To nie hiszpańskie ogórki wywołały epidemię
Źródło zakażeń na północy Niemiec pozostaje nieznane. Choroby nie spowodowały importowane warzywa – ustalili eksperci.
Wczoraj udało się potwierdzić to, co epidemiolodzy podejrzewali od kilku dni: zachorowań wywołanych bakterią Escherichia coli szczepu O104 nie wywołały, jak podejrzewano na początku epidemii, ogórki. Mikrobiolodzy ustalili ponad wszelką wątpliwość, że szczepy bakterii coli znalezione na warzywach nie są tymi, które znaleziono w kale chorych.
– Kobieta, która wróciła z Niemiec i w Polsce zachorowała przez ten szczep, stanowczo twierdziła, że żadnych ogórków nie jadła – mówi Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego.
Także służby sanitarne w Czechach podawały, że nie mają zwiększonej liczby zachorowań, mimo że w tym kraju sprzedawane są ogórki z importu. Przypadki zakażeń się zdarzały, ale u osób, które wcześniej podróżowały do Niemiec. Pierwszy przypadek choroby w Hiszpanii odnotowano dopiero wczoraj.
To jednak nie są uspokajające wiadomości: wciąż nie ustalono źródła zakażenia, a ognisko epidemiczne w Niemczech jest bardzo duże. Bakteria jest też wyjątkowo zjadliwa. Należy do szczepów bakterii coli VTEC – wytwarzają one groźną toksynę, która wywołuje biegunkę często połączoną z krwawieniem. Zdarza się, że dochodzi przy tym do ostrej niewydolności nerek: zespołu hemolityczno-mocznicowego.
– Ryzyko zawleczenia bakterii na teren Polski jest duże – ocenia Bondar.
– Jest bardzo niewiele chorób, których nie można przenieść na brudnych rękach – dodaje prof. Andrzej Zieliński, krajowy konsultant ds. epidemiologii.
Stąd zalecenia: dokładne mycie rąk, dokładne mycie warzyw, obieranie ogórków.
– Każdą taką okazję wykorzystujemy, by jak najbardziej nagłośnić podstawowe zasady higieny. Ich przestrzeganie chroni nas nie tylko przed zachorowaniami na ten szczep bakterii – podkreśla Bondar.
Polacy najczęściej chorują na salmonellę, a sezon zatruć i zakażeń właśnie się zaczyna. – Istnieją zalecenia ekspertów, które są powszechnie lekceważone, np. układanie jedzenia w lodówce tak, by surowe mięso pod żadnym pozorem nie miało kontaktu z pozostałą żywnością – przypomina rzecznik głównego inspektora sanitarnego.
– Można zminimalizować ryzyko zatrucia czy zakażenia, choć trudno jest mieć 100-procentową pewność, że uda się go uniknąć – dodaje dr Jolanta Szych, mikrobiolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. – Podstawowa zasada to unikanie mięsa i jaj surowych oraz półsurowych.
Jedzenie jest najczęściej skażone patogenami bytującymi w układzie pokarmowym zwierząt. Warzywa są skażone wtedy, gdy podlewano je skażoną wodą lub do ich uprawy niewłaściwie stosowano gnojówkę.
– Chciałabym wierzyć, że zachorowania w Niemczech zmienią nawyki ludzi, ale nie jestem zbyt wielką optymistką. Edukację trzeba zaczynać już w przedszkolu i nie tylko mówić dzieciom, że mają myć ręce, ale też tłumaczyć, dlaczego mają to robić – podkreśla dr Szych.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.