Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wigilia w supermarkecie

Julia Rzemek 24-11-2011, ostatnia aktualizacja 30-11-2011 20:00

„Józef i Maria”, sztuka Petera Turriniego, reż. Grzegorz Wiśniewski, wyk. Irena Jun, Stanisław Brudny, Marta Ledwoń, Teatr Studio, PKiN, pl. Defilad 1, bilety: 50 zł, rezerwacje: tel. 22 656 69 41, czwartek (1.12), godz. 18

autor: Magda Starowieyska
źródło: Rzeczpospolita

Irena Jun i Stanisław Brudny grają parę starszych ludzi spędzających wieczór wigilijny w nieczynnym centrum handlowym. Tak zdaniem autora tekstu Petera Turriniego wygląda metafora samotności we współczesnym konsumpcyjnym świecie.

– Sztuki austriackiego dramatopisarza znanego z radykalnych poglądów i artystycznych prowokacji, były już kilkakrotnie wystawiane na deskach Teatru Studio – mówi reżyser Grzegorz Wiśniewski. – „Józef i Maria" to spektakl kameralny, w którym Turrini odchodzi od uprawianej w latach 60. i 70. dramaturgii szoku.

Centralny punkt scenografii stanowi wielki podest zapakowany jak gwiazdkowy prezent. Kilka zwisających z sufitu bombek sugeruje czas akcji – święta Bożego Narodzenia. Młoda kobieta, pracownica supermarketu wystrojona niczym choinka, zachwala przez mikrofon superpromocje na baleron w najlepszym gatunku, węgierską gęś patroszoną i barwne niekapiące świece.

Wszystkie te anonse niewiele obchodzą Józefa i Marię. Samotnych, doświadczonych przez życie, obcych sobie ludzi.

Ona – 69-latka – jest tu sprzątaczką. Ma syna i wnuka oraz synową, z którą nie potrafi się dogadać. Jedynak poprosił ją więc, by w tym roku nie przychodziła na Wigilię.

On – 71-latek – nie ma rodziny. Gdy był dzieckiem, oddano go do pogotowia opiekuńczego. Matka nie miała dla niego czasu.

Przypadkowa rozmowa tych dwojga samotników staje się pretekstem do wyprawy w przeszłość. Opowiadają o swojej młodości, na której piętno odcisnęły XX-wieczne totalitaryzmy. Mówią o straconych nadziejach i rozczarowaniach, jakie przyniosło im życie. Przyznają, że we współczesnym, pędzącym do przodu świecie nie ma dla nich miejsca.

 

 

 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane