Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Twórca po elektrowstrząsach

Agnieszka Rataj 18-05-2011, ostatnia aktualizacja 22-05-2011 12:42

Paweł Passini pracuje nad spektaklem o jednej z najbardziej tragicznych postaci europejskiego teatru XX wieku. Widowisko „Artaud. Sobowtór i jego teatr” już w czwartek premierowo w teatrze Studio.

*„Artaud.  Sobowtór  i jego teatr” Pawła  Passiniego to znakomite  wcielenie  w życie zasad  teatru  okrucieństwa Artauda. Rzecz między szaleństwem  a liturgią
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*„Artaud. Sobowtór i jego teatr” Pawła Passiniego to znakomite wcielenie w życie zasad teatru okrucieństwa Artauda. Rzecz między szaleństwem a liturgią

Pierwszy raz w teatrze Studio zabrzmią nietłumaczone do tej pory w Polsce teksty Antoine’a Artauda, notatki i listy z okresu pobytu w szpitalach psychiatrycznych. Twórcy spektaklu uzyskali prawo do ich wykorzystania od wydawnictwa Gallimard.

Scena i elektrowstrząsy

Dla Pawła Passiniego Antoine Artaud stoi u podstaw poszukiwań teatralnych także z czysto prywatnych powodów.

– Książkę “Święty Artaud” Leszka Kolankiewicza dostałem w liceum od nieżyjącej już Barbary Lasockiej-Pszoniak i to jej lektura sprawiła, że postanowiłem zajmować się teatrem – mówi reżyser. – Determinacja i konsekwencja Artauda w przeprowadzeniu założonego programu to coś, do czego człowiek, który czuje potencjał teatru, może tylko tęsknić.
Bezkompromisowość francuskiego twórcy jest rzeczywiście wyjątkowa. To rodzaj wyrzutu sumienia, ale i wielkiej tajemnicy człowieka, który większość życia spędził w kolejnych szpitalach psychiatrycznych, poddawany m.in. kuracji elektrowstrząsami. Jednocześnie jego pisma, w tym najbardziej znany “Teatr i jego sobowtór”, to źródło inspiracji dla takich reżyserów i reformatorów jak Jerzy Grotowski czy Eugenio Barba.

– Artaud przeprowadził na sobie eksperyment, który wprowadził do teatru potrzebę zmagania się, poczucia, że na scenie musi dokonać się ofiara – mówi Passini. – W Teatrze im. Alfreda Jarry’ego rozwibrowywał aktorów, doprowadzając do sytuacji, kiedy widz doświadcza tego, co się dzieje na scenie nie tylko intelektualnie czy estetycznie. Taka praca daje niezwykłe efekty, ale rozgrywa się też na granicy rozpadu. Najbardziej znane hasło Artauda – “teatr okrucieństwa”, było wymierzone nie w publiczność, lecz w aktorów dokonujących ofiary na sobie.

Liturgia w środku miasta

Na scenie Studia powstaje więc swoista świątynia pozbawiona boga i sięgająca do podstaw teatru. Passini chce przywołać nie tylko Artauda, ale i pierwszy teatr chrześcijański. W spektaklu pada pytanie: kogo szukacie? – pochodzące z widowiska Nawiedzenia Grobu odgrywanego przez kleryków jako element liturgii.

– Artaud czerpał z tej samej tradycji, z napięcia, które powstaje, kiedy człowiek w kostiumie nie tylko udaje postać, ale wciela się w nią – tłumaczy Passini. – Wejście na scenę jest w takim przypadku wejściem w przestrzeń ofiarną i próbą rozmowy o twórcach, dla których teatr stał się ważniejszy niż życie. Pałac Kultury, stojący w centrum miasta, które już nie istnieje, teatr Studio, gdzie swoje przedstawienia wystawiali Józef Szajna i Jerzy Grzegorzewski, to odpowiednie miejsca do przeprowadzenia próby wytropienia Artauda.

Mistrzowie nieobecni

Po raz kolejny Passini buduje spektakl, korzystając nie tylko z pism, ale i biografii ich twórcy. W 2007 roku w Łaźni Nowej w Krakowie zrealizował “Odpoczywanie” poświęcone Wyspiańskiemu. W 2009 roku pod szyldem neTTheatre w Lublinie przygotował przedstawienie “Turandot” przypominające ostatnie lata życia Pucciniego.

– Jest we mnie bolesne poczucie nieobecności mistrzów i potrzeba wywoływania ich po imieniu – przyznaje reżyser.

– Urodziłem się o dziesięć lat za późno, żeby zobaczyć wszystko to, co mnie w teatrze interesuje. Pozostaje mi więc tropienie ich, bo w moim przekonaniu tylko mistrzowie mogą dać prawdziwą odpowiedź na pytanie, po co w ogóle robić teatr.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane