Trudny zawód komika
"Słoneczni chłopcy" Neila Simona, reż. Maciej Wojtyszko, wyk. Zbigniew Zapasiewicz, Franciszek Pieczka, teatr Powszechny, ul. Zamoyskiego 20, bilety 50 zł, rezerwacje: tel. 022 818 25 16, premiera: piątek (19.09), spektakle: sobota (20.o9) - niedziela (21.09), wtorek (23.09)- czwartek (25.09), godz. 19.30
Pełna ironii i sarkazmu opowieść o artystach, którzy czasy świetności mają już za sobą. W głównych rolach zobaczymy mistrzów sceny: Franciszka Pieczkę i Zbigniewa Zapasiewicza. Sztukę reżyseruje Maciej Wojtyszko.Al Lewis (Pieczka) i Willy Clarke (Zapasiewicz) to dwaj komicy ery wodewilu. Niegdyś zapełniali sale i bawili publiczność. Potem ich gwiazdy przyblakły, a do tego doszedł osobisty konflikt między artystami. Przez kilkanaście lat nie rozmawiali ze sobą.
Teraz mają ponownie razem pojawić się na scenie. Siostrzeniec Willy’ego Ben Silverman (Stroiński) namawia starszych panów do udziału w telewizyjnym programie. Ma nadzieję, że przyjaciele się pogodzą.
– Neil Simon, pisząc tę sztukę, wykorzystał historię dwóch autentycznych komików, ale nie amerykańskich, lecz żydowskich – mówi Maciej Wojtyszko. – Dzigan i Schumacher przez lata występowali na całym świecie, wędrowali od Azerbejdżanu i Taszkientu do Nowego Jorku. Byli ubóstwiani przez publiczność, a jednocześnie przez wiele lat nie rozmawiali ze sobą w garderobie.
Neil Simon pytany, czy jego sztuka jest komedią, czy też dramatem, odpowiadał: – A życie czym jest komedią czy dramatem? Życie jest i jednym, i drugim. Dlatego nie widzę żadnego powodu, aby w moich sztukach nie mieszało się jedno z drugim.
Maciej Wojtyszko natomiast dodaje: – Każda opowieść o ludziach, którzy starają się być zabawni, jest jednocześnie śmieszna i tragiczna.Akcja rozgrywa się w latach 50. i reżyser postanowił nie przenosić jej we współczesność. Zobaczymy rekwizyty nawiązujące do tamtych czasów, jak puszka zupy pomidorowej Campbell rozsławiona przez Andy’ego Warhola. Ale przede wszystkim liczyć się będzie opowieść o trudach grania w komedii i o tym, że występowanie z partnerem na scenie nie zawsze jest łatwe.
Początkowo premiera „Słonecznych chłopców” miała odbyć się w ubiegłym sezonie na dużej scenie. Zmienił się jednak reżyser, Aleksandra Berlina zastąpił Maciej Wojtyszko. To on zaproponował przeniesienie spektaklu na małą scenę.
– Uważam, że to sztuka, którą warto grać blisko widza, intymnie – dodaje reżyser. Ale zastrzega też, że wszystko jest możliwe. Premiera odbędzie się w kameralnej przestrzeni. Jeśli spektakl będzie się cieszył powodzeniem wśród publiczności, niewykluczone, że znów trafi na dużą scenę.
Zbigniew ZapasiewiczOdtwórca roli sędziego Danfortha z dramatu Arthura Millera „Czarownice z Salem” tym razem wystąpi w lżejszym repertuarze. – Jestem aktorem komediowym i wiele takich rzeczy grałem w życiu, ale ostatnio pewnie z racji wieku obsadzają mnie przede wszystkim w poważnych rolach. Na to nie mam wpływu. Na szczęście tak się złożyło, że dzięki „Słonecznym chłopcom” mogę wrócić do tego, co zawsze uprawiałem z przyjemnością – mówi Zbigniew Zapasiewicz. – To nie jest psychologicznie głęboki utwór, jak „Zmierzch długiego dnia” Eugene O’Neilla analizujący postawy starego aktora przeżywającego dramaty, upadającego moralnie. Sztuka Neila Simona to komedia na granicy farsy. Inteligentna, dobrze napisana historia i mam wrażenie, że dowcipna. Powinna z tego wyjść zabawna komedia, przynajmniej taki mamy zamiar. Ale to już zależy od publiczności, bo to ona współtworzy teatr, o czym się często zapomina. Widz jest partnerem podstawowym i jeśli komunikat do niego nie trafia, to znaczy, że myśmy coś źle zrobili albo publiczność jest niedobra. Bywa tak szczególnie w komediach, że ludzie siedzą i przerażeni patrzą, bo się nie mogą roześmiać.
Franciszek PieczkaStudiował w tej samej warszawskiej szkole teatralnej co Zbigniew Zapasiewicz. Znają się ponad 50 lat, ale razem na scenie występowali rzadko. Należą do jednego pokolenia, mieli tych samych profesorów, podobnie przeżywali młodość. Obaj związali całe swoje życie ze sceną. Franciszek Pieczka pytany, czy losy „Słonecznych chłopców” przypominają w jakimś stopniu ich biografie, przyjaźń, pracę w teatrze, zaprzecza. – Chyba aż tak wesoło nie jest jak w sztuce. Nigdy nie doszło między nami do takich scysji jak w komedii Simona. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo – żartuje.
Franciszek Pieczka jest związany z Teatrem Powszechnym od 1974 roku, Zbigniew Zapasiewicz pracuje na tej scenie od 1959 roku. W „Słonecznych chłopcach” przeniosą się w klimat lat 50. – Bohaterowie to dwaj przyjaciele, którzy już długo nie występowali razem. Łączy ich to, co Niemcy nazywają Hass-Liebe, czyli zarazem miłość i nienawiść. Po latach nie mogą się bez siebie obejść – mówi Pieczka. – Bezpośrednich odniesień do naszej rzeczywistości w tym spektaklu nie ma. Jeżeli widz jest wrażliwy na współczesność, to może coś tu znajdzie.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.