Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Zatrucie totalne

Piotr Żelazny 26-07-2018, ostatnia aktualizacja 26-07-2018 11:25

Kryzys w Legii Warszawa jest głęboki, po porażce ze Spartakiem Trnawa marzenia o Lidze Mistrzów uleciały.

≥Dean Klafurić – zarządca prowizorki i chaosu
autor: Andrzej Iwańczuk
źródło: reporter
≥Dean Klafurić – zarządca prowizorki i chaosu

Trzy mecze u siebie, trzy porażki, osiem bramek straconych... Mistrz Polski na starcie sezonu przeżywa katusze – jak co roku. Tym razem wygląda jednak, że choroba jest poważniejsza, a radykalne decyzje nieuniknione.

Legia przegrała ze Spartakiem Trnawa 0:2 i w rewanżowym spotkaniu na Słowacji musi rozegrać mecz sezonu, by pokonać rywala trzema bramkami i zachować marzenia o Champions League. Trudno jednak znaleźć przesłanki, że Legię na takie zwycięstwo stać.

Wiele wskazuje, że klubowy dział analiz powinien już zająć się rozpracowaniem rywali w kolejnej rundzie eliminacji, ale do mniej lukratywnej Ligi Europy.

Na ratunek mistrzom Polski przyszedł bowiem nowy regulamin – dotychczas porażka na tym etapie eliminacji Ligi Mistrzów oznaczała odpadnięcie z pucharów w ogóle. Od tego roku każdy zespół odpadający z Champions League trafia do mniej prestiżowych rozgrywek.

Jeśli Legia nie da rady mistrzowi Słowacji, zmierzy się w eliminacjach Ligi Europy ze zwycięzcą dwumeczu F91 Dudelange (Luksemburg) – FC Drita (Kosowo).

Czy w rewanżu ze Spartakiem Trnawa Legię poprowadzi Dean Klafurić – mało kto postawiłby duże pieniądze, że tak się stanie. Z drugiej strony nie bardzo widać inne rozwiązania.

Klafurić żył przy Łazienkowskiej na kredyt od momentu, gdy w kwietniu zastąpił Romea Jozaka jako tymczasowy trener Legii. Po tym jak sięgnął po dublet, został już w roli pierwszego szkoleniowca. Nigdy jednak nie był wymarzonym wybrańcem Dariusza Mioduskiego. Właściciel Legii nie ukrywał, że Klaf – jak pieszczotliwie nazywany jest przy Łazienkowskiej Chorwat – to tylko jeden z kandydatów na szkoleniowca, ale też zaznaczał, iż dwa trofea, po które zespół sięgnął pod jego wodzą, są silną kartą przetargową.

Mioduski spotykał się z kolejnymi trenerami i na ostatnim etapie – po tym jak z różnych przyczyn nie udało się porozumieć ze szkoleniowcami zagranicznymi – wybrał Jerzego Brzęczka.

Obecny selekcjoner reprezentacji chciał przyjść do Legii i negocjował kontrakt. Zgody na wcześniejsze zwolnienie nie wyraziła jednak rada nadzorcza jego pracodawcy – Wisły Płock.

Nie wiadomo, na ile był to wybieg Brzęczka, który mógł się spodziewać, że w razie nieudanych mistrzostw świata, to właśnie on zostanie następcą Adama Nawałki. Oficjalnie jednak o reprezentacji mowy nie było i przy Łazienkowskiej wierzą, że gdyby Wisła puściła trenera do Warszawy, to dziś kadra miałaby innego selekcjonera, a Legia być może nie przypominałaby pogrążonej w chaosie prowizorki. Dopiero gdy nie udało się z Brzęczkiem, postanowiono zostawić Klafuricia.

Wszyscy wiedzą, że Mioduski najchętniej na stanowisku szkoleniowca Legii widziałby Nawałkę, ale zdaje sobie sprawę z kilku trudności.

Nawałka po blisko pięciu latach pracy z kadrą jest przyzwyczajony do najwyższych standardów. Nie chodzi tylko o zarobki (ale o nie też), lecz o rozmiary sztabu, poziom monitoringu zawodników i ich zdrowia, korzystanie ze wszystkich dostępnych nowinek technologicznych. Nawałka wymaga też bezgranicznego zaufania i wolnej ręki we wprowadzaniu swoich pomysłów. Gdyby pojawił się w Legii, oznaczałoby to zmarginalizowanie dyrektora sportowego Ivana Kepcii.

Były selekcjoner chce też odpocząć po mundialu. Jak zapewniają ludzie z jego otoczenia, na razie nie ma tematu przejęcia Legii. Kluczowe są jednak słowa „na razie". Pytanie, czy odpowiedni moment nastąpi po Nowym Roku (do niedawna ta wersja była najbardziej kolportowana), po meczach ze Spartakiem Trnawa (raczej nie), czy jesienią?

Mioduski kilka dni temu spotkał się z Nawałką, ale podobno była to „kurtuazyjna rozmowa" i nie padły żadne konkrety – miało to jednak miejsce przed kompromitacją ze Słowakami.

Trudno zgadnąć, czy w Legii zdecydują, że Klafurić ma za zadanie awans do fazy grupowej europejskich pucharów, a później się zobaczy, czy jednak zdecydują się na wymianę szkoleniowca w trakcie eliminacji.

Warto pamiętać, że Legia w budżecie na nowy sezon nie zakłada wpływów z awansu do Ligi Mistrzów, ale już dochody z fazy grupowej LE są w nim ujęte. Jeśli mistrza Polski, który latem się wzmocnił, miałoby zabraknąć drugi rok z rzędu w Europie, oznaczać to będzie także problemy finansowe.

Po porażce ze Spartakiem Klafurić tłumaczył piłkarzy zatruciem pokarmowym i faktycznie kilku z nich miało kłopoty żołądkowe w noc poprzedzającą mecz.

Po murawie zawodnicy biegali jednak bez ładu i składu, jakby nie mieli żadnych wskazówek taktycznych, jakby nie wiedzieli, co mają robić i czego się od nich wymaga. Zatrucie ponoć dzień wcześniej jako pierwszych dopadło członków sztabu szkoleniowego. To może być prawda, bo w Legii wszystko, co złe, zaczyna się zwykle od trenerów. ©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane