Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wiele hałasu o kobietę i mężczyznę

Agnieszka Rataj 14-12-2008, ostatnia aktualizacja 15-12-2008 20:39

Maciej Prus zaskakuje adaptacją „Wiele hałasu o nic” w Narodowym. Z radosnego tekstu Szekspira reżyser wyciąga bowiem gorzką prawdę o kobietach i mężczyznach.

Patrycja Soliman (Beatrycze) i Grzegorz Małecki (Benedick)
autor: Nowak Piotr
źródło: Fotorzepa
Patrycja Soliman (Beatrycze) i Grzegorz Małecki (Benedick)

Tu nie ma miejsca na beztroskie zabawy. Dwór Leonata w scenografii Marcina Jarnuszkiewicza jest zimną i nieprzyjazną przestrzenią. Nieustannie ktoś kogoś podgląda i podsłuchuje. Miłość w tym świecie to wyrachowana rozgrywka, dla której nie ma happy endów. Książę i Claudio przerzucają się Hero jak lalką. Wystarczy jedno fałszywe oskarżenie rzucone przez intrygującego Don Juana i równie lekkomyślnie ją porzucają. Szykująca się do ślubu Hero w ujęciu Anny Grycewicz nie jest radosną i zakochaną panną młodą. Z grymasem godzi się na mocne zasznurowanie gorsetu. Ten wybór to narzucona wola ojca i przyjęte normy społeczne.

Nawet finałowy ślub nie przynosi wybaczenia zdrady Claudia. Ona już wie, że nigdy nie będzie bezpieczna. Już wie, jak łatwo od miłości przejść do nienawiści, jak lekko rzucane bywają słowa. – Gdy żyłam, byłam twoją pierwszą żoną, gdyś kochał, byłeś moim pierwszym mężem – mówi do Claudia kobieta już w pełni świadoma swojej roli pięknego przedmiotu, którym można się pochwalić, ale nie traktować poważnie. O tym wszystkim wie też Beatrycze. Grająca ją Patrycja Soliman nie epatuje złośliwościami, po prostu spokojnie i logicznie obnaża głupotę i bezmyślność innych. Soliman świetnie buduje rolę kilkoma prostymi pomysłami: sposobem chodzenia, gestem odrzucania trenu sukni. To indywidualistka, która na pierwszym miejscu zawsze postawi uczciwość wobec samej siebie.

Przedstawienie bezapelacyjnie należy jednak do Grzegorza Małeckiego. Benedick w jego wykonaniu sprawia, że zapomina się chwilami o tej samej roli wykreowanej w filmie „Wiele hałasu o nic” przez Kennetha Branagha. Małecki stworzył postać, która przejmuje, wzrusza i w inteligentny sposób bawi widza. Jego Benedick od początku stoi z boku, w kontrze do pozostałych. To nie wrzaskliwy, przechwalający się, bezustannie szukający uwagi wszystkich bufon z tekstu Szekspira. On jeden, w przeciwieństwie do wiecznych chłopców, Księcia i Claudia, jest dojrzałym mężczyzną, ironicznym i przenikliwym. Jego uczucie do Beatrycze nie budzi się pod wpływem prymitywnego podstępu zastosowanego przez przyjaciół. Ta dwójka od pierwszego wejścia przeznaczona jest sobie. Wiedzą, że nie będzie im łatwo i wcale nie widać w nich pewności „długiego i szczęśliwego życia“. Ale może przynajmniej, jeśli będą się rozstawać, zrobią to z większą klasą niż Claudio.

William Szekspir „Wiele hałasu o nic”, reż. M. Prus, Teatr Narodowy, najbliższe spektakle: 16, 17 i 18 grudnia, godz. 19.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane