Różnice są interesujące
Piosenkarka i była Miss Francji, która dzisiaj zaśpiewa z zespołem Nouvelle Vague w ramach Francophonic Festival, opowiada m.in. o dorastaniu na Tahiti, cenieniu różnorodności, miłości do szaf grających i kobiecej niezależności.
Występuje pani z Nouvelle Vague od ubiegłego roku. Czy to zespół zwrócił się do pani z propozycją współpracy?
Mareva Galanter: Tak, zrobili to Marc Collin i Olivier Libaux. Znali moje obydwa albumy i chcieli, bym z nimi współpracowała podczas trasy koncertowej. Oczywiście, zgodziłam się od razu, bo to wielka przygoda – zawsze uwielbiałam podróżować, zmieniać samoloty, pociągi… Mój pierwszy występ na scenie z Nouvelle Vague odbył się w Moskwie. Od tego czasu zaśpiewałam z nimi 130 razy. Od razu coś między nami zaskoczyło – wszystko idzie nam jak po maśle. Nasze życie w trasie to dla mnie coś unikalnego. To wspaniałe być na scenie co wieczór i nigdy nie wiedzieć, jak zachowa się publiczność. Czasem jest spokojna, czasem pełna emocji, niczego nie da się przewidzieć.
Czy zanim zaczęliście razem pracować, była pani fanką Nouvelle Vague?
Uwielbiałam ich!
Jakiej muzyki słuchała pani, dorastając w Papeete na Tahiti?
Na wyspach Polinezji Francuskiej słuchało się wówczas reggae. W moim domu wybrzmiewał Bob Marley, ale też i Dire Straits. Nie miałam licznych okazji do poznania wielu gatunków. Dopiero w Paryżu, dokąd się przeprowadziłam po ukończeniu 18. roku życia, rozsmakowałam się w różnych odmianach muzyki.
Jakie było pani życie na Tahiti?
To był bezcenny czas. Prawdziwa idylla, bez stresów i zmartwień, jakie niesie ze sobą dorosłe życie. Bez pośpiechu. Moja rodzina wciąż tam mieszka. Jeżdżę do niej co roku na Boże Narodzenie, a mama – która jest Tahitanką – i bracia, odwiedzają mnie w Paryżu. Cieszę się, że jestem dzieckiem rodziców pochodzących z różnych kultur, bo mogę bez problemu z nich czerpać.
Do nagrania utworów na drugi album – „Happy Fiu” – zaprosiła pani m.in. Rufusa Wainwrighta i Martina Duffy’ego z Primal Scream. Ci artyści reprezentują zupełnie różne gatunki…
I właśnie to jest dla mnie najbardziej interesujące. Teraz pracuję nad trzecią płytą, która będzie zupełnie inna od pozostałych, bo jako producenta wybrałam Jima Diamonda z Detroit, niegdyś współpracującego z White Stripes. W kwietniu pojadę do Stanów, by skończyć album.
Debiutancki krążek „Ukuyeye” był nawiązaniem do słodkiej francuskiej muzyki lat 60. i do specyficznych szaf grających wyświetlających prekursorskie teledyski – scopitone’ów. Czy ma pani do nich sentyment?
Tak, były wspaniałe. I można je było spotkać tylko we Francji, w Kanadzie i Hiszpanii. Prowadziłam we francuskiej telewizji program nawiązujący do popularności scopitone’ów. Dobrze czuję się w klimacie lat 60. i 70. Na najnowszej płycie Nouvelle Vague „Couleurs sur Paris” każda piosenka śpiewana jest przez innego wokalistę. Akurat pani przypadła w udziale „Sur Ma Mob”. Czy miała pani jakikolwiek wpływ na wybór utworu? Tak, robiliśmy próby i do mnie po prostu najbardziej pasowała piosenka w stylu groove reggae.
W 1999 roku została pani Miss Francji, ale zdecydowała się pani na karierę muzyczną, zamiast rozdrabniać się na bycie modelką i udział w reklamach...
Kocham muzykę. Zawsze chciałam, by moje życie było z nią związane. Tak więc sukcesy, gdy się pojawiły, były naturalną konsekwencją mojej fascynacji.
Czy kiedykolwiek – w związku z wyborem na Miss Francji – odczuwała pani, że jest traktowana z góry, jedynie przez pryzmat pani urody?
Tak rzeczywiście było na początku. Ale nie przejmowałam się tym, bo zawsze znałam swoją wartość.
Czyżby była pani tym silnym i niezależnym typem kobiety?
Muszę taka być, jak każda kobieta. I wierna sobie, swoim zasadom. Nie palę, nie upijam się. Życie jest krótkie i powinniśmy być w nim szczęśliwi. Dla osób publicznych, takich jak ja, jest ono sprawdzianem, czy potrafimy dzielić się naszym szczęściem z innymi. Czy możemy dać z siebie coś innym ludziom.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.