Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Michał Śledziński "Osiedle Swoboda" ******

Dominika Węcławek, Marcin Flint 11-03-2010, ostatnia aktualizacja 11-03-2010 10:50

"Osiedle Swoboda" to pozycja obowiązkowa, niezależnie od wieku czy preferencji. Więcej niż tylko opowieść graficzna, raczej klucz do zrozumienia młodego, ledwo już pamiętającego PRL pokolenia - jego języka, fascynacji, fobii. Przedstawiamy dwa spojrzenia na właśnie wydany zbiór.

"Osiedle Swoboda" Michał Śledziński
źródło: materiały prasowe
"Osiedle Swoboda" Michał Śledziński

Dominika Węcławek: Jakiekolwiek osiedle, jakikolwiek czas

To jeden z najważniejszych polskich komiksów i nie ma w tym ani grama przesady. Śledziowi udało się kilka rzeczy. Po pierwsze zagrał na nosie socjologom, pisarzom i raperom pokazując polskie osiedle takie, jakim jest naprawdę. Patologia w dresach nie mówi tu Gombrowiczem, a mitycznych blokersów może i widziano, ale raczej z okien rzadko wietrzonych mieszkań w których wyznaje się kult Ojca Dyrektora i wierzy w jedno, najświętsze Radio. Swoboda to też jednak nie Bronx, ludzie nie mordują się tu (jeszcze) na ulicach za pomocą broni palnej, a syntetyczna kokaina nie zbiera krwawego żniwa. Choć przy tworzeniu pomagały pocztówki pokazujące starą Bydgoszcz, zaś nazwy zespołów na murach (Deftones, Kyuss) wyraźnie odsyłają nas do lat 90., tak naprawdę to może być jakiekolwiek osiedle, jakikolwiek czas. Bohaterowie mają po dwadzieścia parę lat, są jak wieczni chłopcy, wiodą awanturniczy tryb życia, chętniej szukają imprez niż porządnej pracy. Przy tym jednak robią coś dla siebie, dla kumpli, dla osiedla. U Śledzia rzeczywistość przenika się z nowymi miejskimi legendami, a galeria postaci jest zaiste zwyczajna-niezwyczajna - osiedlowe świry z wizjami, nawiedzone staruszki polujące na gołębie, nierozumiani przez nikogo samozwańczy strażnicy. Znakomita zabawa, szkoda może tylko, że w zebranym "Osiedlu Swoboda" zabrakło historii drukowanych w kolorowych zeszytach z lat 2004-2006. Są za to pin-up'y, czyli prace innych rysowników portretujących stworzone przez Śledzińskiego postaci. Znajdziemy zarówno jego wieloletnich znajomych, jak i zdolną młodzież. Na Osiedlu pojawia się Likwidator Ryszarda Dąbrowskiego, z wizytą wpada Odmieniec Marka Oleksickiego. Obraz namalowany przez Bartosza Minkiewicza zwala z nóg, bardzo fajnie wypada też ilustracja Tomka Pastuszki. Do tego przez całe wydawnictwo, podobnie jak niegdyś przez magazyn "Produkt" przewijają się u dołu stron złote myśli na kazdy temat - od przewodnika po klubach i pubach Torunia, przez historię stworzenia Produktu, po refleksje o skomunikowaniu niemieckich kolei regionalnych. Składa się na to unikalną całość.

Marcin Flint: Magia w pękających murach

Narkotyki, przemoc, fanatyzm, tumiwisizm. Tego nie brakuje ani w polskich miastach, ani u Śledzińskiego. Tyle, że u niego osiedle nie jest miejscem, z którego za wszelką cenę chce się uciec gdzie pieprz rośnie. Rysownik i scenarzysta spojrzał na to wszystko krytycznie, niemniej z nostalgią. Czułością większą niż tą, z którą reżyser Kevin Smith portretował New Jersey (słynny Jay i Cichy Bob na Swobodzie się zresztą na chwilę pojawiają). Szczególnie dobrze widać to z punktu widzenia trzydziestolatka. Śledziu publikował "Osiedle Swoboda" w Produkcie w latach 1999-2004. Przez komiksowy magazyn przewinęło się bardzo wielu zdolnych twórców i ich bohaterów - choćby Wilq Minkiewiczów, czy Jeż Jerzy Leśniaka i Skarżyckiego. Ale Produkt kupowało się dla Swobody. Bo o ile wspomniani autorzy byli w stanie przygotować kapitalny skecz czy śmieszącą do łez abstrakcyjną scenkę, tylko Śledziński z części na część budował pełnokrwistą, wielowątkową opowieść. Bo Swoboda to nie tylko walące się kamienice, mordobicia, imprezy zakończone zaprezentowaniem treści żołądka, ujarane dyskusje o niczym (życie seksualne Janet Jackson, czy domniemana psychopatia Atomówek to jednak za mało na "coś"). Smutny, Kundzio, Wiraż, Niedźwiedź i Szopa po narysowaniu zaczęli żyć własnym życiem. Czuć, ba, myśleć nawet. "Normalna ulicznica. Gdyby tu ojciec był - a tata kontroler - wziąłby ją od razu za łach i z autobusu wypier**lił" - mówi pryszczata matka do trzymanego na kolanach syna, patrząc przy tym z zawiścią na odpicowaną dziewczynę. "I tak właśnie to szambo przechodzi z pokolenia na pokolenie" - komentuje w myślach Smutny. Nawet na drugim planie znajdzie się postać zapadająca w pamięć na długie miesiące, jak Adrian, uzależniony od podbieranych babci psychotropów samozwańczy artysta znoszący pluszaki ze śmietnika. Śledziu w podpisach na dole strony kreuje się na luzaka, utracjusza, opętanego grami komputerowymi. I zapewne taki jest, choć wrażliwości i umiejętności obserwacji mógłbym mu pozazdrościć niejeden literat z zadartym nosem. Patrząc na znakomitą galerię prac (wśród nich Myszkowski, KRL, Gonzales, Kirkor, Pałka i wielu innych) - widać, że rysowników mamy świetnych. Scenarzystów takich jak autor "Osiedla Swoboda" za to próżno szukać. Dlatego wybaczam kilka niepotrzebnie surrealistycznych rozwiązań (im bliżej rzeczywistości, tym jednak lepiej, a zdarzają się rzeczy totalnie "od czapy"), spłycenie własnych bohaterów w świeżo przygotowanych "Wywiadach z bohaterami", czy rysowniczą drogę na skróty (Czy Troll z opowieści "Konrad" nie wygląda jak Smutny?). W pękających murach Swobody tkwi magia.

"Osiedle Swoboda" Michał Śledziński, Wyd. Kultura Gniewu, Data Premiery: Marzec 2010, Cena: 69,90 zł, Ocena: 6/6

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane