Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

List od czytelniczki: Zofia Lech

11-03-2009, ostatnia aktualizacja 11-03-2009 06:05

Była w Warszawie historyczna kawiarnia "Nowy Świat". Warszawie ustawicznie przybywają: kafejki, herbaciarnie, kluby, pizzerie, ale znikają klasyczne kawiarnie z urokliwą atmosferą, do których chodzi się z potrzeby serca w chwilach radości i smutku.

Szkoda wycinanych lasów, niszczonych wrzosowisk, mrowisk, spadających liści, ale również szkoda kawiarni i restauracji, które wpisały się w historię Warszawy naszym drzwi uchyleniem. Bywalcy kawiarni "Nowy Świat" stracili swoją krainę pysznych ciastek, wybornego wina, wonnej kawy i innych nektarów. Aż strach pomyśleć, co może zagościć w opuszczonym d. "Nowym Świecie"?

Profanacją dla tego historycznego lokalu byłyby szklane blaty na metalowych nogach, plastikowe kubeczki oraz przysmaki w stylu amerykańskim na zasadzie byle, co, byle gdzie i byle, jak. Warszawa zasługuje na kawiarnie typu wiedeńskiego, o ile nie polskiego, na kawę w porcelanie, na szarlotkę na porcelanie, na sztućce nie koniecznie srebrne, ale przynajmniej platerowane. Historia zobowiązuje. Zbyt często młodzi ludzie nie potrafią siedzieć, jeść, rozmawiać w towarzystwie. Bywa, że nie odczuwają potrzeby szatni, czują się swojsko wśród parującej odzieży, porzuconej w nieładzie tu i tam. Wytworna kawiarnia zobowiązuje do kulturalnego zachowania min. do korzystania z szatni.

Nowe kulinarne obiekty na "Nowym Świecie" niekoniecznie pasują do Królewskiego Szlaku. Dla ludzi "interesu", zawsze w biegu, wystarczą lokale /plastikowo-szklane/ szybkiej obsługi, tam palto, szalik a nawet czapka na stole nikomu nie przeszkadza, jest jedynie przedłużeniem przyzwyczajeń, które mogą, ale nie muszą przeszkadzać w robieniu kariery.

Oczywiście poziom kawiarni, jej estetyka, wystój, wymagają nakładów finansowych, bywalcy eleganckich kawiarni liczą się z faktem, że muszą być one droższe. O warszawskich kawiarniach pisano w dziewiętnastym wieku, iż " obcy był im zapach smażonych ryby, bigosów i wszelkich mięsiw". Kawiarnie Warszawskie mają swoją historię, zaczęły powstawać w XVIII w., otwierali je cudzoziemcy: Włosi, Francuzi, Szwajcarzy, Niemcy a nawet Rosjanie. Bywalcami kawiarni i cukierni w tych "starożytnych" latach byli mężczyźni, kobiety dbające o swoją reputację stroniły od kawiarnianych przybytków. Mężczyźni okupowali "Wiejską Kawę", naul. Wiejskiej, własność p. Nejbergowej; kawiarnię "Foksal" w ogrodach otej samej nazwie. Męską paplaniną napełnione były cukiernia "CarlucciaPalmoni", "Wawrzyńca Tosia" - na rogu Krakowskiego Przedmieścia iKoziej; "Telimena" /n.Botta"/. Wybredne towarzystwo uczęszczało do cukierni Jacka Szymańskiego, mieszczącej się w pałacu Andrzeja Zamoyskiego. Z tego lokalu rzucono bombę na powóz hrabiego Fiodora Berga/1790-1874/, rosyjskiego szefa sztabu generalnego w Królestwie Polskim i ostatniego namiestnika, znienawidzonego rusyfikatora wszystkiego, co polskie. Rozjuszeni carscy żołnierze wyrzucili wówczas, przez okno, fortepian Szopena i drogocenne, dla Polaków, pamiątki po artyście.

Zofia Lech

Dodaj swoją opinię

List od Czytelnika

Najczęściej czytane