Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rozbić starą formułę

Agnieszka Rataj 25-05-2009, ostatnia aktualizacja 26-05-2009 19:35

Wychodzący poza sztywne ramy gatunku spektakl „Piąta rano” wygrał 7. Ogólnopolski Przegląd Monodramu Współczesnego.

źródło: materiały prasowe

Monodram jest dziś problemem tak dla widza, jak i dla aktora. Uważany za najwyższą formę sztuki teatralnej, często staje się trudnym do zniesienia popisem aktorskim albo pustą formą, której twórca zapomniał zupełnie o widowni. Stąd coraz częstsze próby rozbicia formuły monodramu i wykorzystywania bardziej różnorodnych środków do opowiadania historii.

Ponuro, bez efektów

Tak było w przypadku otwierającego konkursową część przeglądu „Rzecze Budda Chinaski“ Justyny Szafran z teatru Capitol we Wrocławiu (nagroda organizatora, którym był Teatr Konsekwentny). Szafran poszła w stronę recitalu. Jej atutami były niewątpliwy talent wokalny i silna ekspresja. Teksty Charlesa Bukowskiego śpiewane przez nią i czytane w radiu męskim głosem kreują ponury świat, pełen zdradzających kobiet i pijanych facetów w podejrzanych spelunach. Szafran staje się główną bohaterką Bukowskiego: zalaną panienką leżącą w brudnym łóżku, opuszczoną kochanką, perwersyjną prostytutką. Mocne, przykuwające uwagę przedstawienie. Szkoda tylko, że z zakłócającymi je problemami technicznymi.

Najlepiej wyreżyserowanym i przemyślanym przedstawieniem okazało się „Traumnovelle” Alberta Osika, uhonorowane pierwszą nagrodą. To monodram idealnie spełniający wzorzec teatru jednego aktora. Precyzyjnie zainscenizowany przy pomocy świetnie użytego światła, z mocną osobowością wykonawcy, celnymi gestami kreującego portret psychopaty. Wykorzystano tu opowiadanie Arthura Schnitzlera, które stało się kanwą scenariusza filmu Stanleya Kubricka „Oczy szeroko zamknięte”. Rozbuchana, wielowątkowa historia została ograniczona do uważnej analizy głównego bohatera. Chłodnej, momentami przerażającej.

Wreszcie ostatni prezentowany w konkursie spektakl, nagrodzony Grand Prix – „Piąta rano” wyreżyserowana przez Natalię Fijewską-Zdanowską, a zagrana przez jej siostrę – Agatę. Na co dzień znany z repertuaru prowadzonego przez siostry Teatru Staromiejskiego.

„Piąta rano” to skromna, pozbawiona efektów, wyśpiewana przy akompaniamencie pianina historia, jakich wiele, wzięta niemal z gazety. Młoda, dwudziestoletnia kobieta, już po przejściach, czystym, niewinnym głosem, swobodnie bawiąc się konwencjami muzycznymi, odśpiewuje swe całe życie.

Przypadkowe narodziny, smętne dni małego miasteczka, nieudaną próbę zrobienia kariery w stolicy, wreszcie powtórzenie błędu matki, zajście w ciążę i wyjście za niekochanego męża („bo tak wypada”). Tylko tyle, ale jednocześnie aż tyle, bo monodram Fijewskich ujmuje widza pewnym niedzisiejszym zupełnie urokiem i nawiązaniem do najlepszych tradycji piosenki literackiej.

Poziom wyższy

Werdykt był przede wszystkim podyktowany chęcią docenienia zarówno poszukiwań twórców monodramu współczesnego, jak i najbardziej klasycznej jego formy. Co cieszy jednak najbardziej, to fakt, że w porównaniu z ubiegłym rokiem poziom tegorocznego siódmego już Ogólnopolskiego Przeglądu Monodramu Współczesnego był zauważalnie wyższy. Pozwala to mieć nadzieję, że ta forma nie pozostanie martwa. Wręcz przeciwnie.

Rozmowa: Natalia Fijewska-Zdanowska

Skąd pomysł na muzyczny monodram „Piąta rano”?

Natalia Fijewska-Zdanowska: Z chęci wykorzystania muzycznej wrażliwości i ekspresji mojej siostry Agaty, a także mojego sentymentu do formy wierszowanej. Opowiadamy groteskową historię, która dzięki muzyce Asi Cieśniewskiej zyskuje drugie dno, daje widzowi możliwość odczuwania nastrojów i emocji nie tylko poprzez tekst.

W twoich tekstach słychać fascynację twórczością Osieckiej czy Przybory. To twoje inspiracje?

Bardzo brakuje dziś chęci opowiedzenia pewnej historii, tak jak robiła to Osiecka. Pisząc teksty do monodramu, słuchałam jej starych piosenek. One zawsze pozostaną uniwersalne, jest w nich podpatrzona codzienność.

Bohaterka też jest podpatrzona?

Chciałyśmy pokazać dziewczynę, która pochodzi z prowincji i rusza do wielkiego miasta z całym bagażem swoich kompleksów, tradycyjnego polskiego wychowania, braku pewności siebie. Równie dobrze jednak może ona mieszkać w Warszawie czy Krakowie, bo kompleksy i rezygnacja z marzeń tkwią w nas wszystkich.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane