Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

W szponach sekund

Sandra Wilk 21-12-2010, ostatnia aktualizacja 28-12-2010 21:01

„Minus 2” Polskiego Teatru Tańca w choreografii Ohada Naharina to najważniejsza premiera mijającego sezonu. Scena Opery Narodowej drżała od pulsujących na niej emocji.

Scena  z żywym  zegarem  była jedną z wielu monumentalnych sekwencji „Minus 2” Polskiego  Teatru Tańca. Poniedziałkowy pokaz kończył pierwszą  trasę tego premierowego spektaklu
źródło: Życie Warszawy
Scena z żywym zegarem była jedną z wielu monumentalnych sekwencji „Minus 2” Polskiego Teatru Tańca. Poniedziałkowy pokaz kończył pierwszą trasę tego premierowego spektaklu

To było wielkie przeżycie. Nie tylko dlatego, że poniedziałkowy spektakl w choreografii pożądanego przez najlepsze teatry świata Ohada Naharina był widowiskowy. Nade wszystko – bo przełamał barierę pomiędzy tancerzami a publicznością. Osiągnąć to na największej scenie w Europie, w sali mieszczącej blisko 2 tys. widzów, jest wyzwaniem.

„Minus 2” to także jeden z najważniejszych spektakli Polskiego Teatru Tańca za czasów dyrektor Ewy Wycichowskiej. Zespół, mimo otwartości na zachodnich choreografów, nigdy jeszcze nie współpracował z takim nazwiskiem jak Naharin. Ciężka kilkumiesięczna praca tancerzy opłaciła się – powstał uroczy, radosny spektakl, bez zbędnego zadęcia i niezrozumiałej filozofii. Sztuka, która połączyła monumentalne sceny z drobnymi miniaturami z udziałem kilku artystów. Z gwałtownymi zmianami tempa, emocji i pulsacji.

Miks scen

Naharin ułatwił sobie zadanie. „Minus 2” składa się z fragmentów jego wcześniejszych spektakli („Black Milk”, „Mabul”, „Zachacha”, „Moshe” i „Telophaza”), bez problemu więc mógł żonglować układami oraz ich dynamiką. Malkontentów narzekających, że sklejanie fragmentów innych dzieł w jedną, nową, całość zawsze wychodzi źle, należy uspokoić. Otóż są odstępstwa od tej reguły.

Sceny, także te znane, tańczone przez najrozmaitsze grupy inaczej zestawione mają naturalnie inny wyraz, inny wydźwięk. Przykładem niech będzie choćby otwierająca pokaz Polskiego Teatru Tańca sekwencja żywego zegara. Pamiętam, że w wykonaniu Nederlands Dans Theater („Minus 16”) czy Batsheva Dance Company („Minus 7”) wyglądała inaczej. Te minimalne modyfikacje sprawiają, że wciąż mamy do czynienia z żywym dziełem, pozwalającym każdemu z zespołów wyróżnić się, nadać choreografii autorskie cechy. Poznańscy tancerze sprawdzili się w tym znakomicie.

Dużą rolę grała tu też muzyka – „Gopher Mambo”, „Blue Rumba”, „Stabat Mater” czy „Somewhere Over Rainbow” stworzyły specyficzny klimat. Sprzyjający burzy mózgów, podczas której padają pytania: jacy jesteśmy i czy potrafimy odczytywać samych siebie w czasach, w których liczy się każda sekunda.

Rewelacyjnie wypadł długi fragment z udziałem publiczności. Nie powinno to dziwić – w końcu z interaktywności słynie macierzysty zespół Ohada Naharina – Batsheva Dance Company, gdzie przyszłego choreografa przed laty zauważyła sama Marta Graham.

Mamy swój styl

Warszawska publiczność pokazała, jak bardzo jesteśmy otwarci, że mamy poczucie humoru, a nawet styl – zarówno

w stroju, jak i w tańcu. Kilkunastu widzów stało się wielkimi, bezimiennymi bohaterami „Minus 2”, w kuluarach publiczność jeszcze długo dyskutowała, jak wykonywali tango. Jedna z tych przypadkowych tancerek – dziewczyna w czerwonej sukience – została nagrodzona takimi oklaskami i okrzykami, że swej roli nie zapomni nigdy.

Dla mnie prywatnie ten wieczór był równie ważny, dziękuję solistce Silje Aker Johnsen za zaproszenie mnie do tańca. Świadomość, że zostałam wybrana, by stanąć podczas tego spektaklu na scenie Opery Narodowej, by poczuć emocje rozentuzjazmowanej widowni, jest wielkim wyróżnieniem. Dziękuję całemu Polskiemu Teatrowi Tańca za wspaniały, pełny przemyśleń o istocie czasu i przemijania, ale też o radości życia, wieczór z tańcem w roli głównej.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane