Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mazowsze śpiewa o półlitrówce

Izabela Kraj 13-11-2012, ostatnia aktualizacja 13-11-2012 01:04

Jest kryzys, coraz trudniej o klienta – tak impresario legendarnego zespołu bronił przed radnymi decyzji o kontrowersyjnym występie na zamówienie biznesmena.

W lutym tego roku Mazowsze domagało się podwyżek
autor: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa
W lutym tego roku Mazowsze domagało się podwyżek
autor: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa

Krzysztofa Kurleja, szefa impresariatu Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, zirytowało, że opisaliśmy ich październikowy występ na prywatnym przyjęciu na południu Polski.

:Koncert zamówił sobie jeden z tamtejszych biznesmenów. „Mieliśmy wystąpić na klepisku" – opowiadali tancerze. I przytaczali teksty, jakie musieli śpiewać na ludową nutę: „Jadą goście jadą, na parapetówę. Na stołach czekają góry półlitrówek. Julita z przejęcia cap za półlitrówkę, kazała ją sobie wlać w żyłę przez kroplówkę".

Radni sejmiku, któremu podlega zespół, zażądali wyjaśnień od kierownictwa.

– Te teksty nie miały prawa wyjść poza tamte mury. Rzeczywiście, zespół miał wystąpić na przyjęciu z okazji otwarcia prywatnej posiadłości, w zamian biznesmen miał nam pomóc w zakupie biletów lotniczych na koncert do Izraela. Ostatecznie nic z tego nie wyszło – wyjaśniał Kurlej.

Bronił się, że wcześniej zespół występował z zamówionym koncertem np. przed papieżem czy prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim.

– Nie widzę tragedii. Jest kryzys i coraz trudniej o klienta. A to był tylko jednorazowy występ – ciągnął impresario.

– Jak może pan porównywać koncert dla papieża z piosenkami o półlitrówce! To mnie obraża – mówił Waldemar Dubiński, wiceszef mazowieckiej „S", która ujęła się za zespołem (tancerze, którzy wypowiadali się w naszym wcześniejszym tekście o chałturze Mazowsza, zostali zwolnieni z pracy)

P.o. dyrektora Mazowsza Włodzimierz Izban zapewniał, że na tamten występ przygotowano scenę.

– A że klepisko? Nie nasza wina, że człowiek zbudował sobie dom daleko od szosy – komentował dyrektor.

Ostatecznie koncert w plenerze się nie odbył, bo lunął deszcz i członkowie zespołu dali miniwystęp we wnętrzach. Ubrani w dresy zamiast tradycyjnych kostiumów zaśpiewali kilka przyśpiewek. Narzekali, że to upadek poziomu i utrata prestiżu zespołu. – Dresy to też strój służbowy, nie upokorzenie. Kupiłem je, bo do tej pory każdy był ubrany inaczej – wyjaśniał radnym Izban. I na różnicę zdań między artystami a kolejnymi szefami odpowiadał słowami Miry Zimińskiej: „Mazowszem nie zarządza się przez wiec. Zarządza dyrektor".

Radni dopytywali też, jaka ma być przyszłość Mazowsza. Wybudowany i wyremontowany za unijne i marszałkowskie pieniądze Matecznik (siedziba w Otrębusach) miał być centrum folkloru i kultury ludowej. Tymczasem Izban zamierza stworzyć tam scenę impresaryjną, na którą zapraszać będzie wszystkie instytucje kultury zarządzane przez sejmik. m.in. Mazowiecki Teatr Muzyczny Operetka. Pochwalił się też uruchomionym barem dla pracowników, hotelem i karczmą. Oraz tym, że zespół dostał pieniadze z ministerstwa kultury na nowe instrumenty.

- Czy dyrektor proponuje nam wizję Mazowsza jako zaplecza hotelowo-konferencyjnego? - ironizował radny Witold Kołodziejski (PiS).

- Mnie przeraziło to, co tu usłyszałem - stwierdził radny Krzysztof Skolimowski (PO).

W urzędzie marszałkowskim trwa właśnie konkurs na dyrektora Mazowsza. Na razie komisja rekomendowała do dalszego etapu dwóch kandydatów. Jednym jest Włodzimierz Izban. Na razie jednak marszałek Adam Struzik zdecydował o zawieszeniu posiedzeń komisji konkursowej.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane