Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Historia pewnego zniewolenia, czyli obawa przed końcem mikrokosmosu

01-04-2009, ostatnia aktualizacja 05-04-2009 19:43

„Kompozycja w błękicie” – nowa jednoaktówka Ingmara Villqista – to studium relacji między matką a córką. Jednak jej głównym tematem jest strach. Przed samotnością, ale też wolnością.

*Ewa Szykulska brawurowo wcieliła się w postać Starej
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*Ewa Szykulska brawurowo wcieliła się w postać Starej

„To nie tak miało być...” – wielokrotnie padające ze sceny zdanie powtarzane przez Starą kobietę zdaje się być nie tyle skargą, co usprawiedliwieniem. W „Kompozycji w błękicie” nieudane życie matki staje się pretekstem do zawłaszczenia przez nią egzystencji córki do całkowitego jej zniewolenia, ale nie tylko. Chodzi też o to, by mieć coś swojego, stałego i by stać się centrum własnego – jakże ciasnego – wszechświata.

Stara, grana przez rewelacyjną Ewę Szykulską, nie może wychodzić z domu, więc nie pozwoli go także opuścić córce Alke (w tej roli Dorota Lulka). Wszystko tu ma swoje miejsce i porządek – błękitny obrus wyprany i wykrochmalony leży w kredensie i nie można używać go aż do świąt. Matka króluje na tapczanie, córka zajmuje małą komórkę. Ładu nie można naruszyć, bo grozi to końcem mikrokosmosu. Dlatego, gdy pojawi się nowy gracz – Jano, potencjalny narzeczony Alke (Marcin Troński) – jego również należy włączyć w układ. 

W sztuce pozornie nic się nie dzieje. A jednak niedomówienia, ukryte żale, wszechobecny niepokój trzymają widza w trudnym do zniesienia napięciu. Matka i córka wciąż balansują na krawędzi katastrofy, pod pozorem harmonijnego współżycia toczą zaciekłą walkę, wciąż badając granice wytrzymałości swoje i rywalki.

Aktorkom udaje się zbudować atmosferę tak gęstą, że ani na chwilę nie można oderwać od nich wzroku. Zachwyca zwłaszcza minimalistyczna gra Szykulskiej, która nie podnosząc głosu, a jedynie delikatnie nim modulując, z obolałej staruszki zmienia się w wyrachowaną manipulatorkę. Drobne wykrzywienie warg w pozornym uśmiechu przeraża i budzi współczucie. Stara kobieta ze swojej słabości uczyniła siłę. Emocjonalne szantaże, pokazowe odrzucanie pomocy i aż nazbyt spektakularne okazywanie własnej niemocy przeplatają się z nagłymi przypływami czułości. Nigdy jednak nie można tracić czujności, bo te ostatnie mogą być jedynie preludium do zadania kolejnego ciosu.

Córka nie jest w grze gorsza od matki. Szykulska nie gra ofiary, prowadzi postać tak, by obnażyć jej słabości, ale jednocześnie także swoiste wyrachowanie. Ciągłe uśmiechy, grzeczna uległość, dobrowolne wyrzeczenie się własnego życia – to jej sposoby na przetrwanie i ucieczkę od pozornie wymarzonej wolności. Jej symbolem staje się mężczyzna. Pojawienie się Jano może być szansą na zmianę reguł gry. 

Villqist-reżyser nie trzyma się kurczowo własnego tekstu, poświęcając najwięcej uwagi relacjom z aktorami i budowaniu ról na scenie. „Kompozycja w błękicie” wpisuje się w nurt jego kameralnych dramatów. Podobnie jak w „Nocy Helvera” i „Beztlenowcach” autor eksperymentuje tu z postaciami, badając ich możliwości. Każdy z jego spektakli jest trudnym i poruszającym przeżyciem. Ten nie jest wyjątkiem.

„Kompozycja w błękicie”, Teatr Na Woli, reż. I. Villqist, wyst. E. Szykulska, D. Lulka, M. Troński. Najbliższe spektakle 15, 16 kwietnia godz. 19. 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane