Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Trudny zawód komika

Julia Rzemek 18-09-2008, ostatnia aktualizacja 19-09-2008 17:41

"Słoneczni chłopcy" Neila Simona, reż. Maciej Wojtyszko, wyk. Zbigniew Zapasiewicz, Franciszek Pieczka, teatr Powszechny, ul. Zamoyskiego 20, bilety 50 zł, rezerwacje: tel. 022 818 25 16, premiera: piątek (19.09), spektakle: sobota (20.o9) - niedziela (21.09), wtorek (23.09)- czwartek (25.09), godz. 19.30

Neil Simon wykorzystał prawdziwą historię artystów, którzy czarowali publiczność na całym świecie, ale nie rozmawiali ze sobą poza sceną
autor: Radek Pasterski
źródło: Życie Warszawy
Neil Simon wykorzystał prawdziwą historię artystów, którzy czarowali publiczność na całym świecie, ale nie rozmawiali ze sobą poza sceną
Zbigniew Zapasiewicz
źródło: Życie Warszawy
Zbigniew Zapasiewicz
Franciszek Pieczka
źródło: Życie Warszawy
Franciszek Pieczka

Pełna ironii i sarkazmu opowieść o artystach, którzy czasy świetności mają już za sobą. W głównych rolach zobaczymy mistrzów sceny: Franciszka Pieczkę i Zbigniewa Zapasiewicza. Sztukę reżyseruje Maciej Wojtyszko.Al Lewis (Pieczka) i Willy Clarke (Zapasiewicz) to dwaj komicy ery wodewilu. Niegdyś zapełniali sale i bawili publiczność. Potem ich gwiazdy przyblakły, a do tego doszedł osobisty konflikt między artystami. Przez kilkanaście lat nie rozmawiali ze sobą.

Teraz mają ponownie razem pojawić się na scenie. Siostrzeniec Willy’ego Ben Silverman (Stroiński) namawia starszych panów do udziału w telewizyjnym programie. Ma nadzieję, że przyjaciele się pogodzą.

– Neil Simon, pisząc tę sztukę, wykorzystał historię dwóch autentycznych komików, ale nie amerykańskich, lecz żydowskich – mówi Maciej Wojtyszko. – Dzigan i Schumacher przez lata występowali na całym świecie, wędrowali od Azerbejdżanu i Taszkientu do Nowego Jorku. Byli ubóstwiani przez publiczność, a jednocześnie przez wiele lat nie rozmawiali ze sobą w garderobie.

Neil Simon pytany, czy jego sztuka jest komedią, czy też dramatem, odpowiadał: – A życie czym jest komedią czy dramatem? Życie jest i jednym, i drugim. Dlatego nie widzę żadnego powodu, aby w moich sztukach nie mieszało się jedno z drugim.

Maciej Wojtyszko natomiast dodaje: – Każda opowieść o ludziach, którzy starają się być zabawni, jest jednocześnie śmieszna i tragiczna.Akcja rozgrywa się w latach 50. i reżyser postanowił nie przenosić jej we współczesność. Zobaczymy rekwizyty nawiązujące do tamtych czasów, jak puszka zupy pomidorowej Campbell rozsławiona przez Andy’ego Warhola. Ale przede wszystkim liczyć się będzie opowieść o trudach grania w komedii i o tym, że występowanie z partnerem na scenie nie zawsze jest łatwe.

Początkowo premiera „Słonecznych chłopców” miała odbyć się w ubiegłym sezonie na dużej scenie. Zmienił się jednak reżyser, Aleksandra Berlina zastąpił Maciej Wojtyszko. To on zaproponował przeniesienie spektaklu na małą scenę.

– Uważam, że to sztuka, którą warto grać blisko widza, intymnie – dodaje reżyser. Ale zastrzega też, że wszystko jest możliwe. Premiera odbędzie się w kameralnej przestrzeni. Jeśli spektakl będzie się cieszył powodzeniem wśród publiczności, niewykluczone, że znów trafi na dużą scenę.

Zbigniew Zapasiewicz

Odtwórca roli sędziego Danfortha z dramatu Arthura Millera „Czarownice z Salem” tym razem wystąpi w lżejszym repertuarze. – Jestem aktorem komediowym i wiele takich rzeczy grałem w życiu, ale ostatnio pewnie z racji wieku obsadzają mnie przede wszystkim w poważnych rolach. Na to nie mam wpływu. Na szczęście tak się złożyło, że dzięki „Słonecznym chłopcom” mogę wrócić do tego, co zawsze uprawiałem z przyjemnością – mówi Zbigniew Zapasiewicz. – To nie jest psychologicznie głęboki utwór, jak „Zmierzch długiego dnia” Eugene O’Neilla analizujący postawy starego aktora przeżywającego dramaty, upadającego moralnie. Sztuka Neila Simona to komedia na granicy farsy. Inteligentna, dobrze napisana historia i mam wrażenie, że dowcipna. Powinna z tego wyjść zabawna komedia, przynajmniej taki mamy zamiar. Ale to już zależy od publiczności, bo to ona współtworzy teatr, o czym się często zapomina. Widz jest partnerem podstawowym i jeśli komunikat do niego nie trafia, to znaczy, że myśmy coś źle zrobili albo publiczność jest niedobra. Bywa tak szczególnie w komediach, że ludzie siedzą i przerażeni patrzą, bo się nie mogą roześmiać.

Franciszek Pieczka

Studiował w tej samej warszawskiej szkole teatralnej co Zbigniew Zapasiewicz. Znają się ponad 50 lat, ale razem na scenie występowali rzadko. Należą do jednego pokolenia, mieli tych samych profesorów, podobnie przeżywali młodość. Obaj związali całe swoje życie ze sceną. Franciszek Pieczka pytany, czy losy „Słonecznych chłopców” przypominają w jakimś stopniu ich biografie, przyjaźń, pracę w teatrze, zaprzecza. – Chyba aż tak wesoło nie jest jak w sztuce. Nigdy nie doszło między nami do takich scysji jak w komedii Simona. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo – żartuje.

Franciszek Pieczka jest związany z Teatrem Powszechnym od 1974 roku, Zbigniew Zapasiewicz pracuje na tej scenie od 1959 roku. W „Słonecznych chłopcach” przeniosą się w klimat lat 50. – Bohaterowie to dwaj przyjaciele, którzy już długo nie występowali razem. Łączy ich to, co Niemcy nazywają Hass-Liebe, czyli zarazem miłość i nienawiść. Po latach nie mogą się bez siebie obejść – mówi Pieczka. – Bezpośrednich odniesień do naszej rzeczywistości w tym spektaklu nie ma. Jeżeli widz jest wrażliwy na współczesność, to może coś tu znajdzie.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane