niespodzianki. Paradoksalnie czwartkowe spotkanie może okazać się łatwiejsze niż to z Austrią. Będziemy mogli zagrać z kontry – mówił przed spotkaniem z Niemcami pomocnik Chorwatów Niko Kovac.

Szybko okazało się, że kapitan reprezentacji Chorwacji nie rzucał słów na wiatr. Podopieczni Slavena Bilicia od pierwszej minuty zaatakowali i raz za razem siali zagrożenie pod bramką strzeżoną przez Jensa Lehmanna. Pierwszego gola zdobyli w 22. minucie meczu. Kapitalną akcję zespołową wykończył Darjo Srna, który wyprzedził Marcela Jansena i bez problemu pokonał krytykowanego w niemieckich mediach Lehmanna.

Bardzo słaby Lehmann

Odpowiedź Niemców mogła przyjść w 33. minucie. Bardzo mocno z dystansu uderzył Michael Ballack, ale jego strzał świetnie obronił Stipe Pletikosa.

Od tego momentu na boisku uwidoczniła się wyraźna przewaga Chorwatów. Przed przerwą mogli podwyższyć prowadzenie. Efektowną akcją popisał się prawy obrońca Manchesteru City Vedran Coluka, dośrodkował do Niko Kranjcara, ale jego strzał obronił Lehmann. Gdyby pomocnik Portsmouth nie uderzył wprost w bramkarza, byłoby 2:0.

Po przerwie przewaga Chorwatów była wręcz miażdżąca. Kolejne gole dla ekipy Slavena Bilicia wydawały się być kwestią czasu. W 52. minucie bardzo ładnym strzałem z dystansu popisał się Luka Modrić. Uderzenie pomocnika Tottenhamu sprawiło problemy Lehmannowi, który obronił je „na raty“.

Co się odwlecze, to nie uciecze. 10 minut później dośrodkowania w pole karne Niemców nie złapał Lehmann, piłka przypadkowo odbiła się od słupka i spadła pod nogi Ivicy Olicia. Napastnik HSV Hamburg bez problemu wbił ją do siatki.

Nowi faworyci

Mimo pewnego prowadzenia Chorwaci wciąż dominowali na boisku. Wystarczy wspomnieć, że pierwszy strzał po przerwie Niemcy oddali w 68. minucie. Uderzenie Miroslava Klosego zostało... zablokowane przez obrońców. Niemcy nie mieli pomysłu na sforsowanie świetnie grającej defensywy zespołu Bilicia. Kibicom przed oczy wrócił obraz naszych zachodnich sąsiadów w czasie największego blamażu w historii – ćwierćfinałowego meczu mundialu we Francji (1998 r.), przegranego 0:3 z... Chorwatami. Slaven Bilić grał wówczas w swojej kadrze i zdobył trzecie miejsce na świecie.

Podopiecznym Joachima Loewa udało się wreszcie zdobyć honorową bramkę. W 79. minucie błąd obrońców wykorzystał Lukas Podolski i mocnym strzałem z 14 metrów pokonał Pletikosę.

Po stracie bramki Bilić... zdjął z boiska zdobywców obu goli i lidera drużyny Kranjcara. Nie po to, by bronić wyniku. Wprowadzeni gracze świetnie operowali piłką, nie dając Niemcom jej rozgrywać.Sytuację ekipy Loewa najlepiej odzwierciedlała postawa Bastiana Schweinsteigera. W doliczonym czasie gry sfrustrowany gwiazdor reprezentacji Niemiec po agresywnym zagraniu (Chorwaci na pograniczu faulu grali przez cały mecz) rywala rzucił się na niego i zasłużenie wyleciał z boiska.

Po meczu cała ekipa Slavena Bilicia wpadła na murawę, by świętować zwycięstwo i awans do ćwierćfinału z pierwszego miejsca w grupie. Już przed mistrzostwami Chorwaci podkreślali, że mogą pokonać każdego. Ich oczekiwań nie zmieniła nawet kontuzja najlepszego napastnika kadry Eduardo da Silvy. Wczoraj udowodnili, że zwycięstwo na Wembley nad Anglią nie było dziełem przypadku. Przebojem wdarli się do grona faworytów turnieju.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane