Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mały idzie do piachu

Jan Bończa-Szabłowski 26-06-2009, ostatnia aktualizacja 01-07-2009 21:40

Anna Chodakowska debiutowała tu w roli Antygony, a Krystyna Janda jako Dorian Gray. Tu pokazywano najlepsze spektakle z całej Polski. Po 36 latach Teatr Mały znika.

źródło: Forum

Ten teatr powstał dzięki wielkiej determinacji Adama Hanuszkiewicza. To on namówił władze Warszawy, by w miejscu, gdzie miał być nocny lokal pod Domami Towarowymi Centrum, otworzyć małą scenę Narodowego – wspomina Anna Chodakowska, która zadebiutowała tam rolą Antygony w spektaklu inaugurującym działalność teatru.

Niekonwencjonalna przestrzeń oraz widownia, która otacza aktorów z trzech stron, przypominały Hanuszkiewiczowi nieco teatr starożytny. Uznał, że to znakomite miejsce na wystawienie „Antygony”.

– Dla nas, kończących warszawską szkołę teatralną, to było niezwykłe przeżycie. Teatr Mały to miejsce cudowne w swej ascezie, graliśmy na gołych deskach, na ścianach surowa cegła. A do tego bliskość publiczności, która niemal chuchała nam w kark – dodaje Chodakowska. – Nasza „Antygona” wytworzyła jakąś cudowną energię dla tego miejsca , która pozostała na wiele lat. Zarówno dla aktorów, jak i dla widzów. 

Z łezką w oku wspomina tamtą „Antygonę” i ten teatr także Wojciech Kępczyński, dziś twórca musicali i dyrektor  muzycznej Romy. On także, jeszcze jako aktor, debiutował w słynnym spektaklu Adama Hanuszkiewicza.– Hanuszkiewicz, opiekun naszego roku, dawał nam poczucie wolności. Na próbach do „Antygony” ja i koledzy chodziliśmy w dżinsach i mieliśmy długie włosy i brody. Wyglądaliśmy jak hippisi. Przyjaźnie z tamtego okresu przetrwały do dziś. Otwarcie tej sceny było fantastyczną przygodą dla całego wielopokoleniowego zespołu Teatru Narodowego – mówi.

Miejsce święte

Mały ma szczególne miejsce w pamięci Krystyny Jandy. – Była to jedyna niepudełkowa scena w Warszawie, umożliwiająca inny kontakt z publicznością. Podczas moich studiów w PWST prezentowaliśmy tam nasze spektakle dyplomowe. Miejsce, w którym odbyło się tyle wspaniałych spektakli, w których grało tylu wybitnych aktorów, było dla nas święte – mówi aktorka. – Szczególnie pamiętam grane tam: „Miesiąc na wsi” z Zofią Kucówną, „Zabawę w koty” z Eichlerówną oraz wyśmienite „Białe małżeństwo” i „Antygonę”.

Dla Jandy Mały to miejsce wyjątkowe z jeszcze jednego powodu. Właśnie tam, po ukończeniu szkoły, debiutowała. Zagrała Doriana Gray’a w spektaklu Andrzeja Łapickiego. – Tam zobaczył mnie Andrzej Wajda i zaangażował do „Człowieka z marmuru” – dodaje.

Ważnym etapem w historii Małego była jego działalność jako sceny impresaryjnej. To wtedy dzięki dyrekcji Pawła Konica i Mieczysława Marszyckiego, twórcy Warszawskich i Międzynarodowych Spotkań Teatralnych, prezentowano tu najlepsze spektakle z kraju i z zagranicy. Grano spektakle Anny Augustynowicz, Wierszalina i Prowizorium. 

– Wielki żal, że ginie takie miejsce z mapy kulturalnej Warszawy – uważa Janusz Gajos. Jako aktor pierwszy raz zetknął się on z Małym w 1991 roku, kiedy Antoni Libera realizował tu „Czekając na Godota”. Piętnaście lat później zagrał Willy’ego Lomana w „Śmierci komiwojażera” w reżyserii Kazimierza Kutza. To była jego pierwsza rola w zespole Teatru Narodowego. – Ta scena stawiała wyjątkowe wymagania, a bliski kontakt z widzem był szczególnie cennym doświadczeniem. Rozumiem kryzys, prawa ekonomii, ale to miejsce miało swoją historię. I żal, że tak się stało. Wielki żal – mówi Gajos.

Bez głośnych protestów

Działalność Teatru Małego zakończy adaptacja „Chłopców z Placu Broni“, choć dużo bardziej adekwatnym tytułem byłoby „Do piachu”. Ten drugi tytuł nie tylko kojarzy się z głośną sztuką Tadeusza Różewicza, będącą w repertuarze dobrze znanej widzom Teatru Małego grupy Provisorium. Świetnie oddaje też sytuację likwidowanej właśnie sceny, którą właściwie bez większych protestów postanowiono zamknąć. Nie pojawił się żaden „chłopiec z placu Broni”, który próbowałby temu zapobiec. W miejscu teatru powstanie supermarket.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane