Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Cała Europa u stóp Hiszpanii

Maciej Białek 29-06-2008, ostatnia aktualizacja 30-06-2008 21:48

203 stacje telewizyjne transmitujące mecz, 300 milionów widzów przed telewizorami, 51,5 tysiąca na stadionie w Wiedniu i jeden zwycięzca. Hiszpania! W finale ci, którzy do tej pory „grali jak nigdy i przegrywali jak zawsze”, zasłużenie pokonali Niemców 1:0.

Dwadzieścia cztery lata temu zabrałem Hiszpanom trofeum za zdobycie mistrzostwa Europy. Może dzisiaj im zwrócę – zastanawiał się z lekko szelmowskim uśmiechem prezydent UEFA Michel Platini, który w 1984 roku poprowadził Francję do zwycięstwa 2:0 w finale nad Hiszpanią.

Później „trójkolorowi“ święcili jeszcze triumfy w 1998 (mistrzostwo świata) i 2000 roku (mistrzostwo Europy), ale od tego czasu następcy Platiniego zrobili duży krok do tyłu. Hiszpanie – przeciwnie. Dwa do przodu.

Dymna zasłona

Przed finałem eksperci byli w miarę zgodni. Podopieczni Luisa Aragonesa zasłużyli jak nikt inny w 2008 roku na mistrzostwo Europy, ale gdyby przyznawać trofeum za wrażenia artystyczne, ich finałowym rywalem byłaby Holandia.

Tymczasem po drugiej stronie stanął niemiecki czołg, walec, który piękno futbolu od zarania (piłkarskich) dziejów ma za nic. Na dodatek to czołg, którego załoga zabawiła się przed meczem we wprowadzanie rywali w błąd. Jeszcze do niedzielnego południa utrzymywano, że z powodu kontuzji zabraknie Michaela Ballacka, tymczasem lider reprezentacji Joachima Löwa cudownie ozdrowiał.

Ostatecznie niewiele to jednak pomogło. Wprawdzie Niemcy zaczęli finał w imponującym stylu, ale po kwadransie szaleństw zostali zepchnięci do defensywy. Szczególnie groźnie gnębił ich Fernando Torres, który pod nieobecność kontuzjowanego Davida Villi chciał przypomnieć całej Europie, że Hiszpanie mają dwóch świetnych napastników.

No i przypomniał. W 23. minucie trafił w słupek, ale dziesięć minut później już się nie pomylił. W dziecinny sposób oszukał zagubionego Philippa Lahma (obrońca Bayernu popełnił podobny w skutkach błąd w półfinale z Turcją) i kopnął nad wychodzącym z bramki Jensem Lehmannem.

Emocje zamiast szachów

W chwili wychodzenia na drugą połowę były bramkarz Arsenalu musnął palcami Puchar Henri Delaunaya (trofeum dla zwycięzcy), jakby chciał zaklinać rzeczywistość. Lahm pucharu ważącego 7,6 kg już nie dotknął – został zmieniony przez Marcella Jansena.

Po przerwie Niemcy zdali sobie sprawę, że przypatrywanie się rozgrywaniu piłki przez Hiszpanów nie poprawi ich kiepskiego położenia. Zaatakowali i przez kilkanaście minut posiadali wręcz przygniatającą przewagę.

Podopieczni Aragonesa potrafili jednak przetrzymać ten napór i od 60. minuty ruszyli odważniej do ataków. Kibice zacierali ręce. Niepotrzebne okazały się obawy, że finał Euro będzie piłkarskimi szachami, w których żadna ze stron nie zdecyduje się odważniej ruszyć pionkami.

Ruszały aż miło. Im bliżej było końca, tym groźniej atakowali Hiszpanie. Kwadrans przed końcem byłoby już po meczu, ale sędzia nie zauważył, że Lehmann dotknął piłkę ręką przed polem karnym.

Inna sprawa, że Niemcy nie umieli już zrobić pożytku z tej pomocy. Löw ściągnął z boiska Miroslava Klose (przypomnijmy, że wcześniej opuścił je Lahm), więc brakowało piłkarzy, którzy w półfinale – mimo przeciętnej gry Niemców – potrafili poprowadzić swój zespół do sukcesu.

– Ten mecz pokaże, na co naprawdę nas stać. Z Chorwatami przegraliśmy, z Turkami wygraliśmy trochę szczęśliwie. Tak naprawdę pokazaliśmy wielki futbol tylko w spotkaniu z Portugalią – mówili przed finałem niemieccy dziennikarze.

Teraz rozumiemy futbol

Przyznajmy, że gdyby Niemcy zostali mistrzami Europy, byłby to niesprawiedliwy efekt 22-dniowych zmagań. Jeszcze większą niesprawiedliwością byłaby porażka Hiszpanii. Bo tak naprawdę drużynie Aragonesa trudno cokolwiek w tym turnieju zarzucić. Grała ładnie, chwilami porywająco. Pokazała piłkarskiemu światu nową gwiazdę (znakomity w destrukcji Marcos Senna) i przypomniała o tych, które pełnym blaskiem świecą od lat (Xavi, Villa, Silva, Torres, Ramos).

Gdy cztery lata temu po tytuł sięgali Grecy, chyba wszyscy kibice w Europie (z wyjątkiem tych z Hellady) zastanawiali się, czy na pewno dobrze rozumieją futbol. Teraz takich wątpliwości nikt nie ma.

I jeszcze jedno. Hiszpanie to nie tylko nowi mistrzowie Europy w piłce nożnej. To również aktualni mistrzowie świata i wicemistrzowie Europy w koszykówce oraz mistrzowie Europy w siatkówce. Fantastyczni sportowcy z Płw. Iberyjskiego mają u stóp cały kontynent.

Skomentuj artykuł

Życie Warszawy

Najczęściej czytane