Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Tu-154 i problemy z 8 kwietnia

Izabela Kacprzak, Edyta Żemła 01-07-2010, ostatnia aktualizacja 02-07-2010 10:40

30 godzin przed lotem do Smoleńska samolot zderzył się w powietrzu z ptakiem.

Tu-154 po zderzeniu z ptakiem nie zawrócił na lotnisko w Pradze, kontynuował lot do Warszawy
autor: Dudek Jerzy
źródło: Fotorzepa
Tu-154 po zderzeniu z ptakiem nie zawrócił na lotnisko w Pradze, kontynuował lot do Warszawy

Przed północą 8 kwietnia z lotniska w Pradze startuje samolot Tu-154M o numerze bocznym 101 (ten sam, który potem rozbił się pod Smoleńskiem). Na jego pokładzie jest m.in. premier Donald Tusk, który wraca ze spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą oraz z prezydentami państw Europy Środkowo-Wschodniej.

Tuż po starcie z lotniska załoga rządowej maszyny słyszy „głuche uderzenie w nosową część kadłuba”. Tu-154 jest wtedy w tzw. fazie wznoszenia, na wysokości 1220 m – wynika z meldunku do dowódcy 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, do którego dotarła „Rzeczpospolita”. Jednak załoga nie wraca do Pragi. Kontynuuje lot do Warszawy. Tuż po północy 9 kwietnia ląduje na wojskowym Okęciu.

Co się stało? Z dokumentu wynika jedynie, że coś uderzyło w kadłub maszyny. Jak mówią piloci, rządowy samolot prawdopodobnie zderzył się z ptakiem. Jakie były skutki tamtego zdarzenia dla rządowego samolotu? „Ślady uderzenia w dolną powierzchnię nosową części kadłuba samolotu (osłona radaru) – odpryski powłoki lakierowej w miejscu uderzenia” – czytamy w meldunku. Wynika też z niego, że maszyna została sprawdzona i nie stwierdzono jej uszkodzeń.

Jednak technicy zbadali ją dopiero w Warszawie. Tymczasem piloci, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, twierdzą, że zaraz po zderzeniu Tu-154 powinien wrócić do Pragi.

Ich zdaniem, piloci, nie wracając na lotnisko w Pradze, złamali procedury bezpieczeństwa. – To przykład, że załoga świadomie nie przerwała zadania mimo oczywistego zagrożenia, jakie może nieść ze sobą zderzenie z ptakiem w powietrzu – uważa mjr Arkadiusz Szczęsny.

Pytanie tylko, czy gdyby maszyna zawróciła na lotnisko w Pradze, kontrola maszyny nie trwałaby zbyt długo i Tu-154 nie mógłby polecieć w sobotę do Smoleńska. – Całkiem prawdopodobne – stwierdza kpt. Tomasz Hypki, ekspert wojskowy.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane