Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pomnik Chrystusa Króla

Rafał Jabłoński 23-09-2010, ostatnia aktualizacja 23-09-2010 20:28

Przed 71 laty nad placem Trzech Krzyży górowała sylwetka Zbawiciela. To jeden z najmniej znanych epizodów w historii naszego miasta.

*Wizualizacja z epoki. Tak pierwotnie miał wyglądać pomnik Chrystusa Króla na pl. Zbawiciela
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Biblioteka Narodowa
*Wizualizacja z epoki. Tak pierwotnie miał wyglądać pomnik Chrystusa Króla na pl. Zbawiciela
A tak wyglądała jego makieta wystawiana przez miesiąc na pl. Trzech Krzyży
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
A tak wyglądała jego makieta wystawiana przez miesiąc na pl. Trzech Krzyży
*Projekt nr 7 – nagrodzony, ale nieskierowany do realizacji. O jego wymiarach świadczy  postać wyrysowana u dołu
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
*Projekt nr 7 – nagrodzony, ale nieskierowany do realizacji. O jego wymiarach świadczy postać wyrysowana u dołu

Przed tygodniem przez stołeczne ulice przeszła manifestacja, której uczestnicy przekonywali do obwołania Chrystusa Królem Polski. Wydarzenie to jest okazją do przypomnienia, że niegdyś w Warszawie był pomnik Chrystusa Króla. Zresztą stał i... nie stał, a idea przyćmiona została, jak zwykle, polskimi swarami.

W roku 1925 papież Pius XI wydał encyklikę Quas primas i ustanowił Święto Chrystusa Króla. W odpowiedzi na to w wielu krajach postanowiono wznieść pomniki. Koncepcje owe były nieco niefortunne, gdyż czas nie sprzyjał takim akcjom – właśnie nabierał rozpędu ekonomiczny kryzys i ludziom nie starczało nawet na życie. Dlatego w Warszawie zebrano na pomnik zaledwie 60 tys. zł. To było mniej, niż władza przeznaczyła na oszczędną w formie rzeźbę generała Sowińskiego (75 tys. zł).

26 projektów

W październiku roku 1931 ogłoszono konkurs na pomnik Najświętszego Serca Chrystusa Króla, jak brzmiała pełna nazwa. Miał on stanąć na placu Zbawiciela, a wedle „Kuriera Warszawskiego” – „autorom dwóch prac wyróżnionych przez jury będą zwrócone koszty wykonania modelu w wysokości po 1000 złotych”. Natomiast „pomnik ma być z bronzu (postać) i granitu (podstawa)”.

Dwunastoosobowe jury, któremu przez pewien czas przewodniczył architekt Zygmunt Słomiński, prezydent miasta, po zapoznaniu się z 26 pracami odrzucało kolejne propozycje. W końcu pozostały dwa projekty – numer 7 i 20. Jak napisała „Architektura i Budownictwo“ propozycja nr 7 to „praca dużej wartości, w szczególności rzeźba; cokół niespokojny i zbyt mały do figury”, natomiast nr 20 cechuje się „dużą kulturą, nie odzwierciedla jednak dążeń artystycznych chwili”. Autorem pierwszego projektu była Zofia Trzcińska-Kamińska, natomiast drugiego – Stanisław Jackowski. Dziś nie jest jasne, dlaczego do realizacji wybrano ten drugi.

Tuż po rozstrzygnięciu konkursu zaczęto poddawać w wątpliwość koncepcję pomnika na placu Zbawiciela. Powody były trzy – zbyt mały teren i zbiegających się tam sześć ulic, planowany w pobliżu (plac Unii Lubelskiej) pomnik Lotnika o podobnym usytuowaniu, czyli na środku placu, i przytłaczająca bryła kościoła. W dodatku kierownictwo resortu wyznań religijnych i oświecenia publicznego wydało decyzję, z której wynikało, że plac nie nadaje się na taką rzeźbę, a więc pomnik tam nie stanie. Nie wiadomo, dlaczego pomysłodawcy konkursu nie zadbali wcześniej o uzyskanie zgody.

I pomnik nie stanął.

„Alegoria nazbyt tania”

Sprawa zrobiła się niewygodna dla obu stron, więc zapomniano o niej na ponad pięć lat. Coś jednak z projektem trzeba było zrobić i jak napisano już po latach – „uczynni studenci Politechniki Warszawskiej wykonali makietę z desek, obniżając zaprojektowany cokół”; zdeformowano przez to całość i makieta „straszyła”.

Mimo to ustawiono ją, by zobaczyć, jak rzeźba komponować się będzie na tle kościoła św. Aleksandra. Jak donosił „Warszawski Dziennik Narodowy” – „Komitet postanowił postawić pomnik naprzeciw kolumnady kościoła (...) w środku obecnej jezdni (w miejscu wysepek bezpieczeństwa)”. No i zaczęło się...

„Kurwar” w połowie czerwca 1939 roku napisał – „zamierza się postawić pomnik, który wymiarami i proporcją przerasta znacznie wysokość kościoła”. Potem wspomniano, że miejsce nieodpowiednie, bo mało wzniosłe, czyli krótko – „Nie – dla pomnika”.

Jednocześnie zaczęła się zdumiewająca dyskusja, spóźniona o siedem lat, na temat artystycznych aspektów przedsięwzięcia. „WDN” grzmiał, że „błędem zasadniczym jest ustawienie postaci Chrystusa na półkuli, mającej zapewne przedstawiać glob ziemski (...) alegoria nazbyt tania, nieposiadająca wyrazu i uświęcenia symbolicznego”. Całą dyskusję gazeta zakończyła werdyktem: „pomnik ten powinien mieć bardziej reprezentacyjne miejsce w stolicy katolickiego państwa”.

Model stał miesiąc, po czym w pierwszej dekadzie czerwca rozebrano go. Ale – jak się okazało po latach – o sprawie nie zapomniano.

„To chyba żart”

Skoro odpadł plac Trzech Krzyży, zaczęto wymyślać inne lokalizacje. A więc nad Wisłą (przeciwnicy twierdzili, że błogosławić będzie rzece, a nie miastu, a poza tym z Pragi nie będzie go widać na tle skarpy), koło Fortu Legionów (argumenty podobne), arteria Belweder – Zamek (sprzeciw – bo stoją tam już pomniki postaci nie tego formatu), na Ochocie przed kościołem św. Jakuba lub na środku pl. Narutowicza (nie może tam stanąć, bo są to peryferie miasta), przed bazyliką na Pradze (to samo zastrzeżenie co wcześniej), w ogrodach Ujazdowskim lub Pomologicznym, który znajdował się w rejonie ulicy Emilii Plater (miejsca zbyt mało dostojne), na Mokotowie („to chyba żart”).

Padła też lokalizacja Ogrodu Saskiego, w rejonie skrzyżowania Królewskiej z Marszałkowską. Ktoś rzucił pomysł, by „statuę Chrystusa podnieść dostatecznie wysoko oraz dać pomnikowi artystycznie skonstruowany cokół i monumentalne schody, przystosowując teren do manifestacyj religijnych“. Natychmiast pojawiły się głosy, że to niszczenie ogrodu, a poza tym, jakie mogą być manifestacje, skoro brakuje tam miejsca? Więc zasugerowano, by pomnik cofnąć od ulicy o 70 – 80 metrów. Ale pojawiło się kolejne zastrzeżenie, że w pobliżu jest niesłychanie ruchliwa, handlowa ulica Graniczna i nie przystoi to powadze całego przedsięwzięcia, a wiadomo było, że to nie dzielnica katolicka...

Na koniec na łamach „WDN” znów sięgnięto po argumenty natury artystycznej, że pomnik to nie najlepszy pomysł i czy nie warto zastanowić się nad „numerem 7”, czyli zapomnianym projektem Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej.

Całą dyskusję przerwały wakacje, po których wybuchła wojna i inne sprawy zaprzątały już umysły warszawiaków.

Bomba

Niespodziewanie natrafiłem w „Słowie Powszechnym” z roku 1947 na kilka artykułów polemicznych, których celem było przeforsowanie koncepcji postawienia pomnika w dawnej, a może i nowej formie, gdyż sugerowano kolejny konkurs. Przy okazji jeden z autorów podał, że w drugiej połowie 1939 roku szykowano się jednak do wykonania postaci Chrystusa – „gipsowy projekt artysty rzeźbiarza Stanisława Jackowskiego, przygotowany do odlewu, został rozbity przez bombę w zakładach odlewniczych Braci Łopieńskich”. Gdyby więc nie wybuch wojny, pomnik jako gotowa spiżowa rzeźba dość łatwo znalazłby lokalizację. Ale jaką?

Doświadczenia roku 2010 z innym już pomnikiem wskazują, że znalezienie godnego miejsca w centrum Warszawy zdaje się być niemożliwe. Czyli – wszystko już było.

Dodaj swoją opinię lub napisz na czytelnik@zw.com.pl

Życie Warszawy

Najczęściej czytane