Justyna Bargielska, "Obsoletki" *****
Przy pomocy „Obsoletek” Justyna Bargielska wkracza na dziewiczy literacko teren, łamiąc zarazem obyczajowe tabu milczenia związanego z poronieniami oraz śmiercią noworodków.
Z tym niewygodnym tematem debiutująca w prozie poetka mierzy się w arcydzielnych miniaturach.
Słowo „obsoletka” brzmi ładnie i zwiewnie niczym nazwa bibelotu. Jednak źródłosłów tytułu opowiadań Justyny Bargielskiej jest zgoła odmienny. W medycynie terminem „gravid obsoleta” określa się bowiem wewnątrzmaciczną śmierć płodu. Czy z tak drastycznych spraw da się zrobić zajmującą literaturę? Jak najbardziej – udowadnia to swoim zbiorem miniopowiadań Justyna Bargielska.
Nie da się ukryć, że lektura tych tekstów nie należy do doświadczeń przyjemnych. Kiedy czyta się o płodzie bez głowy, który kawałek po kawałku jest usuwany z brzucha matki, lub o dziecku, o którym wiadomo, że urodzi się martwe albo umrze zaraz po narodzinach, trudno zachować emocjonalne status quo. Tym bardziej, że z tymi fizjologicznymi opisami „zaschniętej wątróbki”, czyli martwego płodu, sąsiadują fragmenty i humorystyczne, i niezwykle wzruszające.
Skąd ten stylistyczny rozrzut? Przede wszystkim z powodu ubóstwa języka wobec ogromu tragedii. Pisząc o poronieniach i niedonoszonych ciążach, zawsze jest się narażonym na pustosłowie, ewentualnie wulgarną nieomal dosłowność, tani sentymentalizm lub eschatologiczny kicz. „Nie wiem, jak to powiedzieć, żeby w coś nie popaść” – zastrzega narratorka „Obsoletek” i właśnie ta szczerość pozwala jej na możliwie najcelniejszy opis tematu.
Jest w tych tekstach osobiste doświadczenie utraty i próba zmierzenia się z czymś tak niecodziennie brutalnym, że aż abstrakcyjnym. „Urodzić się martwym” – to nie jest zgodne z logiką, twierdzi Bargielska. Nielogiczne są więc także sposoby radzenia sobie z przeżyciem granicznym. Od złości, cierpienia, frustracji przez wycofanie aż do najbardziej wymyślnych form pogodzenia się z faktem, że zamiast dawać nowe życie grzebie się je w zarodku.
W przebieraniu martwego płodu w różowe śpioszki i robieniu mu zdjęć jest coś nieadekwatnego. „Kicz, kiczyzm” – mówi Bargielska, lecz zdaje sobie sprawę, że wynika to z „żałosnego nieprzygotowania” niedoszłych matek na podobny cios. Dlatego też „Obsoletki” można potraktować jako formę (auto)terapii czy też przewodnika dla osób, które muszą zmierzyć się z „gravid obsoleta”. Taki przewodnik („Organizacja i utrzymanie życia po poronieniu i martwym porodzie”) jest zresztą przez narratorkę pisany w ramach działalności w organizacji społecznej przygotowującej rodziców na podobny cios. „Obsoletki” to jego literacka wersja, uciekająca od psychologicznych porad w stronę osobistego przeżycia. To rzecz porywająca i porażająca. Mądra, niepokorna, śmiała i bolesna.
Justyna Bargielska, „Obsoletki”, Czarne, Wołowiec 2010
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.