Nie tylko Łysa Góra
Chyba każdy pamięta ze szkoły klasztor na Świętym Krzyżu, Dymarki Świętokrzyskie czy gołoborza. Kilkanaście lat temu taki „program obowiązkowy“ zaliczali niemal wszyscy uczniowie szkół podstawowych. Tymczasem region ten ma do zaoferowania znacznie więcej
Trzeba tylko poszukać, a każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie. Świętokrzyskie to nadal kraina zaskakująca interesującymi miejscami.
Maluchem po torach
Kanciasta budka na kółkach początkowo nie wzbudziła zaufania, tym bardziej że mieliśmy w niej pomknąć po wąskich torach Świętokrzyskiej Kolejki Dojazdowej. Jeden rzut oka na „kokpit“ wystarczył jednak, by rezerwa ustąpiła głębokiemu wzruszeniu. Kanciasta deska rozdzielcza, dwa cięgna przy dźwigni hamulca i charakterystyczny dźwięk silnika – toż to stary, poczciwy maluch! Dzielny „maluszek“ udowodnił, że odpowiednio konserwowany daje sobie nieźle radę w każdych warunkach.
Można zamówić kurs indywidualny drezyną albo pojechać nieco większym składem. W zależności od wariantu trasy rozkład jazdy uwzględnia półtoragodzinną przerwę na posiłek i zabawę przy ognisku na stacji Umianowice oraz trzygodzinną na zwiedzanie Pińczowa – miasteczka ze średniowiecznym rynkiem, starą synagogą i zabytkowym zespołem dawnego klasztoru paulińskiego.
Cień sołtysa
Komuś, kto Wąchock zna wyłącznie z kawałów, miejscowość ta zapewne kojarzy się z wsią zabitą dechami. Niesłusznie, bo prawa miejskie uzyskał już w 1454 roku.
Zresztą postać sołtysa związana jest z Wąchockiem dopiero od kilkudziesięciu lat, tymczasem cystersów, którzy walnie przyczynili się do powstania miasta – od kilkuset. Aby się o tym przekonać, trzeba przekroczyć bramę i wraz z przewodnikiem w habicie udać się na godzinną przechadzkę po klasztornych zakamarkach.
Zwiedzamy romański kościół, kapitularz, fraternie, wirydarz, refektarz, klasztorne ogrody i… karcer, słuchając opowieści brata Alberta o dawnym i obecnym życiu zakonnym. W jednym z korytarzy znajduje się epitafium mjr. Jana Piwnika „Ponurego“, którego prochy sprowadzono tu w 1988 roku, a w kilku klasztornych pomieszczeniach urządzono Muzeum Pamięci Walki o Niepodległość Narodu. Eksponaty do utworzenia muzeum ofiarował ksiądz ppłk Walenty Ślusarczyk, który jako kapitan przedwojennego Wojska Polskiego przyjął święcenia kapłańskie, a w czasie wojny działał w konspiracji (AK). A sołtys gdzie? Jest, stoi! Na cokole, kilkaset metrów od murów opactwa. Podobno to jedyny pomnik sołtysa w całej Polsce.
Podziemne atrakcje
Metalowe, wąskie i kręte schody prowadzą coraz niżej. Z każdym stopniem robi się chłodniej i trochę nieswojo. Przed nami kilkusetmetrowa, podziemna trasa turystyczna śladami neolitycznych górników.
Przestajemy narzekać na chłód i ciasnotę po obejrzeniu pierwszego zrekonstruowanego miejsca pracy. W porównaniu z tymi, którzy tu pracowali, mamy pełen luksus – światło, wentylację, i możemy się poruszać w wyprostowanej pozycji. Sześć tysięcy lat temu, kiedy zaczynano tutaj wydobywać krzemień pasiasty, górnicy pracowali skuleni w jamach, a kruszec wybierali gołymi rękami albo przy pomocy najprostszych narzędzi. Krzemionki Opatowskie odkrył dla współczesnych w 1922 roku młody geolog Jan Samsonowicz. Kiedy dowiedział się od miejscowych o dziwnych jamach w ziemi, postanowił prześledzić ich przebieg. Pierwszą podziemną trasę turystyczną otwarto w 1985 roku.
Innego rodzaju atrakcja pod ziemią czeka w Opatowie. Trasa turystyczna pod kamienicami przy rynku prowadzi korytarzami dawnych piwnic kupieckich, urządzonych na trzech poziomach. Powstały z potrzeby chwili – wraz ze wzrostem ruchu handlowego zaczęło brakować miejsca na składowanie towarów. Ponieważ nowych budynków nie było już gdzie stawiać, zaczęto drążyć piwnice. Na powierzchni zaś warto przespacerować się po rynku, zajrzeć do zabytkowej kolegiaty św. Marcina i obejrzeć położoną tuż obok Bramę Warszawską.
Wczasy z kontemplacją
Dawno temu żyli tu mnisi, którzy spędzali czas na modlitwie i pracy, a milczenie, modlitwa i samotność stanowiły trzy filary ich życia. Piękna nazwa – Pustelnia Złotego Lasu – dokładnie oddaje atmosferę tego miejsca, w którym czas może się nie zatrzymał, ale płynie zdecydowanie wolniej.
W działającym w Rytwianach Centrum Terapeutycznym SPeS (salus per silentium – do zdrowia przez ciszę) można spróbować poszukać siebie innego niż na co dzień. Dobrym, choć ekstremalnym przykładem jest żyjąca tu od wielu miesięcy zakonnica, która nie opuszcza murów świątyni i nie kontaktuje się ze światem zewnętrznym. Nie trzeba jednak od razu wstępować do stanu duchownego, by choć przez kilka dni oderwać się od pędzącej codzienności.
Pracoholicy, siecioholicy, seksoholicy i inni „-holicy“ otrzymają fachową pomoc, zwykli turyści mogą po prostu odpocząć. Typowych miejskich rozrywek brak. Zamiast Internetu – spacery, zamiast telewizji – rowerowe wycieczki. Od zgiełku cywilizacji oddziela szczelny kilkukilometrowy leśny pierścień.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.