Wielki tydzień
Czas na poważną grę: dzisiaj Legia zmierzy się z Lechem. W niedzielę Legia jedzie do Białegostoku.
To wszystko na cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek, w sytuacji, gdy prowadząca w tabeli Jagiellonia ma tyle samo punktów co Lech, Legia jest o punkt za nimi, a Lechia o trzy. Mistrza Polski poznamy najpóźniej 4 czerwca.
Prawdziwe emocje dopiero się zaczynają. Rację ma Michał Probierz, jeden z głównych krytyków obowiązującego systemu rozgrywek, nazywający rundę siedmiu meczów po fazie zasadniczej Pucharem Maja.
Probierz już jest najlepszym trenerem w historii Jagiellonii, a jeśli zdobędzie z nią tytuł, może zostać honorowym obywatelem Białegostoku. Ale ten wyrazisty człowiek o nieograniczonej ambicji byłby spełniony chyba dopiero wówczas, gdyby usłyszał, że Jose Mourinho nazywany jest w Anglii „portugalskim Probierzem".
W przedsezonowych wypowiedziach trener Jagiellonii nie wymieniał jej wśród kandydatów do tytułu. Na kolejnych etapach rozgrywek za faworytów uważał Legię, Lecha lub Lechię, a sam koncentrował się na budowaniu drużyny.
Jagiellonia to nie tylko wybitny jak na ekstraklasę Konstantin Vassiljev i strzelający dużo bramek Fedor Cernych, ale i Jacek Góralski, obrzydzający grę przeciwnikom nie gorzej niż Michał Pazdan w Legii czy Łukasz Trałka w Lechu. Tyle że w Gdańsku Góralski nie zagra, to kara za kartki.
Probierz ma nosa do piłkarzy. Sprowadzony zimą Irlandczyk Cillian Sheridan stał się odkryciem rozgrywek. Kiedy w pierwszej wiosennej kolejce Jagiellonia przegrała w Gdańsku z Lechią 0:3, Sheridana jeszcze nie było. Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Po tamtym meczu Lechia była liderem i już poczuła się mistrzem, teraz goni czołówkę.
Jej remis z Koroną to coś takiego jak remis Legii z Wisłą – strata, na jaką na tym etapie rozgrywek nie można sobie pozwolić. Do kłopotów drużyny doszły zdrowotne problemy trenera Piotra Nowaka. Jedynie zwycięstwo przedłuży szanse Lechii na pierwszy tytuł. Z czwórki pretendentów ona i Jagiellonia nie znają jeszcze smaku mistrzostwa.
Nowak i Probierz ważą słowa i komplementują nawzajem swoje drużyny. Pomocnik Lechii Lukas Haraslin powiedział po bezbramkowym remisie z Koroną: – Za bardzo chcieliśmy wejść z piłką do bramki. Z Jagiellonią będziemy grali inaczej i cały czas wierzymy, że to jednak my zajmiemy pierwsze miejsce.
Każdy wierzy. Jacek Magiera (Legia) i Nenad Bjelica (Lech) też. Przedmeczowe wypowiedzi nawet najbardziej błyskotliwych trenerów są nudne i przewidywalne: szanujemy przeciwnika, damy z siebie wszystko, liczymy na kibiców i inne banały. Miał jednak rację Magiera, mówiąc po zwycięstwie nad Termaliką: – Najważniejsze dopiero przed nami.
Właśnie nadeszło. Mecz na Łazienkowskiej odbywa się w szczególnym okresie. Lech imponował przez kilka wiosennych kolejek (pięć zwycięstw z rzędu, siedem gier bez porażki), ale dwa najważniejsze mecze przegrał i nie wiadomo, czy doszedł po nich do siebie. Jeden to oczywiście finał Pucharu Polski z Arką. Drugi, a chronologicznie pierwszy, to mecz z Legią w Poznaniu. Lech przegrał 1:2 mimo prowadzenia od 84. minuty 1:0. Obydwa pojedynki tych drużyn w bieżącym sezonie zakończyły się takimi samymi wynikami, w obydwu decydujące gole padały w doliczonym czasie, a ich strzelcem był Kasper Hamalainen, co kibiców Lecha szczególnie bolało. Gwoli sprawiedliwości – zwycięska bramka w Warszawie padła ze spalonego.
W obydwu przypadkach Fin wchodził na boisko z ławki rezerwowych. Ale w niedzielnym spotkaniu z Bruk-Betem Hamalainen nie tylko wybiegł w pierwszym składzie, ale był najlepszym zawodnikiem Legii, dla której zdobył dwie z sześciu bramek. Tego samego dnia Lech miał trudniejszego przeciwnika – Pogoń, ale pokonał go bez problemów 2:0.
Legia gra słabiej w Warszawie niż w gościach, ale może 6:0 z Termaliką coś zmieni. Obydwie drużyny są tak silne, mają tak mocne ławki, że każdy wynik wydaje się możliwy. Tyle że Legia pokonała już wszystkich najgroźniejszych rywali, a Lech ma z tym problem. Poza tym Legia jest niepokonana od 11 kolejek. Ale Magiera mówi, że meczów nie wygrywają statystyki, tylko piłkarze.
Chyba nie widział sławnego filmu „Moneyball", w którym z powodzeniem starano się udowodnić tezę wprost przeciwną. No, ale tam chodziło o baseball.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.