Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wódz Cantona prowadzi na banki

Paweł Wilkowicz 22-11-2010, ostatnia aktualizacja 22-11-2010 22:13

Nie strajkujcie na ulicach, wycofajcie pieniądze z kont. Rozbijemy system! – wzywa Eric Cantona. Stoją za nim tysiące. Atak – 7 grudnia.

Koniec z marszami protestu, transparentami, petardami. To wszystko passé. Rewolucja grudniowa ma być nowoczesna, bezkrwawa i łatwa jak pstryknięcie palcem.

– Co dziś można wskórać wychodzeniem na ulice? Samych siebie oszukujemy. System jest silny siłą banków. Więc bankami go zniszczmy

– mówi Eric Cantona. Dyżurny buntownik futbolu, aktor i filozof, brodę ma już mocno posiwiałą. Jest ubrany w czerwony sweter, siedzi rozparty w fotelu, mocno gestykuluje.

To cytaty i obrazki z wywiadu z Cantoną, który 7 października w Nantes zrobił dziennikarz lokalnej gazety „Presse Ocean”. Przyszedł na rozmowę z kamerą, nagranie wrzucił do Internetu i wywody piłkarza, którego kibice Manchesteru United nazywali Królem Erikiem, zaczęły żyć własnym życiem.

Na YouTube wywiad obejrzało już sto kilkadziesiąt tysięcy internautów. Cantona trafił na sztandary ruchu StopBanque, który od miesięcy nawołuje alterglobalistów wszystkich krajów, by się łączyli i

7 grudnia wycofali swoje pieniądze z kont. Już po apelu Cantony powstała strona

Bankrun2010.com, na której pod nagraniem wywiadu jest odezwa zapowiadająca walkę o „banki obywatelskie, a nie spekulanckie”, o „wyrwanie się spod wytycznych Unii Europejskiej, budowanej wbrew woli ludu, mimo protestów wyrażonych w referendach”.

Chętnych do zabrania oszczędności z banków do domu jest na razie kilkanaście tysięcy. Ale w wizjach Erica – miliony. To ci wszyscy, którzy w październiku sparaliżowali strajkami Francję.

– Tak się nie zrobi nowej rewolucji społeczno-ekonomicznej. Niech te trzy miliony protestujących zamiast z transparentami na ulice pójdą do banków po pieniądze. Niech to zrobi każdy w swoim kraju.

Trzy miliony czy 10 milionów ludzi. Niech wypłacą pieniądze i banki upadną, zniknie zagrożenie. To jest prawdziwa rewolucja. Żadnej broni, żadnej krwi czy czegoś w tym rodzaju – wzywa 44-letni dziś Francuz, który cokolwiek w życiu robił – grał w piłkę, w filmach, w reklamach – angażował się w to ze wściekłym zapałem.

Genialnie grał. Mocno bił rywali, a jak trzeba było, to i kibiców. Nie uznawał nad sobą żadnego pana poza Aleksem Fergusonem, zresztą najmocniej lewicującym trenerem w Premiership. I zawsze bardzo dobrze zarabiał.

Od lat reklamuje Nike i L’Oreal, miał też kontrakty ze Sky, Renault, Sharpem. Stąd tak złośliwa reakcja Valerie Ohanessian z Francuskiej Federacji Banków. Poproszona o komentarz przez „The Observer”, nazwała apel Cantony idiotycznym, przysługą dla złodziei. I dodała: – Jeśli pan Cantona też chce wypłacić swoje pieniądze, myślę, że będzie potrzebował sporo walizek.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane