Opowieść o mieście bliskim i własnym, a jednocześnie obcym
Krystyna Uniechowska-Dembińska "Złota 9. Kino Palladium". Niewiarygodna, pełna dramaturgii historia osadzona w topografii powojennej Warszawy – to się czyta!
Tytuł „Złota 9. Kino Palladium” sugeruje, że mamy do czynienia z historią powstałej w latach 1935 – 1937 kamienicy, w której przez lata mieścił się najbardziej reprezentacyjny ekran stolicy. Ale w książce Krystyny Uniechowskiej-Dembińskiej nie znajdziemy wiele na temat kina. Skąd więc podtytuł, o którym mowa jedynie w posłowiu? Może stąd, że wspomnienia autorki powracającej po czterech latach spędzonych w nudnym Krakowie do upragnionej stolicy to niemal gotowy scenariusz na film?
W kilku miesiącach wydartych z 1950 roku zamyka się pełna dramaturgii historia młodej dziewczyny, osadzona w zmartwychwstającej Warszawie, malowniczym rumowisku, które jest „miastem bliskim i własnym, i jednocześnie zupełnie obcym”. To miejsce nadaje życiu kontekst – przekonuje autorka – i szczegółowo odmalowuje śródmiejską mapę sprzed 58 lat. Odwiedzamy kawiarenkę Hades, położoną nieopodal pomnika Kopernika, miejsce spotkań braci studenckiej. Widzimy Dworzec Towarowy, który został nobilitowany na Warszawę Główną, przypominający bunkier, z okienkami kas niczym strzelnice, ze szpalerami milicji i podróżnymi jadącymi donikąd, tępo wpatrzonymi w bure, betonowe ściany. Idziemy Hożą, Wspólną, Poznańską, rewirami „gruzinek”, prostytutek przyjmujących klientów w spalonych ruinach. Weselej jest na dancingu w hotelu Polonia, gdzie można poprosić dwie czyste i tańczyć do rana.
Najważniejszym jednak punktem jest kamienica przy Złotej. Tu poznajemy galerię barwnych, pełnokrwistych postaci uwikłanych w nieprawdopodobną akcję. Do tego stopnia nieprawdopodobną, że trudno uwierzyć, iż są to wspomnienia, a nie owoc wyobraźni bądź co bądź studentki Wydziału Dramaturgicznego PWST. Ważna jest i atmosfera strachu, w jakiej to wszystko się rozgrywa, czasy, w których najlepiej nic nie wiedzieć i nic nie mówić. I zmieniający się świat: salon piękności zamienia się w zakład, spółdzielnię pracy, z ulic znikają grajkowie, sprzedawcy sznurowadeł i grzebieni. Barwna przedwojenna rzeczywistość zastyga w szarości, nad którą dominuje blichtr wszechzalewającej czerwieni. W niej gubią się młodzi ludzie niepotrafiący do końca rozszyfrować, co jest dobre, a co złe. Studenci PWST – przyszli kierownicy literaccy, przerabiani na kierowników ideologicznych.
Refleksji na temat czasów i aforyzmów podsumowujących absurdy lat 50. jest tu niemało. Ale jest i liryczna strona – iskrzące dowcipem wyznania dotyczące życia osobistego.
Te wspomnienia czyta się jak pamiętnik. Są tak ostre i żywe, jakby były spisywane na bieżąco, a nie po tak wielu latach.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.