Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Indiana Jones z GPS-em

Antonina Rogala 22-08-2008, ostatnia aktualizacja 29-08-2008 10:10

Wodoszczelny pojemnik, zapakowany w nieprzemakalną folię, ukryty w dziupli drzewa rosnącego w środku mazurskiego lasu. Podobny schowany pod kamieniem przy miejskiej fontannie. Skarb!

Geocatching jest zabawą dla wszystkich grup wiekowych – wystarczy znać obsługę GPS-a i czytać mapę
autor: Gardziński Robert
źródło: Fotorzepa
Geocatching jest zabawą dla wszystkich grup wiekowych – wystarczy znać obsługę GPS-a i czytać mapę

Na poszukiwanie takich skarbów wyrusza codziennie w całej Polsce rzesza pasjonatów. Do celu prowadzą ich odbiorniki GPS.

Geocaching to nowa ciekawa forma rekreacji i turystyki.

– Przyłączyć się do zabawy jest bardzo łatwo – mówi Adam Semczuk, od niedawna zapalony geocacher.

Poszukiwaniem skarbów zajmuje się dopiero od maja, a już zdążył zarazić swoją pasją zarówno żonę Małgorzatę, jak i siedmioletniego syna Daniela. – Wystarczy posiadać odbiornik GPS i mieć dostęp do Internetu. Na specjalnych stronach w sieci znajdują się współrzędne geograficzne skrzynek, ukrytych gdzieś przez jednych użytkowników GPS-ów dla innych. Trzeba tylko zalogować się na tego typu stronę (np. www.opencaching.pl), wybrać skrzynkę, która nas zainteresuje, ściągnąć na swojego GPS-a jej współrzędne i ruszać w drogę.

Z saperką i recepturkami

Do wyprawy trzeba się odpowiednio przygotować. Podstawą są dobre buty, latarka i plecak z odpowiednim wyposażeniem. I nie ma znaczenia, czy szukać będziemy na sąsiednim podwórku, czy kilkadziesiąt kilometrów od domu. W plecaku powinny się znaleźć: niewielka saperka, ogrodowe rękawiczki, sztywny drut do sprawdzenia, czy coś jest pod ziemią, kilka drobiazgów, które będzie można zostawić w prezencie kolejnym poszukiwaczom, i zestaw naprawczy, w razie gdyby skrzynka okazała się uszkodzona (kawałek nieprzemakalnej folii i kilka gumek recepturek). Warto zabrać ze sobą coś do jedzenia i picie, zwłaszcza jeśli wyprawie towarzyszą dzieci. Bywa, że zabawa znacznie się wydłuża i zamiast dwóch godzin trwa całe popołudnie.

– Na początek najlepiej wybrać się na poszukiwanie keszu (tak geocacherzy nazywają skrzynki – przyp. red.) gdzieś w pobliżu miejsca zamieszkania – radzi Semczuk. – W razie kłopotów z odnalezieniem skarbu można w każdej chwili wpaść do domu i ponownie sprawdzić wszystkie wskazówki.

Co w skrzynce piszczy

Elementem wspólnym dla wszystkich skrzynek ze skarbami jest logbook, w którym znalazca odnotowuje fakt dotarcia do skrzynki. Reszta zawartości zależy od pomysłowości chowającego. Może to być maskotka, płyta CD, ciekawa muszelka, breloczek.

Nie o wartość materialną skarbu przecież tu chodzi. W tej zabawie liczy się przede wszystkim satysfakcja z dotarcia do celu. A duma rośnie wprost proporcjonalnie do stopnia wysiłku, jaki trzeba włożyć w odnalezienie skarbu.

– Skrzynki różnią się od siebie nie tylko wielkością, ale i typem. Czasem trzeba rzeczywiście pogłówkować, zanim wpadnie się na właściwy trop – mówi Adam Semczuk. – I nie chodzi jedynie o umiejętność penetrowania terenu. Kluczem do odnalezienia jednego rodzaju jest rozwiązanie quizu lub ułożenie puzzli, innym razem trzeba poradzić sobie z zadaniem matematycznym.

Konspiracja i ostrożność

Szukając skrzynki, należy zachować ostrożność. Po naszym odejściu miejsce ukrycia skarbu powinno pozostać w takim stanie, w jakim je zastaliśmy. Poza tym zasadą geocacherów jest niezwracanie na siebie uwagi otoczenia. – Ta zabawa ma w sobie elementy konspiracji, co najbardziej podoba się dzieciom – wyjaśnia Semczuk. – Naprowadzenie postronnych obserwatorów na ślad skrzynki zwykle kończy się jej zniszczeniem.

Kiedy upragniony skarb znajdzie się już w rękach poszukiwacza, należy wpisać do dziennika dane znalazcy. To moment triumfu dla każdego geocachera. W nagrodę może wybrać sobie któryś ze znajdujących się w skrzynce prezentów. W zamian zostawia się coś od siebie. Teraz pora zamknąć pakunek, dokładnie go zapakować i schować tam, gdzie był. Dla kolejnych poszukiwaczy.

Zabawa nie ogranicza się jednak tylko do poszukiwania. Z biegiem czasu geocacherzy zaczynają przygotowywać własne skrzynki.

– Miejsce ukrycia skarbu warto wybrać spośród takich lokalizacji, które czymś wyróżniają się spośród innych – radzi Semczuk. – Z ciekawą przeszłością historyczną, niezwykłą architekturą lub po prostu wspaniałą przyrodą. Dzięki geocachingowi poznałem kilka miejsc w Warszawie, których istnienia w ogóle się nie domyślałem.

Z armii do poszukiwaczy skarbów

Śmiało można powiedzieć, że geocaching otworzył nową erę w dziedzinie gier terenowych. Erę trzeciego tysiąclecia.

1 maja 2000 roku ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Bill Clinton wydał rozporządzenie o udostępnieniu użytkownikom cywilnym sygnału GPS, zarezerwowanego wcześniej wyłącznie na potrzeby militarne.

W dwa dni później, 3 maja, mieszkaniec Oregonu Dave Ulmer ukrył pierwszą skrzynkę, której współrzędne geograficzne (N 45 17.460 W122 24.800) podał do publicznej wiadomości, umieszczając je w Internecie. Posiadacze odbiorników nawigacji satelitarnej podjęli wyzwanie. Tak narodził się geocaching.

Dzisiaj łowców skarbów z odbiornikami GPS spotyka się na całym świecie. W chwili obecnej na polskojęzycznej stronie www.openchacing.pl zarejestrowanych jest 4161 aktywnych skrzynek. Na świecie ich liczba przekroczyła 200 tys.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane