Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Koniec tego kompleksu!

Piotr Kaszubski 22-06-2008, ostatnia aktualizacja 23-06-2008 21:54

Hiszpania zagra w półfinale! Wczoraj zespół, który mimo pięknej gry zazwyczaj przegrywał najważniejsze mecze pokonał Włochów we... włoskim stylu – po bezbramkowym remisie i serii rzutów karnych.

źródło: PAP/EPA
autor: Piotr Nowak
źródło: Fotorzepa

Niedziela 22 czerwca 1920 roku. Nieprzypadkowo tę datę wspominali przed wczorajszym meczem hiszpańscy dziennikarze. Właśnie tego dnia ich pupile po raz ostatni pokonali Włochów w wielkiej imprezie. 88 lat temu podczas igrzysk w Antwerpii zwyciężyli 2:0.

Hiszpanie liczyli, że fatalna passa podczas Euro 2008 dobiegnie końca. Mieli ku temu racjonalne podstawy. Przecież podopieczni Luisa Aragonesa wygrali ostatnich dziewięć spotkań z rzędu. W trzech meczach rozgrywwk grupowych strzelili aż osiem goli, z czego cztery lider klasyfikacji strzelców turnieju David Villa. Z kolei Włosi niemal cudem prześlizgneli się do ćwierćfinału (po dwóch meczach mieli na koncie zaledwie punkt). Mało? W marcowym sparingu Hiszpanie ograli Włochów 1:0.

Za nadmiar żółtych kartek musieli pauzować mózg zespołu z Półwyspu Apenińskiego Andrea Pirlo i najbardziej waleczny w drużynie Gennaro Gattuso. W ich miejsce trener Roberto Donadoni wystawił Massimo Ambrosiniego i mało doświadczonego Alberto Aquilaniego (dopiero siódmy mecz w kadrze).

– Zapamiętacie tę drużynę. Zapamiętacie tę wspaniałą noc – zapewniał Aragones.

– Włosi wcale nie muszą grać dobrze, żeby wygrywać – przestrzegał jednak przed zbytnim optymizmem filar hiszpańskiej obrony Carles Puyol.

Włosi tylko przeszkadzali

Mecz był małą rywalizacją zawodników z trzech klubów. Wśród Hiszpanów w pierwszym składzie wystąpiło po trzech piłkarzy Valencii (Villa, Marchena i David Silva) i Barcelony (Iniesta, Xavi i Puyol), a w podstawowej „11“ przeciwników aż czterech graczy z Romy (Panucci, Aquilani, De Rossi i Perrotta).

Warunki w Wiedniu nie były najlepsze. Przez cały dzień w stolicy Austrii panował ogromny upał. W czasie spotkania piłkarze grali w temperaturze około 30 stopni. Nic dziwnego, że obie drużyny rozpoczęły bardzo ostrożnie. Ale od początku to Hiszpanie przejęli incjatywę. Dłużej utrzymywali się przy piłce. Przez pierwsze 20 minut zawodnicy Aragonesa wymielili aż 140 podań, przy zaledwie 60 Włochów... Ta statystyka najlepiej oddaje obraz meczu. Hiszpanie bardziej chcieli grać w piłkę, ich rywale ograniczali się do przeszkadzania.

Z przewagi niewiele jednak wynikało. Włosi bronili się tylko na własnej połowie, umiejętnie powstrzymując liderów rywala Villę i Torresa. Trener Donadoni ustawił zespół defensywnie. Zupełnie niewidoczny był lider „Azzurich“ Luca Toni.

Wprawdzie Hiszpanie do przerwy oddali aż 10 strzałów, ale żaden z nich nie był bardzo groźny. Buffon nie miał problemów ze złapaniem uderzeń Villi z rzutu wolnego i Silvy.

Pechowiec de Rossi

To jednak Włosi w 60. minucie mieli najlepszą sytuacją. De Rossi zagrał w pole karne, a z zamieszania skorzystał Camoranesi, który strzelił mocno po ziemii. Jgo strzał kapitalnie obronił jednak Iker Casillas. 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry nie popisał się za to Buffon. Po mocnym strzale Senny piłka wyślizgnęła mu się z rąk, odbiła od słupka i... wyszła w pole. Włosi mieli dużo szczęścia. Doszło do dogrywki, która niczego nie zmieniła.

Hiszpanie, którzy serię rzutów karnych po raz ostatni wygraliu w półfinale Euro 1984 (z Belgią) tym razem zachowli więcej zimnej krwi od mistrzów świata. Zwłaszcza Iker Casillas. Bramkarz Realu Madryt najpierw obronił strzał Daniele de Rossiego (zmarnował „jedenastkę“ także w ćwierćfinale Ligi Mistrzów Manchester United – Roma), a później uderzenie Antonio di Natale.

Włochy – Hiszpania 0:0 karne: 2:4

Żółte kartki: Ambrosini – Iniesta, David Villa

Sędziował Herbert Fandel z Niemiec

Widzów: 52 tys.

Włochy: Buffon – Zambrotta, Panucci, Chiellini, Grosso – Aquilani (108’ Del Piero), De Rossi, Ambrosini – Perrotta (57’ Camoranesi) – Cassano (74’ Di Natale), Toni.

Hiszpania: Casillas – Sergio Ramos, Puyol, Marchena, Capdevila – Senna – Iniesta (59’ Fabregas), Xavi (59’ Cazorla), David Silva –David Villa, Fernando Torres (85’ Guiza).

Życie Warszawy

Najczęściej czytane