Nowoczesny teatr potrzebuje emocji
Warszawska Opera Kameralna wystawiła „Prometeusza”. To utwór współczesny, ale idący wbrew dzisiejszym modom.
Nie jest to tytuł nowy, lecz odświeżony po 23 latach. Bernadetta Matuszczak napisała „Prometeusza” dla Warszawskiej Opery Kameralnej, gdy zyskała ona siedzibę przy dzisiejszej al. Solidarności. Prapremiera uświetniła otwarcie nowej sceny w 1986 r. Teraz „Prometeusz” powrócił w nowej inscenizacji.
Czas weryfikuje wartość dzieł sztuki, dla „Prometeusza” okazał się jednak łaskawy. Wydobyty z zapomnienia muzycznie prezentuje się ciekawiej niż na prapremierze. Dla naszych uszu, które poznały przez ten czas dzieła różnych awangardzistów, brzmi przystępnie. A przecież kryje wiele brzmieniowych smaczków, które umiejętnie wydobył prowadzący orkiestrę Tadeusz Strugała.
Bernadetta Matuszczak wierzy w moc słowa. Jej muzyka bywa wyciszona, czasami wręcz ascetyczna, po to jednak, by nie zagubiło się znaczenie tekstu. Tej umiejętności brakuje wielu współczesnym kompozytorom, którzy próbują sił w operze.
Słowo jest jednak tylko jednym z elementów, na których opiera się dzisiejszy teatr. Pozostałych Bernadetta Matuszczak nie dostrzega. Lekceważy akcję, upraszcza rysunek psychologiczny bohaterów, którzy stają się symbolami idei, postaw, a nie żywymi ludźmi.
„Prometeuszowi” bliżej moralitetu z dawnych epok niż do dzieła scenicznego. To opowieść o tym, że warto poświęcać się dla innych, nie zważając, jaką przyjdzie za to zapłacić cenę. Tak właśnie postąpił Prometeusz, który wykradł bogom ogień i podarował go ludziom.
W dzisiejszych czasach ten rodzaj bezinteresownej ofiary jest wartością ginącą. Warto o niej przypominać, ale czy w sposób taki, jak robi to Matuszczak? Odwołuje się ona do naszego rozumu, nie angażując, niestety, emocji.
Statyczną akcję starała się ożywić reżyser Jitka Stokalska wraz z autorką kostiumów Marleną Skoneczko. Kilka scen udało im się zamienić w piękne obrazy. To dużo, ale za mało, by powstał spektakl prawdziwie teatralny. Dariusz Górski przekonująco przekazuje racje Prometeusza, dobrze wspierają go Agnieszka Piass (Koryfeusz) i Aneta Łukaszewicz (Jona), ale mimo wszystko nie opuszcza nas przekonanie, iż oglądamy opowieść, która nas nie dotyczy.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.