Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Muzyka, którą warto wysłać do Bergen

Jacek Marczyński 13-12-2009, ostatnia aktualizacja 25-01-2010 12:17

Polsko-norweska rywalizacja artystyczna na warszawskiej scenie zakończyła się naszym sukcesem.

Ofelia w stosunku do Hamleta jest silniejsza, mocno feministyczna
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
Ofelia w stosunku do Hamleta jest silniejsza, mocno feministyczna

Norwegia wyłożyła pieniądze na wspólny projekt Opery w Bergen oraz naszej Opery Narodowej, bo umie wspierać najnowszą sztukę, nie tylko własną. Z tej szansy powinniśmy korzystać.

A jednak operowo-baletowy wieczór, który w weekend obejrzeli warszawscy widzowie, a jaki ma jechać później do Bergen, został przygotowany w pośpiechu. Do opery Norwega Henrika Hellsteniusa „Ofelie: śmierć przez wodny śpiew” dodaliśmy rzeczy odgrzewane, w niepełnym scenicznym kształcie.

„Ofelie...”, „Sonety Szekspira” Pawła Mykietyna i „Alpha Kryonia Xe” Aleksandry Gryki łączy literacki rodowód, nie tylko Szekspirowski. Temat baletu Gryki zaczerpnięto z „Bajek robotów” Lema.

Nie powstał jednak spójny teatralnie wieczór, a największą wartością tej składanki jest polska muzyka. Sonety Mykietyna to wspaniały przykład dialogu z tradycją. Nawet jeśli elegancka interpretacja Anny Karasińskiej, wzbogacona jedynie projekcją wideo, odebrała im niepokojącą, erotyczną dwuznaczność.

Baletowa muzyka Aleksandry Gryki jest niespokojna, gwałtowna i dramaturgicznie zwięzła. Na jej tle ciekawe pomysły Hellsteniusa giną w masie nieznaczących dźwięków. „Ofeliom...”, będącym poetycką impresją o losie wrażliwej kobiety w bezdusznym świecie, nie pomógł też reżyser z Oslo Jon Tombre. Jego pomysły przypominają dokonania dawnych awangardowych studenckich teatrzyków. Dla warszawskich widzów przyzwyczajonych do wysokiego poziomu cyklu „Terytoria” w Operze Narodowej, poświęconego nowej muzyce, jest to oferta anachroniczna.Kto dotrwa do końca długiego wieczoru, nie powinien jednak żałować. Choreograf Jacek Przybyłowicz w „Alpha Kryonia Xe” zrobił naprawdę interesujący balet.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane