Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

To nie hiszpańskie ogórki wywołały epidemię

PAP, Sylwia Szparkowska 31-05-2011, ostatnia aktualizacja 01-06-2011 13:52

Źródło zakażeń na północy Niemiec pozostaje nieznane. Choroby nie spowodowały importowane warzywa – ustalili eksperci.

źródło: PantherMedia


Wczoraj udało się potwierdzić to, co epidemiolodzy podejrzewali od kilku dni: zachorowań wywołanych bakterią Escherichia coli szczepu O104 nie wywołały, jak podejrzewano na początku epidemii, ogórki. Mikrobiolodzy ustalili ponad wszelką wątpliwość, że szczepy bakterii coli znalezione na warzywach nie są tymi, które znaleziono w kale chorych.

– Kobieta, która wróciła z Niemiec i w Polsce zachorowała przez ten szczep, stanowczo twierdziła, że żadnych ogórków nie jadła – mówi Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego.

Także służby sanitarne w Czechach podawały, że nie mają zwiększonej liczby zachorowań, mimo że w tym kraju sprzedawane są ogórki z importu. Przypadki zakażeń się zdarzały, ale u osób, które wcześniej podróżowały do Niemiec. Pierwszy przypadek choroby w Hiszpanii odnotowano dopiero wczoraj.
To jednak nie są uspokajające wiadomości: wciąż nie ustalono źródła zakażenia, a ognisko epidemiczne w Niemczech jest bardzo duże. Bakteria jest też wyjątkowo zjadliwa. Należy do szczepów bakterii coli VTEC – wytwarzają one groźną toksynę, która wywołuje biegunkę często połączoną z krwawieniem. Zdarza się, że dochodzi przy tym do ostrej niewydolności nerek: zespołu hemolityczno-mocznicowego.

– Ryzyko zawleczenia bakterii na teren Polski jest duże – ocenia Bondar.
– Jest bardzo niewiele chorób, których nie można przenieść na brudnych rękach – dodaje prof. Andrzej Zieliński, krajowy konsultant ds. epidemiologii.
Stąd zalecenia: dokładne mycie rąk, dokładne mycie warzyw, obieranie ogórków.

– Każdą taką okazję wykorzystujemy, by jak najbardziej nagłośnić podstawowe zasady higieny. Ich przestrzeganie chroni nas nie tylko przed zachorowaniami na ten szczep bakterii – podkreśla Bondar.

Polacy najczęściej chorują na salmonellę, a sezon zatruć i zakażeń właśnie się zaczyna. – Istnieją zalecenia ekspertów, które są powszechnie lekceważone, np. układanie jedzenia w lodówce tak, by surowe mięso pod żadnym pozorem nie miało kontaktu z pozostałą żywnością – przypomina rzecznik głównego inspektora sanitarnego.

– Można zminimalizować ryzyko zatrucia czy zakażenia, choć  trudno jest mieć 100-procentową pewność, że uda się go uniknąć – dodaje dr Jolanta Szych, mikrobiolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. – Podstawowa zasada to unikanie mięsa i jaj surowych oraz półsurowych.
Jedzenie jest najczęściej skażone patogenami bytującymi w układzie pokarmowym zwierząt. Warzywa są skażone wtedy, gdy podlewano je skażoną wodą lub do ich uprawy niewłaściwie stosowano gnojówkę.

– Chciałabym wierzyć, że zachorowania w Niemczech zmienią nawyki ludzi, ale nie jestem zbyt wielką optymistką. Edukację trzeba zaczynać już w przedszkolu i nie tylko mówić dzieciom, że mają myć ręce, ale też tłumaczyć, dlaczego mają to robić – podkreśla dr Szych.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane